Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2008, 21:24   #25
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vilastrian stał przy ścianie w cieniu, patrząc jak grupa wchodzi do chaty. Składała się ona z dwóch Mrocznych Elfów, jednego Krasnoluda i trzech Ludzi. Tajemnicze Drowy i niski Krasnolud sprawiali wrażenie najmniej dziwnych z całego towarzystwa, zaś uwagę najbardziej przyciągał olbrzym i łysy człowiek, trochę mniej mężczyzna w czerwonym płaszczu, który jako ostatni wchodził do domku.
Półelf poruszył sie gwałtownie, odchodząc od ściany. Wiedział, że ostatni człowiek zauważy go, jeśli choć trochę potrafi patrzeć, ale nie dbał o to, gdyż nie wiele go to obchodziło.
Szybko zniknął za rogiem i przypomniał sobie plotko chodzące o tym budynku.
Chata przemytników. Logicznie rzecz biorąc skoro była lub jest to siedziba przemytników, ma tajne przejście łączące ją z portem-pomyślał, dochodząc do portu.
Musi to być względnie blisko przypływających statków, ale w najmniej spodziewanym miejscu-myślał dalej, szukając i rzeczywiście była ukryta klapa. Rozejrzał się czy nikogo nie ma, nastawił się na nasłuchiwanie, a kiedy stwierdził, że nikogo nie ma w pobliżu, otworzył ją i wszedł, zamykając za sobą.
Ciemny korytarz nie był dla niego zbytnią trudnością, gdyż mając w sobie krew Elfów widział w ciemnościach nie gorzej niż one. Dalej był w stanie rozróżnić szczegóły.
Szedł stosunkowo krótko krótko, a kiedy korytarz zakończył się, spojrzał w górę, gdzie zobaczył kolejną klapę. Delikatnie uchylił ją sprawdzając, czy nie ma nikogo w pokoju, a gdy stwierdził, że jest sam, wyszedł. Opuścił ją z dosyć dużej wysokości. Rozległo się ciche stuknięcie, po czym swobodnym krokiem udał się do cienia, w którym się ukrył.
Zauważył, że w stercie drewna jest wielki szczur, na co uśmiechnął się, gdyż był to zabawny zbieg okoliczności.
Za chwilę do pokoju wszedł owy łysy człowiek, który nogą trącił zbiór desek, z których wybiegł szczur, więc człowiek wzruszył ramionami i wyszedł.
Po chwili Vil postanowił się ujawnić i wyszedł z pokoju, pokazując się. Widział reakcje wszystkich, ale kompletnie je zignorował, wiedząc, że nie zaatakują.
-Widziałem go chwilę wcześniej. Szedł za nami. Śledzeniem bym tego nie nazwał... Wprost rzucał się w oczy. Chyba, że udawał pawia. Proponowałbym, żebyś powiedział, co go tu sprowadza... A potem zobaczymy...-stwierdził blondyn.
-No cóż, kto mówił, że chciałem was śledzić. Po prostu tak bardzo rzucaliście się w oczy, że trudno było was nie zauważyć. Musiałbym być ślepy i głuchy, by was nie dostrzec, chociaż nie wiem czy i wtedy udałaby mi się ta "sztuka". Gdybym chciał być niezauważony to nie zobaczyłbyś mnie nawet jeśli wiedziałbyś gdzie patrzeć. Inną sprawą jest to, że nie muszę się przed nikim tłumaczyć-najpierw w jego tonie panował nieprzenikniony lód i ironia, a potem stopniowo przechodziło to w słowa ostrzejsze niż brzytwa, którymi ciął wszystko, co znajdowało się w granicy słyszalności. Mówiąc to, zdjął z siebie wszystkie pióra, by nikt nie był w stanie rozpoznać do jakiego stworzenia należą. Szczerze wątpił, żeby któreś z nich, a szczególnie ludzki ignorant, uważający, że przypiął je dla zabawy, potrafili rozpoznać zwierzę posiadające te pióra, ponieważ nawet Druid miałby z tym problemy.
On jest aż tak niezwykły-pomyślał, chowając pióra, dlatego że ostrożność nie zawadzi.
-Spocznij wygodnie-dodał blondyn.
-Wybacz, ale nie skorzystam-mruknął, po czym człowiek znów zabrał głos:
-Do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, więc bez problemów zdołamy sobie wyjaśnić kilka spraw. Zdaje się, że znasz miasto. Pewnie wiesz, jak się stąd wydostać, bez zwracania czyjejś uwagi...
-Tak dyskretnie zabijaliście, że niemożliwym jest, by was ktokolwiek widział, więc możecie swobodnie wyjść z miasta-stwierdził sarkastycznie Półelf.
-Warto by jeszcze zdecydować czy pozabijamy się już teraz, czy też trochę poczekamy...-dodał mężczyzna w czerwonym płaszczu.
-Jeżeli będziecie to robić tak cicho jak poprzednim razem, to odradzam, ale wasz to wybór. Ja sobie popatrzę-dodał.
-Wydostawanie sie z miasta trochę mi nie na rękę, ale chyba rozumiem czemu musimy na razie zniknąć. Zastanawiam się tylko po co robić to po kryjomu. Powinniśmy wyrżnąć sobie wyjście z tego śmierdzącego stęchlizną miejsca a nie skradać sie jak nie przymierzając Mroczne Elfy. Mam nadzieje ze nikt nie poczuł sie urażony. Cha Cha Cha-powiedział olbrzym.
-Szczerze? Kiepski pomysł, gdyż jak łatwo policzyć was jest sześciu przeciwko wszystkim strażnikom i nie tylko im. Może i potraficie poradzić sobie z częścią, ale prędzej czy później zmęczycie się i zginiecie lub zostaniecie wtrąceni do lochów. Uśmiecha się wam takie rozwiązanie? Nie sądzę. Poza tym część Mrocznych Elfów pewnie zaproponowałaby coś podobnego, a część byłaby bardziej rozsądna i wyszła po cichu-stwierdził jakby od niechcenia.
-W sumie to opcja druga wydaje sie lepsza, ale i pierwsza z nich ma pewne zalety. Mimo to pierw chciałbym dowiedzieć sie o co w tym wszystkim chodzi. Ja w przeciwieństwie do was jak mi się wydaje mam pewne ważne sprawy natury "prywatnej" do załatwienia w tym szambie zwanym miastem-ciągnął człowiek, na co Vilastrian wzruszył ramionami.
-Być może będę potrafił wam pomóc wydostać się po cichu. Niczego nie obiecuję i nie będzie to czyn społeczny, ani pomoc z dobrego serca. Zaproponujcie cenę, a ja zdecyduję się czy pomóc wam czy nie-rzucił obojętnym tonem. Nie zależało mu ani na pieniądzach ani na niczym innym, gdyż sam miał całkiem sporą sumkę, z którą nie wiedział co robić. Wątpił również, by któryś z nich miał mu coś do zaoferowania.
Wiedział, że niektórzy reagują na takie oferty agresywnie, więc założył ręce na piersi, skąd miał krótką drogę do pasa, z którego mógł błyskawicznie wyjąć broń, jednakże jeśli któremuś zachce się pomyśleć chwilę, doceni propozycję, gdyż tylko on był niewidziany w ich towarzystwie i mógł swobodnie chodzić po mieście.
 
Alaron Elessedil jest offline