Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2008, 16:39   #3
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Miał pustkę w głowie. Siedział na rozwalonym krześle. Chociaż szczerze był niezadowolony z tego stanu sytuacji, bowiem właśnie coś go ostro kłuło w lewy pośladek. To nie jest przyjemne, oj nie. Ale właściwie, dlaczego kłuło? Pustki w głowie także nie lubił. Czuł, że myślenie jest jego największą bronią oraz zaletą i właśnie tej broni został pozbawiony. Jednak, to było dziwne, nie czuł zdenerwowania, a raczej spokojne podniecenie naukowca, który planuje wziąć się z jakimś problemem za bary mając nadzieję na ciekawe wyzwanie intelektualne.

Skupił wolę zmuszając leniwe myśli do ruszenia. Kim był? No i co on tutaj robił? Owszem, wydawało mu się, że lubi streep tease, ale zazwyczaj w wykonaniu ładnych pań, a nie własnym. Tymczasem siedział na golasa, a obok niego grupa identycznie ustrojonych postaci płci obydwojga. No, na to akurat nie narzekał, a widok dziewczyn wzbudzał w nim, hm, całkiem przyjemne uczucie, ale zazwyczaj jednak wolał wiedzieć, z kim idzie do łóżka, zaś orgie, a grupa golasów kojarzyła mu się przede wszystkim z tym, nie wchodziły w ogóle grę. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo na wypowiedziane cicho do siebie słowo „orgia” automatycznie się mocno skrzywił. A może został po pijaku członkiem jakiejś dziwacznej sekty odprawiającej orgiastyczne rytuały? Wątpił, bo na słowo „wódka” reakcja jego umysłu była podobna, jak na „orgię”. Jednak może właśnie dlatego, nawet mały kieliszek czegoś mógł go wprawić w stan totalnej nieświadomości? To były pytania, jednak nie najważniejsze w owej chwili. Znacznie istotniejsze było to: czego, do jasnej ciasnej dodali mu do owej wódy, czy żarcia, że teraz ma tak idiotyczne przywidzenia? Ale zaraz, przywidzenia nie bolą. Był tego zupełnie pewny, a jego pośladek bolał coraz bardziej. Wstał i popatrzył na swoje krzesło. No tak, takie coś, to nawet nie powinno nazywać się krzesłem, ale ta głupia drzazga, którą właśnie usunął, żeby znowu spokojnie usiąść oraz samo krzesło były rzeczywiście prawdziwe.

Jednak zaraz. Spojrzał na otaczającą go ciemność, a ciemność spojrzała równie badawczym wzrokiem na niego.
- "Hm, wyjdźmy od najprostszych" – powiedział sobie. – "Głowa na miejscu. Chyba. Ręce także" – Poruszył nimi, to samo nogami. – "Inne ważne rzeczy, - spojrzał najpierw na pierś, brzuch, potem zaś skierował wzrok nieco dalej na dół, także wydają się nienaruszone. Hm, to dziwne, bo krajobraz jak po pożarze. A może to ta głupia sekta wymyśliła sobie taki podkład dla swoich spotkań? Hm, czy to w ogóle możliwe"?

Jego analityczny umysł badał cała sytuacje rozpatrując rozmaite warianty. Przychodziło mu to nadspodziewanie łatwo. Co jednak wiedział? Niewiele. Jak się nazywał? Nagle bowiem złapał się na tym, ze nawet nie zna swojego imienia. Może Eugene? Nie wiedział, ale to imię coś mu mówiło. Budziło jakieś pozytywne wibracje, odczucia, więc uznał, że chyba trafił właściwie. To był dobry znak, bowiem nie miał zielonego pojęcia, co robić dalej. Kim był? Nie znał swojego miejsca zatrudnienia. Nie pamiętał, lecz zgrubienie na środkowym palcu prawej dłoni wskazywało, że często trzymał w niej pióro. Tak. Bokserem nie był na pewno. Nie ta klasa ciała. Przypominał raczej typowego inteligenta, średniego wzrostu, dość przeciętnego, jeśli chodzi o umięśnienie, ba nawet słabego, ale z błyskiem inteligencji w oczach. Wprawdzie ten błysk stanowił jedynie domysł, ale uznał, biorąc pod uwagę ujawnione zdolności analityczne, że coś takie właśnie musi być. Krótkie włosy, szatyn, niewątpliwie dojrzały mężczyzna, który jakiś czas temu zostawił za sobą dzieciństwo i wczesną młodość, ale nie stary, czy nawet w sile wieku.

