Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2007, 12:48   #111
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Aligarii. Po prostu książę Robert Aligarii.- odezwał się Książę spokojnym, zimnym tonem- już dawno nauczył się nie reagować na wyzwiska, obelgi, obrazy. Kolejne plusy jego "kariery" jako błazna? Któż może to wiedzieć... Wolał być więc "drewniakiem sflaczałym" niż "Stańczykiem"...

Wzrokiem spiorunował nieświadomego tego Archonta- cokolwiek Antoine sobie wyobrażał, nie mieściło się to w umyśle Roberta, "ukształtowanym" jeszcze za dawnych czasów. Wtrącać swą wypowiedź przed słowa władcy to się nie godzi- ale w obliczu całej rady załatwiać swoje prywatne sprawy!? Jeżeli pragnie raportów, niech poprosi o to prawnika po jego audiencji u księcia, nie w jej trakcie.

- Ekhm...- chrząknął Robert, by dać znać Lasalle by teraz dał mu chwilę na wypowiedzenie paru zdań- Bardzo miło mi poznać współpracownika mego poprzednika, panie Kostllehr. Jestem osobą nad wyraz wymagającą, jednak wydaje mi się, iż będzie pan w stanie wywiązywać się sumiennie ze swych obowiązków... I jak to rzekł pan Lasalle, muszę poprosić pana o parę sprawozdań, sporządzonych w trybie natychmiastowym. Przede wszystkim interesowałyby mnie kartoteki kolejnych kainitów- z pewnością prowadzi pan jakiś spis ich przewinień, nawet tych zatuszowanych, chociażby po to, by prezentować je przed Camarillią. Dalej, interesuje mnie również działalność innych istot nadnaturalnych na terenach miasta- chodzi mi głównie o ich konflikty z prawem bądź donosy tutejszej ludności na występowanie owych istot. Gdy wszystko to zostanie załatwione, chciałbym również odbyć z panem rozmowę, w której zostałyby mi przybliżone co ważniejsze paragrafy prawa Islandii- znajomość zasad obowiązujących w danym miejscu to w końcu podstawa.- skończył i odruchowo uderzył laską o ziemię.

- Emh...- Sorre wydawał się odrobinę zmieszany płynnością, spokojem i stylem mówienia Aligariego- Przede wszystkim potrzebuje dowodu na to, iż to pan jest księciem miasta.- powiedział już normalnym, znów pewnym siebie głosem.

Twarz Roberta skrzywiła się delikatnie, lecz nie zważając na to wyjął z kieszeni płaszcza, powieszonego w rogu sali, list otrzymany w Wiedniu o Rady. Podając go człowiekowi zaprezentował mu też swój sygnet.

- Mam jeszcze gwizdek, który dał mi dawny książę. Czy to już wystarcza?- spytał Stańczyk, wpatrując się w oczy rozmówcy.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 03-01-2008, 23:12   #112
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Karol Lipiński

„No i większość spraw rozwiązała się sama” – Pomyślał Karol, gdy prawnik oświadczył, czym w istocie się zajmuję. Kompozytor z uwagą przyglądał się przybyłemu, w końcu posiadał ogrom niezbędnych informacji, bez których rządzenie w Rejkiawiku będzie niemożliwe. Zaraz jednak po tym, jak Archont a później Książe zaczęli prosić go o setki raportów Karol wyjął za pazuchy mały kajecik i zaczął w nim skrobać sprawiając wrażenie jakby bądź, co bądź ważna rozmowa w ogóle go nie obchodziła.


- Proszę jeszcze zostawić adres pobytu pozostałych kainitów i to wszystko, dziękujemy panu. – dopiero, gdy Stańczyk skończył Lipiński podniósł wzrok z za zeszyciku i spojrzał wyłupiastymi oczami na Kostllehra . Jakby od niechcenie odezwał się do prawnika a barwa jego głosu stała się sucha i karcąca, nic nie zostało z łagodności i melodyjności w głosie Nosferatu

– A następnym razem proszę pamiętać, że zebrania Rady miasta to nie przyjęcia gdzie każdy ma wstęp wolny, tyczy się to wszystkich bez wyjątku.


„Smarkacz, któremu za dużo było można najwyraźniej, ale to się już skończyło. Teraz albo pozna swoje miejsce albo…wyleci jak dobry muzyk z orkiestry, który w swojej pusze zapomina gdzie jego miejsce i sam zaczyna dyrygować resztą muzyków zapominając wszakże o kompozytorze.”


Karol udzieliwszy dobrej rady człowiekowi wstał z miejsca i wydawało się, że ponownie zabierze głos na forum zebranych, ale tym razem zbliżył się do Księcia.

- Mogę prosić na chwilę – odciągnął swojego zwierzchnika na stronę i przyciszonym głosem powiedział. – W trosce o bezpieczeństwo mam pewną propozycję, ale łamię ona jeden z pańskich pierwszych zakazów. Chodzi o stworzenie małego oddziału podległych mi gryzoni, które będę informowały mnie o każdym ruchu w promieniu kilku kilometrów, dzięki czemu nic się nie prześlizgnie do pałacu bez mojej wiedzy. Proszę się nad moją propozycją dokładnie zastanowić a co do wywiadu na temat innych nadnaturalnych stworzeń to zasięgnę informacji z innego źródła w końcu jeden z moich braci mieszka gdzieś w Rejkiawiku . Nie ufam ludziom pokroju tego człowieka.
 
mataichi jest offline  
Stary 04-01-2008, 13:56   #113
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zamiast patrzeć na swych rozmówców, prawnik obejrzał wyciągnięte przez Aligariiego rzeczy, a nastepnie sam wyjął mały, obity czarną skórką notes i począł skrzętnie coś notować. Kiedy po wypowiedziach Archonta, Roberta i Karola zapadła cisza, mężczyzna ów podniósł wzrok na zgromadzonych i z – typowym dla siebie – uśmiechem, zaczął mówić, raz po raz zaglądając do skoroszytu.

