Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-01-2008, 19:50   #21
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Gdy zamaskowani mezczyzni ruszyli w ich strone reka Grunthara zamoczynnie powedrowala do rekojesci miecza. Ostrze bylo jednak wielkie tak jak i jego wlasciciel, barbazynca nie mogl wiec wykorzystac w pelni rozmiarow swoich i swojej broni.
Wzial gleboki oddech i uspokoil sie, musial byc spokojny podczas tej walki bowiem otoczony byl nie znajomymi ktorych moglby zranic gdyby wpadl w niekontrolowany szal.
Ku jego rozczarowaniu wrogowie zaatakowali jego nowych towarzyszy widocznie czujac zrozumialy lek przed zelaznymi miesniami mlodego barbazyncy. Jego nowi towarzysze okazali sie nadwyraz zaradni i poradzili sobie sprawnie z napastnikami.

Juz po walce zauwazyl ze martwy krasnolud trzyma w zelaznym uscisku swej koscistej dloni pergamin. Grunthar z latwoscia wyrwal go z martwej dloni, niezdazyl jednak mu sie przyjrzec bowiem Justin wymuskal mu go z reki.

Mordercy!! Zabili Kogos!!- rozlegl sie donosny krzyk.
Cala druzyna niezwykle jak na nia zgodnie zaczela uciekac w kierunku wskazanym przez Justina.
Gunthar puscil reszte druzyny przodem poczym ruszyl za nimi zabezpieczajac tyly. Dla kogos wychowanego w gorach taki bieg byl niczym dlatego biegnac zasimial sie glosno i powiedzial.
Zaprawde racje mial moj ojciec mowiac iz miasto to niebezpieczny teren. Pierwsza noc a tu tyle wrazen. I dlaczego wlasciwie uciekamy ? Wszak to oni zaatakowali nas a nie odwrotnie.
 

Ostatnio edytowane przez Marcellus : 02-01-2008 o 21:04.
Marcellus jest offline  
Stary 03-01-2008, 16:02   #22
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Grupa bohaterów biegła prowadzona przez tajemniczego człowieka, który zabił krzyczącą kobietę. Dla tych, którzy znali realia życia w dużym mieście Faerunu, takim jak Waterdeep było oczywiste, że straż miejska aresztuje ich, nie słuchając wyjaśnień. Oni zostali zauważeni przez kobietę przy zwłokach trzech ludzi i jednego krasnoluda, więc oni są głównymi podejrzanymi. Na dodatek ich nowy przewodnik zamordował krzyczącą kobietę, co pieczętowało podejrzenia.
Bohaterowie krążyli między uliczkami doków, aż znaleźli jakąś opuszczoną ruderę przy samym porcie. Na pierwszy rzut oka wyglądała bezpiecznie.
Przed wejściem do środka Justin, który wchodził ostatni zobaczył mężczyznę z przyczepionymi do ubrania piórami jakiegoś stworzenia. Mężczyzna nie wyglądał na groźnego, wręcz przeciwnie.

Szóstka bohaterów weszła do opuszczonego domu ostrożnie, z bronią w pogotowiu. Mimo, że wyglądało bezpiecznie to wiedzieli, że w każdej chwili coś mogło ich zaskoczyć.
Wnętrze było zdewastowane i zniszczone. Ich nowe schronienie składało się z jednego sporego pokoju i jednego mniejszego z klapą prowadzącą do piwnicy.
Po upewnieniu się, że dom jest bezpieczny rozpoczęły się rozmowy na temat, wydarzeń mających miejsce kilka godzin wcześniej. W tej chwili mogli być pewni tylko tego, że wplątali się w niemałą aferę, wiedzieli, że od tej chwili będą ścigani przez straż Waterdeep, oraz mężczyzn w czerni. Nad ich głowami zbierały się czarne chmury.

Oczywiste było to, że nie powinni wychodzić z kryjówki w tej chwili. Pozostaje im tylko czekać do zmroku. Rozpoczęła się gra psychologiczna między zgromadzonymi. Nikt nie wie komu można zaufać, z kim można porozmawiać. Nikt nawet nie myślał o spaniu.