- "Hm" - postanowił się nie ruszać przez jakiś czas. Może reszta będzie miała większe pojęcie od niego, co się dzieje? Ciekawe byłoby się dowiedzieć. Póki co, najrozsądniejsze wydawało się poczekanie. Ponadto ta dziewczyna obok miała niezły biust.

- „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – pomyślał zerkając spod oka na nią od czasu do czasu. - „Ponadto Lepiej siedzieć cicho i nawet wyglądać ewentualnie na głupka, niż odezwać się, rozwiewając wszelkie złudzenia.” – Tam myśl przyświecała mu. Dlatego póki co, się nie odzywał oczekując na reakcję innych. Dwie już miał, nawet charakterystyczne. Jedna z dziewcząt, widać przestraszona całą sytuacją zerwała się z krzesła i przykucnęła osłaniając się dodatkowo pięknymi, bujnymi włosami. Naturalna reakcja przestraszonej, niepewnej kobiety. Nawet by się temu nie dziwił, tylko denerwowało go, że to akurat ta, która siedziała niedaleko niego i na której biust przed chwilą spod oka zerkał. Och, nie to, ze był zboczeńcem, a przynajmniej nie pamiętał, żeby był, no, ale skoro takie smakowitości same wpadają w oko, to jakże sobie raz czy drugi, czy dziesiąty, czy sto pięćdziesiąty siódmy nie podejrzeć.

- Mogłaby więc” – powiedział do siebie w myślach – „jeszcze chwilę poczekać z owym dziewiczym, hm, teraz to chyba byłym dziewiczym, wstydem”. – ale cóż, uśmiechnięty skupił się na atrybutach pozostałych pań. Szkoda tylko, że te siedziały nieco dalej od niego i w takiej ciemności, jaka panowała w pokoju, niektóre rzeczy nie dało się obserwować tak szczegółowo, jak by to było miło.

Druga osoba, która go zainteresowała, to mężczyzna, który wszedł na środek sali, po czym dostał napadu śmiechawki. Eugene, bo tak się zaczął w myślach nazywać, uznał, ze to całkiem normalna reakcja. Pewnie spowodowana przedawkowaniem jakiegoś świństwa, które wsypano im do żarcia, gdyż ani chwili nie wątpił, że była to robota jakiejś sekty. A może wszyscy zebrali się tutaj, żeby zrobić sobie jakąś orgietkę?

- „Kurde, jeżeli dałem się wplątać w coś takiego, to powinienem natychmiast odbyć kilka spotkań z dobrym psychoanalitykiem” – umysł Eugene non stop poszukiwał bowiem jakiego sensownego rozwiązania całej sytuacji. Eugene milczał przynajmniej jakiś czas. Problem w tym, że poza gościem, który szeptał coś pod nosem, czego kompletnie nie dało się słyszeć, oraz osobnikiem rechoczącym na środku pokoju, nad kawałkiem papieru i jakimś medalionem, nikt się nie odzywał.

- "Hm, czyżby także nie wiedzieli, co tu jest grane? Jeżeli tak, to co? Może podali im to samo świństwo co mu i wszyscy stracili pamięć" - o ile, rzecz jasna, ktoś cokolwiek mu podał, ale wedle jego przemyśleń, póki co była najprawdopodobniejsza hipoteza, jednakże gotów był do jej zweryfikowania po otrzymaniu nowych danych.

- Nie wiem, czy państwo pamiętają. Jestem Eugene – zaczął niepewnie. Skoro bowiem nikt się odezwać nie chciał, to ktoś wreszcie musiał. – Przepraszam bardzo, ale chyba wypiłem za dużo, albo łyknąłem coś nie tego, bo jakoś nie pamiętam, co tu się działo. Czy ktoś z państwa mógłby mi przybliżyć sytuację, bo skoro spotkaliśmy się w takiej sytuacji, pokazując, ze nie mamy nic kompletnie do ukrycia, to pewnie znamy się całkiem nieźle. - Mówił te słowa akurat w chwili, gdy jeden z mężczyzn wstał i podszedł do drzwi popychając je dłonią.
 
Kelly jest offline