Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2008, 15:21   #116
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Dość zabawne – mruknął do siebie Lasalle, chociaż tak, by go inni słyszeli. – Monesieur Sorre Kostllehr oczekuje od wszystkich dokumentów. Bien sur! Nic mi do tego, skoro nie chce współpracować, ale ciekawym, jakich dokumentów zażąda od niego książę, żeby potwierdził swoją pozycję, albo na kogo się powoła. Interesujące. Facet bowiem przedstawił się, jako doradca prawny księcia, ale wyznaczony i opłacany przez Camarillę, no i na usługi reprezentanta Camarilli na tym terenie. Roland sam go wynalazł, czy co? Ech, skoro tak, to niech się książę pakuje w kłopoty samodzielnie.

- Panowie wybaczą
– zwrócił się do wszystkich głośno, – książę prosił, by rada zastanowiła się nad zadaniami. Jak państwo wiedzą, ja do niej nie należę i mam decydujący głos jedynie w przypadku spraw spornych. Niemniej, jeżeli będę mógł panom jakoś pomóc, chętnie się przysłużę. Telefon do mnie, państwo znają. Panie Karolu – zwrócił się do Lipińskiego. – Poszukując na internecie informacji kulturalnych w Reykiaviku dowiedziałem się, że Departament Romanistyki i języków klasycznych na Haskola Islands, czyli Uniwersytecie Islandzkim organizuje wieczór z muzyką klasyczną włoskich twórców. Nie wiem, jak to będzie wyglądać, ale mam zamiar się przejść posłuchać wykonania przez islandzkich muzyków melodii Belle Italie. Wygląda to, biorąc pod uwagę informacje internetowe, raczej na coś sensownego, zapowiedziano wybitnych miejscowych skrzypków, pianistów. Aczkolwiek kompletnie nie znam tutejszej bohemy, jednak tak czy siak planuję się nieco odprężyć przy klasycznych dziełach. Wspominam, bo może jest pan zainteresowany? Jeżeli tak, zapraszam z miłą chęcią i postaram się o bilety. Rzecz jasna, wszyscy obecni będą mile widziani – dodał rozglądając się. – Nawet książę, jeżeli tylko będzie miał ochotę.

Księcia jednak nie było. Poszedł pogadać z Herr Kostllehrem. No trudno, powie mu się później, albo wcale. Szczerze zadowolony z odpowiedzi na oczekiwanie przedstawienia mu dokładnego raportu wiedział, ze teraz nikt nie może mu zarzucić braku zaangażowania. Skoro bowiem facet pobiera pieniądze z Camarilli, to ktoś go musi znać i ten ktoś go nie poinformował, tym lepiej dla niego, uśmiechnął się.

Wysłuchawszy odpowiedzi pozostałych wampirów wyszedł na podwórko przechodząc nieopodal księcia Roberta rozmawiającego ze swoim doradcą. Czekał na niego Stephen. Kamerdyner miał przy uchu telefon komórkowy i właśnie kończył kolejną rozmowę z biurem nieruchomości.
- I jak sytuacja?
- Obecnie, panie hrabio, przedstawiłem nasze oczekiwania kilku największym biurom nieruchomości w Reykiaviku. Samotny dom, willa nadająca się do przebudowy. Odpowiednio duży z ogrodem. Najlepiej niedaleko „pałacu”
– powiedział skrzywiając wargi – obecnego księcia. Jeśliby jednak takiego nie było, to w grę wchodzi cały obszar Reykiaviku a nawet tereny podmiejskie. Wypożyczyłem także samochód dla pana. Jak zwykle biały. Pańska ulubiona Toyota Camry.
- Lubię kilka marek.
- Owszem, ale Toyotę mieli akurat na składzie. Mogą nawet dostarczyć tutaj. Natomiast pytałem jeszcze o inne. Hyundai Sonata V6, Saab 9-3, Volvo S60. Niestety, nie mają ich na składzie. Natomiast Chryslera Sebringa, Dodge Stratusa posiadają, ale akurat wypożyczone, więc trzebaby poczekać na oddanie przez turystów, którzy nimi obecnie poruszają się. Ponadto ten drugi złotawej barwy, pytałem zaś szczególnie o białe.
- Doskonale się spisałeś. Niech samochód będzie zarezerwowany. Nie wiem, jak długo jeszcze tutaj mi zejdzie. Możliwe więc, że poprosimy ich o dostarczenie dopiero do naszego nowego lokum.
- Tak, tą sprawę także poruszyłem. Zamówiłem na czas nieokreślony dwa pokoje w CenterHotel Skjaldbreid na ulicy Laugavegur. Póki nie uda się kupić oraz przebudować odpowiedniego domu dla pana hrabiego. Nasze rzeczy już zostały tam przesłane z 4th Floor Hotel .
- Kiedy ci się to udało? Jak zawsze perfekcyjny.
- Kiedy jaśnie pan spał. Teraz raczej biura nieruchomości nie działają
.