Podczas rozmów, bohaterowie usłyszeli jakiś szmer w małym pokoju. Jondhem pierwszy zerwał się z wyciągniętym sztyletem. Ostrożnie otworzył drzwi lecz nic nie zobaczył, odsunął nogą stertę desek na ziemi, z której wybiegł szczur o rozmiarach kota. W dokach było to na porządku dziennym, tak więc Agosto wzruszył tylko ramionami i wrócił do dużego pokoju.
Nagle z cienia za drzwiami wyłoniła się postać półelfa obwieszonego dużymi piórami jakiegoś zwierzęcia. Pomimo jego czarnego stroju, wszyscy zgromadzeni mogli stwierdzić bez wątpliwości, że różni się on od napastników w czerni.
 
Zak jest offline  
Stary 03-01-2008, 21:01   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Justin spojrzał na nowo przybyłego, a potem rzekł do reszty kompanii.
- Widziałem go chwilę wcześniej. Szedł za nami - powiedział, trzymając rękę blisko rękojeści miecza. - Śledzeniem bym tego nie nazwał... Wprost rzucał się w oczy - spojrzał na pióra zdobiące nieznajomego. - Chyba, że udawał pawia - dodał z kpiącym uśmiechem.
- Proponowałbym, żebyś powiedział, co go tu sprowadza... - rzekł do mężczyzny w czerni - A potem zobaczymy...
Wieloznaczny uśmiech był ledwo widoczny w niezbyt jasnym pomieszczeniu.
- Spocznij wygodnie - wskazał nieznajomemu podłogę, jako że krzeseł w pomieszczeniu było raczej mało.
- Do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, więc bez problemów zdołamy sobie wyjaśnić kilka spraw.
Spojrzał na Agosta.
- Zdaje się, że znasz miasto. Pewnie wiesz, jak się stąd wydostać, bez zwracania czyjejś uwagi...
"Mamy na karku tajemniczych czarnych zabójców" - pomyślał. - "Do tego dojdzie straż miejska... Z pewnością kilku świadków opisze nasz wygląd..."
- Warto by jeszcze zdecydować - dodał z przekąsem - czy pozabijamy się już teraz, czy też trochę poczekamy...
Oparł się o ścianę. Niezbyt ufał swoim towarzyszom i wolał nie mieć żadnego z nich za swoimi plecami.
- Ja bym proponował tę drugą możliwość.
Ręka spoczywająca na rękojeści noża wyraźnie sugerowała, że Justin nie pozostanie bierny, jeśli ktoś wybierze pierwszą opcję...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-01-2008 o 17:02.
Kerm jest offline  
Stary 05-01-2008, 01:03   #24
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Gdy tylko ubrany na czarno pierzasty osobnik pojawil sie w pomieszczeniu Grunthar zerwal sie na nogi i groznie marszczac brwi polozyl prawa reke na rekojesci wiszacego mu na plecach ostrza. Zanim jednak zdazyl cos powiedziec Justin zabral glos. Barbazynca postanowil go wysluchac.

Po jego przemowie mlodzieniec troche sie uspokoil ale nadal trzymal miecz w pogotowiu.
Wydostawanie sie z miasta troche mi nie na reke, ale chyba rozumiem czemu musimy narazie zniknac. Zastanawiam sie tylko poco robic to pokryjomu. Powinnismy wyrznac sobie wyjscie z tego smierdzacego stechlizna miejsca a nie skradac sie jak nie przymierzajac mroczne elfy.- pochwili przypomnial sobie ze kilku z tej "chwalebnej" rasy znajduje sie w pomieszczeniu i dodal :
-Mam nadzieje ze nikt nie poczul sie urazony. Cha Cha Cha.
Nastepnie nawiazujac do ostatniej czesci wypowiedzi Justina powiedzial.
W sumie to opcja druga wydaje sie lepsza, ale i pierwsza z nich ma pewne zalety. Mimo to pierw chcialbym dowiedziec sie o co w tym wszystkim chodzi. Ja w przeciwnienstwie do was jak mi sie wydaje mam pewne wazne sprawy natury " prywatnej" do zalatwienia w tym szambie zwanym miastem.
W sumie niektorzy z was byli zdziwieni tym ze jakis tam barbazynca wypowiada sie w sposob ni jak majacy sie do typowego steerotypu glupiego osilka. Nie mogliscie wszak wtedy wiedziec iz Grunthar nie otrzymal typowego wychowania z Doliny Lodowego Wichru.
 
