Kiedy Snorri spluwał na elfa Gordo cierpliwie czekał na klucz. Ciekawe dlaczego ma być ostatni? Najpierw ten Mark, później elf i klecha. "Parszywcy! Pokaże im czego jestem wart podczas walki! Bo za kim będą sie kryli jak nie za krasnoludami? A później zostawiają ich na ostatnie miejsce! Arghh!" -Tylko na rodaka można liczyć!
Podszedł do niego Snorri i chwyta za kajdany. Wykorzystując siłę dwóch krasnoludów z łatwością uwalniają Gorda. Wystarczy zdjąć teraz te piekielne bransolety. Kiedy w końcu klucz dociera do niego zrzuca resztę kajdan z rąk i nóg i pomaga rodakowi. -No pani assassin! Teraz możemy panu pomóc. W czasie kiedy my będziemy szukać naszego ekwipunku pan będzie nam dalej tłumaczył. Zadamy kilka pytań. I wtedy możemy wypruć flaki temu... Skalderowi? Ale! Jeszcze po drodze ja i na pewno brat Snorri chcielibyśmy żeby nasz topór i młot posmakowały krwi parszywych Srebrnych trzewi!
Idzie w stronę drzwi. Bierze kawałek łańcucha z kajdanami. Broń zawsze się przyda. A dostać w łeb takim łańcuchem na pewno nikt nie chce. -No to chodźmy panie assassinie! Czeka kilka łbów do rozwalenia! |