Pozostawiwszy Stephena Antoine wszedł do holu i zamyślił się. Czas był na kolejny kontakt z wiedeńską władzą. Wykręcił numer.
- Tak? Kto mówi? – Odezwał się charakterystyczny cierpki głos de Gou
- Czy rozmawiam z Bickiem de Gou? Bliskim współpracownikiem radcy Etriusa? – Obydwaj wiedzieli, kto jest kim, gdyż obydwaj byli wyświetlani na ekranach telefonów każdego z nich. Nie mniej, nie przepadali za sobą, chociaż zdawali sobie sprawę z wagi współpracy. Stąd pomiędzy nimi panowała zwykle dość cierpka przyjaźń naszpikowana szeregiem uszczypliwości.
- Tylko bez sarkazmu, panie Lasalle.
- Dlaczegóż pan uważa, monesieur, że to sarkazm?
- Pan doskonale wie, ale mniejsza z tym. Jakieś ciekawe informacje, czy tylko pan zajmuje się czymś, co wy, Toreadorzy, nazywacie wtopieniem się w twórczego ducha danego miasta?
- Wspominał pan, żebym nie używał jakiś sarkazmów, czy się przesłyszałem
? – Zareplikował Antoine. – Wie pan doskonale z poprzedniego raportu, co tu się wyprawiało. Inna rzecz, że wszystko wydaje się zmierzać ku normalizacji. Książę Roland przekazał władzę nowemu księciu.
- Aaa, temu. Zapomniałem, jak on się nazywa.
- Robert Aligarii z Ventrue, zwany Stańczykiem
– podpowiedział Toreador.
- Mniejsza z nim.
- Tak, a coś jeszcze chce pan wiedzieć interesującego?
- Czy sighnor Giuliano Postini odezwał się do pana
? – Zmienił nagle temat porzucając dotychczasową obojętność. Jego głos zdradzał pewne napięcie oraz prawdziwe zainteresowanie sytuacją.
- A, Giuliano ...
- Tak, pański dawny mentor.
- I ekgzekutor.
- Tak, egzekutor.
- A co z nim?
- To ja się pytam
– szybko odpowiedział de Gou
- Być może? A dlaczego miałbym panu powiedzieć? Wszak to nie jest sprawa związana z Radą Camarilli, a przynajmniej nie z pana dziedziną?
- Wszystko jest związane z Radą Camarilli
– twardo rzekł de Gou.
- Naprawdę? – Rzucił Lasalle – No to nie spotkałem.
- Panie Lasalle.
- Tak, panie de Gou?
- Pan Postini wyruszył, jak pan pewnie wie z misją, dość tajną. Tak się składa, ze jestem zainteresowany informacją o niej. Wygląda na to, że pan doskonale wie o czym mówię, unikając jasnych odpowiedzi.
- Ależ mości de Gou, sprawy prywatne pana są dla mnie kwestiami tylko i wyłącznie pańskiej osoby. Dotyczy to także prywatnych spotkań. Chciałbym, ażeby działało to obustronnie.
- Czyli wie pan, co to za sprawa i nawet się pan spotkał z mentorem
– ni to stwierdził ni to zapytał de Gou.
- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Jeżeli zaś, czysto hipotetycznie, wiedziałbym, na czym polega ta misja lub miałbym w niej udział, doskonale pan wie, ze nie mógłbym panu powiedzieć, a nawet więcej, musiałbym udawać, ze nie mam o niczym pojęcia.
- Panie Lasalle, odłóżmy na bok gierki. Pan wie coś, co ja potrzebuje wiedzieć, a ja mam trochę większe wpływy. Jeśli nie chce mi pan, rzecz jasna, czysto hipotetycznie, przekazać tej informacji, to gotowy jestem ja kupić za cenę przez pana wskazaną. Rzecz jasna, jeśli pan rzeczywiście coś wie.
- Dobrze. Odłupmy na bok gierki. Nie wiem, co to za misja i nie widziałem się z mentorem.
- Ale planuje się pan zobaczyć?
- Na obecną chwilę nic na ten temat nie wiem.
- Nic? Będę przypominał panu o naszej obecnej rozmowie. Pewnie nie raz się jeszcze zapytam. Poczekamy, może jednak albo się pan z nim spotka, albo sobie przypomni.
- Może, ale póki co, nie wiem o co panu chodzi i zadzwoniłem tu wyłącznie w celu poinformowania pana, ze nowy książę podejmuje wysiłki w celu naprawienia sytuacji w mieście.
- Do widzenia panu. Informację przyjąłem
– rzucił de Gou. – Proszę naprawdę zastanowić się nad moją propozycją.

Krótkie „Pip!” informujące, iż de Gou przerwał rozmowę brzmiało, zanim Lasalle zdołał powiedzieć „Do widzenia”. Widać de Gou rzeczywiście potrzebował tych informacji, tyle, że Toreador naprawdę ich nie miał. Mógł wprawdzie zamienić jeszcze kilka słów z de Gou na temat Sorre Kostllehra. Tym przyboczny Etriusa na pewno by się zainteresował. Tylko po co? Pewnie kazaliby mu coś robić, a on chciał mieć po prostu urlop i niech się cały książę samodzielnie użera z burdelem panującym w mieście. Skoro taki skory do władzy, proszę bardzo. Zobaczy, co to jest ponosić odpowiedzialność. On chce mieć trochę spokoju, trochę aktywnego odpoczynku i tyle. Swoje będzie robił, natomiast reszta się zobaczy. Powoli skierował się z powrotem do pokoju, gdzie naradzali się członkowie rady.
 
Kelly jest offline