Marcellus jest offline  
Stary 06-01-2008, 21:24   #25
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vilastrian stał przy ścianie w cieniu, patrząc jak grupa wchodzi do chaty. Składała się ona z dwóch Mrocznych Elfów, jednego Krasnoluda i trzech Ludzi. Tajemnicze Drowy i niski Krasnolud sprawiali wrażenie najmniej dziwnych z całego towarzystwa, zaś uwagę najbardziej przyciągał olbrzym i łysy człowiek, trochę mniej mężczyzna w czerwonym płaszczu, który jako ostatni wchodził do domku.
Półelf poruszył sie gwałtownie, odchodząc od ściany. Wiedział, że ostatni człowiek zauważy go, jeśli choć trochę potrafi patrzeć, ale nie dbał o to, gdyż nie wiele go to obchodziło.
Szybko zniknął za rogiem i przypomniał sobie plotko chodzące o tym budynku.
Chata przemytników. Logicznie rzecz biorąc skoro była lub jest to siedziba przemytników, ma tajne przejście łączące ją z portem-pomyślał, dochodząc do portu.
Musi to być względnie blisko przypływających statków, ale w najmniej spodziewanym miejscu-myślał dalej, szukając i rzeczywiście była ukryta klapa. Rozejrzał się czy nikogo nie ma, nastawił się na nasłuchiwanie, a kiedy stwierdził, że nikogo nie ma w pobliżu, otworzył ją i wszedł, zamykając za sobą.
Ciemny korytarz nie był dla niego zbytnią trudnością, gdyż mając w sobie krew Elfów widział w ciemnościach nie gorzej niż one. Dalej był w stanie rozróżnić szczegóły.
Szedł stosunkowo krótko krótko, a kiedy korytarz zakończył się, spojrzał w górę, gdzie zobaczył kolejną klapę. Delikatnie uchylił ją sprawdzając, czy nie ma nikogo w pokoju, a gdy stwierdził, że jest sam, wyszedł. Opuścił ją z dosyć dużej wysokości. Rozległo się ciche stuknięcie, po czym swobodnym krokiem udał się do cienia, w którym się ukrył.
Zauważył, że w stercie drewna jest wielki szczur, na co uśmiechnął się, gdyż był to zabawny zbieg okoliczności.
Za chwilę do pokoju wszedł owy łysy człowiek, który nogą trącił zbiór desek, z których wybiegł szczur, więc człowiek wzruszył ramionami i wyszedł.
Po chwili Vil postanowił się ujawnić i wyszedł z pokoju, pokazując się. Widział reakcje wszystkich, ale kompletnie je zignorował, wiedząc, że nie zaatakują.
-Widziałem go chwilę wcześniej. Szedł za nami. Śledzeniem bym tego nie nazwał... Wprost rzucał się w oczy. Chyba, że udawał pawia. Proponowałbym, żebyś powiedział, co go tu sprowadza... A potem zobaczymy...-stwierdził blondyn.
-No cóż, kto mówił, że chciałem was śledzić. Po prostu tak bardzo rzucaliście się w oczy, że trudno było was nie zauważyć. Musiałbym być ślepy i głuchy, by was nie dostrzec, chociaż nie wiem czy i wtedy udałaby mi się ta "sztuka". Gdybym chciał być niezauważony to nie zobaczyłbyś mnie nawet jeśli wiedziałbyś gdzie patrzeć. Inną sprawą jest to, że nie muszę się przed nikim tłumaczyć-najpierw w jego tonie panował nieprzenikniony lód i ironia, a potem stopniowo przechodziło to w słowa ostrzejsze niż brzytwa, którymi ciął wszystko, co znajdowało się w granicy słyszalności. Mówiąc to, zdjął z siebie wszystkie pióra, by nikt nie był w stanie rozpoznać do jakiego stworzenia należą. Szczerze wątpił, żeby któreś z nich, a szczególnie ludzki ignorant, uważający, że przypiął je dla zabawy, potrafili rozpoznać zwierzę posiadające te pióra, ponieważ nawet Druid miałby z tym problemy.
On jest aż tak niezwykły-pomyślał, chowając pióra, dlatego że ostrożność nie zawadzi.
-Spocznij wygodnie-dodał blondyn.
-Wybacz, ale nie skorzystam-mruknął, po czym człowiek znów zabrał głos:
-Do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, więc bez problemów zdołamy sobie wyjaśnić kilka spraw. Zdaje się, że znasz miasto. Pewnie wiesz, jak się stąd wydostać, bez zwracania czyjejś uwagi...
-Tak dyskretnie zabijaliście, że niemożliwym jest, by was ktokolwiek widział, więc możecie swobodnie wyjść z miasta-stwierdził sarkastycznie Półelf.
-Warto by jeszcze zdecydować czy pozabijamy się już teraz, czy też trochę poczekamy...-dodał mężczyzna w czerwonym płaszczu.
-Jeżeli będziecie to robić tak cicho jak poprzednim razem, to odradzam, ale wasz to wybór. Ja sobie popatrzę-dodał.
-Wydostawanie sie z miasta trochę mi nie na rękę, ale chyba rozumiem czemu musimy na razie zniknąć. Zastanawiam się tylko po co robić to po kryjomu. Powinniśmy wyrżnąć sobie wyjście z tego śmierdzącego stęchlizną miejsca a nie skradać sie jak nie przymierzając Mroczne Elfy. Mam nadzieje ze nikt nie poczuł sie urażony. Cha Cha Cha-powiedział olbrzym.
-Szczerze? Kiepski pomysł, gdyż jak łatwo policzyć was jest sześciu przeciwko wszystkim strażnikom i nie tylko im. Może i potraficie poradzić sobie z częścią, ale prędzej czy później zmęczycie się i zginiecie lub zostaniecie wtrąceni do lochów. Uśmiecha się wam takie rozwiązanie? Nie sądzę. Poza tym część Mrocznych Elfów pewnie zaproponowałaby coś podobnego, a część byłaby bardziej rozsądna i wyszła po cichu-stwierdził jakby od niechcenia.
-W sumie to opcja druga wydaje sie lepsza, ale i pierwsza z nich ma pewne zalety. Mimo to pierw chciałbym dowiedzieć sie o co w tym wszystkim chodzi. Ja w przeciwieństwie do was jak mi się wydaje mam pewne ważne sprawy natury "prywatnej" do załatwienia w tym szambie zwanym miastem-ciągnął człowiek, na co Vilastrian wzruszył ramionami.
-Być może będę potrafił wam pomóc wydostać się po cichu. Niczego nie obiecuję i nie będzie to czyn społeczny, ani pomoc z dobrego serca. Zaproponujcie cenę, a ja zdecyduję się czy pomóc wam czy nie-rzucił obojętnym tonem. Nie zależało mu ani na pieniądzach ani na niczym innym, gdyż sam miał całkiem sporą sumkę, z którą nie wiedział co robić. Wątpił również, by któryś z nich miał mu coś do zaoferowania.
Wiedział, że niektórzy reagują na takie oferty agresywnie, więc założył ręce na piersi, skąd miał krótką drogę do pasa, z którego mógł błyskawicznie wyjąć broń, jednakże jeśli któremuś zachce się pomyśleć chwilę, doceni propozycję, gdyż tylko on był niewidziany w ich towarzystwie i mógł swobodnie chodzić po mieście.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-01-2008, 18:05   #26
 
Kaaphilus's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaaphilus nie jest za bardzo znanyKaaphilus nie jest za bardzo znanyKaaphilus nie jest za bardzo znanyKaaphilus nie jest za bardzo znanyKaaphilus nie jest za bardzo znany
Od wejścia do budy starał się zbytnio w oczy nie rzucać. Otoczył się porządnie płaszczem zamiatając jego strzępami brudną podłogę. Niby w domku jakim byli a z zimna mu już tyłek odmarzł. Oparł się o ścianę marudząc dość słyszalnie, kto to widział by kryć się w jakimś domku niczym szczury? Wtedy właśnie usłyszeli chrobotanie irytujące, zza otwartych drzwi wybiegł szczur..
-Chowamy się jak to przeklęte zwierze, pomyślał z niesmakiem, a przecież wystarczy wyjść. Oczom jego czułym ukazał się dziwaczny człowiek, w pierwszej chwili za jakiegoś ptaka go wziął, nie to człowiek czy coś na tą modłę, dziwak. Nim jednak zdążył choćby zareagować dotarły do niego słowa Justina.

- Proponowałbym, żebyś powiedział, co go tu sprowadza... A potem zobaczymy... Spocznij wygodnie. Do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, więc bez problemów zdołamy sobie wyjaśnić kilka spraw.
Szczerze nie popierał takiego rozwoju wydarzeń, korzystniej byłoby zabić nowoprzybyłego i po sprawie. Mimowolnie dłoń na rękojeści sztyletu położył, zmrużył niepewnie oczy i dalej przyglądał się zdarzeniom przed nim. Dalszej części przemowy blondyna już nie słuchał, skupił całą uwagę na nieznajomym. Dopiero ponure porównanie skradania się do zabiegów swej rasy wytrąciło go z równowagi. Zgrzytając zębami i zaciskając mocno zęby uciszył przekleństwo jakie na usta mu się cisnęło. Zapamięta to, był zbyt dumny ze swego dziedzictwa aby zapomnieć.
-Bylebyśmy wyszli jak najprędzej, nudzi mnie to miasto, nudzi mnie ta afera, najlepiej już zająć się owym skarbem.-Znów pogrążył się w rozmyślaniach, znów mówił do siebie we własnych myślach. Gdy usłyszał ofertę Vilastriana Quento znów zaklął pod Noem szpetnie, a kto go o pomoc prosił?
-Śmierdząca góra ścierwa, dowiedzieć się o naszych planach musiał.-Pomyślał i westchnął gorzko. Każdy kolejny napotkany chyba będzie ich niepokoił, cóż za parszywe miejsce.

-Dobrze człowieku- Drugie słowo wypowiedział z nieprzyjemnym uśmiechem, najwyraźniej nie zauważył znaków iż jest to tylko w połowie człowiek.-Zapłacić, coś pewnie zapłacimy, musisz jednak się spieszyć, dłużej w tej namiastce miasta nie wytrzymam.
 
__________________
Zawrzeć ryje i klimacić... o.O

Ostatnio edytowane przez Kaaphilus : 09-01-2008 o 18:16.
Kaaphilus jest offline  
Stary 09-01-2008, 18:51   #27
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Ehhh, zloto zloto i jeszcze raz zloto- ludzie z miasta, ktorzy uwazaja sie za niby takich Cywilizowanych i wogule sa opetani zlotem. Tylko ono sie dla nich liczy.-pomyslal olbrzym, krecac ze smutkiem glowa.
Znudzony usiadl na podlodze opierajac sie plecami o sciane. Miecz w pochwie ulozyl na kolanach, tak by moc w kazdej chwili go wyciagnac.

Postanowil poczekac az sprawa sie rozwinie. Mial troche pieniedzy ktore zabral z legowiaska ojca, ale jesli pol-elf zarzada wiekszej ceny barbazynca poradzi sobie bez jego pomocy. Tak jak zawsze. Chociaz spewnoscia bylo by duzo latwiej wydostac sie stad z pomocom calej druzyny. Pod warunkiem oczywiscie ze tak roznorodna grupa moze i zechce dzialac razem.
Co bylo malo prawdopodobne, potym co widzial do tej pory : szansa jedna na milion - ale moze sie udac.
 

Ostatnio edytowane przez Marcellus : 09-01-2008 o 18:53.
Marcellus jest offline  
Stary 11-01-2008, 08:46   #28
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Krasnolud nie odzywał się przez większość czasu. Pocóż, skoro i tak oni wiedzą najlepiej? Przecież to oni są mistrzami strategi, a on tylko ciemną, pracującą masą.

-Tak dyskretnie zabijaliście, że niemożliwym jest, by was ktokolwiek widział, więc możecie swobodnie wyjść z miasta-stwierdził sarkastycznie Półelf.

- Dobrze Elfie. Idąc za Twoją radą następnym razem poprosimy przeciwników o zmianę lokacji walki. Tak będzie pasowało?- Warknął wściekle.

Nielubił takich osób. Głupie Elfy myślące, że mogą sarkastycznie podchodzić do innych, gdyż obojętnie od sytuacji będą mieli racje. Ta ich marna pyszałkowatość. Ciekawe co by mu dała podczas walki.
Nie miał jednak czasu na głupie przekomażanki. Zaczynał się wstęp do wyprawy. I czas na wielką politykę.

- Widzę, że zawszelką cenę chcecie stąd wyjść. I co dalej? Gdzie chcecie się udać?- Odchrząknął i wyjął bukłak z piwem.- Tak więc. Gdzie chcecie iść? A jeśli wyznaczyli nagrodę za schwytanie nas? Jakiś pościg?- Wyciągnął w kierunku każdego bukłak, jednak tylko z grzeczności. Nie miał jeszcze zamiaru częstować ich swoim piwem.- Ewentualnie. Gdybyście tylko raczyli mnie wysłuchać. Mam pomysł. A raczej znajomych, którzy mogą nam pomóc.- Po czym wyjął mapę i rozłożył ją na ziemi.

http://www.barrilungos.com/uploads/m...s_map_full.jpg

-Widzicie tu?- Wskazał palcem punkt na mapie.- To jest Soubar. Miasto, w którym znajduję się Świątynia Dębu, a tak się składa, że mam tam dobrych znajomych. Mogliby zaopatrzyć nas w żywność, założyć na nas stan azylu i pokuty, oraz odwszyfrować tajemnicze znaki na papirusie. Bylibyśmy tam bezpiecznie przed strażnikami miejskimi. W Mieście Wspaniałości takich rzeczy nie traktuje się z przymrużeniem oka. Ba! Za takie się zabija. I to jak zabija, panowie.- Odchrząknął jeszcze raz i pociagnął łyk z bukłaka. Jeszcze raz spróbował poczęstować innych, tym razem już bardziej chętnie.- Tak, więc co robimy? No i jeszcze pozostaje sprawa co do wydostania się stąd. Drogi półelfie. Chcesz nas stąd wyciągnąć? Tylko, że za kasę? A nie chcesz może wstąpić do naszej kompaniji? I zdechnąć jak reszta? Przynajmniej w Tobie ozwał się rozsądek. Czyli w sprawach finansowości. Wątpie czy nie masz gotówki. Takim istotom jak Ty ich nie brakuje. I w takim mieście jak tu. Ale zapłacę. Zapłacę z grzeczności, chociaż to moglibyśmy Cię zabić i wydostać się samymi. Jestem grzecznym chłopcem i odrazu uściślijmy wypłatę.- Wyjął sakiewkę i rzucił ją przed Elfa.- Wystarczy? Hę? Tak symbolicznie wasza Królewska Mość. Bowiem nosicie się z tymi piórami jak głupi paw. Tak, więc odrazu przejdźmy do rzeczy. Wystarczy czy nie? I gdzie idziemy po takowej ucieczce z miasta?

Westchnął, wstał i zakręcony bukłak rzucił do reszty. Mało już tam było zawartości, a nawet nie zauważył jak ubyło.

-Najlepiej prześpijmy się z tym. Tylko, że co z Mrocznymi Elfami? Nie, wcale nie chciałem was obrazić. Was się nie da obrazić.- Wyszczerzył do nich zęby. Wiedział, że tych Drowów nieścierpi.
 
Lukadepailuka jest offline  
Stary 11-01-2008, 10:36   #29
 
Eltharion's Avatar
 
Reputacja: 1 Eltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodzeEltharion jest na bardzo dobrej drodze
Przez większość czasu Johan był osobą bierną w rozmowie. Ostatnie wydarzenia nie dały mu się we znaki i też z tego powodu nie był za bardzo zdenerwowany. Rozmyślał tylko co będzie dalej - zabiją nas strażnicy? znajdą nas i spalą na stosie? Próbując się wydostać z tej dziury zarżną nas ludzie w czerni? A może próbując dostać się do skarbu o którym ględził staruch zginiemy w paszczy jakiegoś monstrum? - żadna z tych myśli nie była prawdopodobna dla Drowa lecz były to najprawdopodobniejsze metody śmierci w tej sytuacji.
Johan ze spokojem przyglądał się przybyciu półelfa do kryjówki. Widać było że nie jest to jakiś przybłęda ani kolejna "morda do wykarmienia". z uwagi na jego rasę Johan nie był do niego wrogo nastawiony.

Johan utonął w swoich myślach i przez to zdążył ominąć dialog półelfa z innymi. Ocknął się gdy krasnolud rozłożył mapę na ziemi. Nie mając lepszego wyboru Drow podszedł bliżej i wysłuchał co ma do powiedzenia ten kurdupel.

-Widzicie tu?- Wskazał palcem punkt na mapie.- To jest Soubar. Miasto, w którym znajduję się Świątynia Dębu, a tak się składa, że mam tam dobrych znajomych. Mogliby zaopatrzyć nas w żywność, założyć na nas stan azylu i pokuty, oraz odwszyfrować tajemnicze znaki na papirusie. Bylibyśmy tam bezpiecznie przed strażnikami miejskimi. W Mieście Wspaniałości takich rzeczy nie traktuje się z przymrużeniem oka. Ba! Za takie się zabija. I to jak zabija, panowie. Tak, więc co robimy? No i jeszcze pozostaje sprawa co do wydostania się stąd. Drogi półelfie. Chcesz nas stąd wyciągnąć? Tylko, że za kasę? A nie chcesz może wstąpić do naszej kompaniji? I zdechnąć jak reszta? Przynajmniej w Tobie ozwał się rozsądek. Czyli w sprawach finansowości. Wątpie czy nie masz gotówki. Takim istotom jak Ty ich nie brakuje. I w takim mieście jak tu. Ale zapłacę. Zapłacę z grzeczności, chociaż to moglibyśmy Cię zabić i wydostać się samymi. Jestem grzecznym chłopcem i odrazu uściślijmy wypłatę.- Wyjął sakiewkę i rzucił ją przed Elfa.- Wystarczy? Hę? Tak symbolicznie wasza Królewska Mość. Bowiem nosicie się z tymi piórami jak głupi paw. Tak, więc odrazu przejdźmy do rzeczy. Wystarczy czy nie? I gdzie idziemy po takowej ucieczce z miasta?

Wtedy Johan postanowił wtrącić swoje trzy grosze.
-Złoto. Czuję że nasz nowy kolega chce czegoś innego. Śmiem wątpić iż nie ma on pełnej sakwy. - odwrócił się ku Półelfowi - Nie mylę się przybyszu? – spytał pełnym pewności głosem.
 
__________________
"Jeśli nie nakłonię niebios, poruszę piekło"

gg: 7219074 :)
Eltharion jest offline  
Stary 13-01-2008, 12:03   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Justin z pogardą spojrzał na półelfa.
"Zarozumiały dupek" - pomyślał.
- Już nieraz spotykałem kretynów - powiedział - którym się wydawało, że są lepsi od całego świata. Z doświadczenia wiem, że takich zarozumialców należy omijać szerokim łukiem. Sprowadzają kłopoty nie tylko na siebie, co z łatwością dałoby się przeżyć, ale przede wszystkim na tych, którym towarzyszą.
- Ostatni, jakiego spotkałem - kontynuował - uważał, że jest świetnym tropicielem i zwiadowcą. Niestety, parę osób w to uwierzyło...
- O, przepraszam... To był przedostatni - spojrzenie skierowane na półelfa nie pozostawiało wątpliwości, co do znaczenia tych słów.
- Nie wiem, czy raczyłeś zwrócić uwagę na to, że nie ciebie podejrzewałem o umiejętność wyprowadzenia wszystkich z miasta.
"Wyglądasz, jakbyś własnego tyłka nie potrafił znaleźć bez pomocy mapy" - pomyślał - "a co dopiero bramę miasta. O 'lewym' wyjściu nie wspominając."
- A jeśli coś ci się w nas nie podoba, co łatwo można wywnioskować z twego zachowania, to chciałbym zwrócić twoją uwagę na to, że nikt cię tu nie zapraszał. I łaski nam nie robisz swoją obecnością - dodał obojętnym tonem. - Chcesz zostać - proszę bardzo. Ale wtedy daruj sobie tę manię wielkości. Tudzież ten ironiczny ton, dość śmieszny w tej sytuacji.
- Zaś jeśli zdecydujesz się nas opuścić, to tam są drzwi - wskazał ręką. - Szerokiej drogi. Parę kroków i wszyscy będą szczęśliwi.
Nie interesując się tym, co zrobi półelf zwrócił się do krasnoluda.
- Sądzę, że masz rację. Z ta świątynią, rzecz jasna, a nie z tymi pieniędzmi. Lepiej zachować je na lepszą okazję. Mam wrażenie, że z nim - wskazał głową półelfa - jest jak w tym znanym powiedzeniu o krowie. Im więcej ryczy, tym mniej mleka daje. Też może być tylko mocny w gębie.
- Poza tym - dodał - jak możesz posądzać tak zacną osobę o to, że brak mu gotówki? Z pewnością nie dla garści złota wkroczył w nasze gościnne progi i zniżył się do przebywania w tak podłej kompanii. W zasadzie zastanawiam się, czy to nie my powinniśmy natychmiast opuścić to pomieszczenie i zostawić jego dostojność, by mógł w ciszy i samotności rozkoszować się swoją wielkością i wyższością nad wszystkimi istotami tego świata...
- Ile czasu trzeba - rzekł, zmieniając temat - by dotrzeć do tej świątyni?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-01-2008 o 19:34.
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172