- A więc tak... Nie wiem czemu zawdzięczam aż takie zaufanie, jednakże trochę panowie przecenili moją rolę, zachowując się – bez obrazy – jak tonący, którzy chwytają się każdego źdźbła. Pana Archontatu zwrócił się do Antoine’a - muszę zmartwić, jednakże nic mi nie wiadomo o pańskiej roli i bez stosownego dokumentu, nie mogę udostępnić panu żadnych informacji. Jak już wspominałem, jestem doradcą księcia i to jego poleceniom podlegam. Więc jeśli pan Aligarii wyrazi zgodę...

Sorre rozłożył bezradnie ręce, choć jakoś nie było widać w jego postawie faktycznego współczucia.

- Mój drogi książę, - teraz prawnik zwrócił się do Stańczyka, lekko przy tym się kłaniając na znak szacunku – moja praca i wspomniany raport to przede wszystkim zestawienie kosztów. Sir Rolandowi starczało zazwyczaj ustne sprawozdanie, więc niestety nie mam pełnego raportu przy sobie, ale wedle życzenia, mogę je jeszcze dziś przesłać przez kuriera. Są to po prostu koszty, jakie wiążą się z utrzymaniem tej posesji, kółka szachowego, kościoła, stacji krwiodawstwa oraz pokrywaniem szkód i tuszowaniem wybryków Brujahów, a także Malkavian, choć - jak wiadomo – ci drudzy są spokojniejsi jednak.

Mężczyzna odchrząknął, jakby zaschło mu w gardle, po czym z garniturem białych zębów na wierzchu, zwrócił się do Karola. W jego oczach widać było obrzydzenie dla kreatury – jaka w jego oczach musiał być Nosferatu.

- No i tym sposobem przechodzimy do kolejnego „polecenia”. Otóż, jeśli pan w kapeluszu jeszcze nie wie, to nie jestem nadworną niańka, lecz prawnikiem i nie interesuje mnie umiejscowienie Kainitów do czasu wszczęcia przez nich jakichś zamieszek. Najwyżej więc mogę wskazać– za pozwoleniem księcia oczywiście – miejsce ostatniej burdy, urządzonej przez Brujahy. Natomiast co się tyczy spotkania rady, – tu rozejrzał się znacząco po sali, uśmiechając się jeszcze szerzej na widok tablicy – pan wybaczy, ale to miejsce jakoś nie zasugerowało mi tak ważnego w swym wydźwięku i randze zebrania. Proszę o wybaczenie mej niedomyślności... Wobec tego opuszczam państwa. Książę Aligarii, poczekam w samochodzie aż znajdzie pan dla mnie czas, by poczynić stosowne ustalenia. Żegnam panów i życzę... owocnych obrad.

Sorre Kostllehr ukłonił się głęboko, po czym zniknął za drzwiami „klasy”.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 04-01-2008 o 14:00.
Mira jest offline  
Stary 06-01-2008, 14:26   #114
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Coraz więcej nowych faktów, coraz więcej niepokojących informacji... Uznanie Malkavian za "tych spokojniejszych" zmroziło krew w żyłach Roberta, której i tak zaczynało mu powoli brakować. Jeżeli więc ma na swoich terenach Brujahów, którzy zachowują się jeszcze gorzej niż banda Jezusów... To będą ciężkie lata.

Słysząc słowa Karola, Aligarii zamyślił się na chwilę. Nosferatu miał naprawdę dobry pomysł, dość niekonwencjonalny, lecz co w tym mieście można nazwać konwencjonalnym? Taaak, "wymruczał" w myślach wampir, to może być całkiem niezłe... A do tego całkiem w ich stylu...

- Wyrażam zgodę.
- odparł po chwili, uśmiechając się delikatnie- Pod jednym warunkiem- absolutna kontrola. Zaraz po stworzeniu oczekuję raportu i spisu szczurów, dodatkowo każda informacja przez nie zdobyta i przetłumaczona przez pana ma być najpierw analizowana przez nas, później zaś powszechnie ogłaszana. Zgadza się pan na takie warunki, monsieur Lipiński?- spytał wampir i poczekał jeszcze chwilę na odpowiedź.

A potem ruszył w kierunku drzwi.

- A teraz zostawiam państwa na chwilę, niechaj będzie to dla was moment tajnej i niezależnej od księcia narady. Za parę minut powrócę, wówczas ustalimy dokładny podział obowiązków tak, by każdy był szczęśliwy.- oznajmił Stańczyk, zostawiając radnych za sobą. Powolnym krokiem, co chwilę uderzając o ziemię laską, zmierzał w kierunku samochodu.

Kostllehr już go wypatrywał. Gdy tylko zbliżył się do wozu, prawnik otworzył mu drzwi- w prawdzie zrobił to tylko od wewnątrz, nie wychodząc by powitać dostojnego władcę miasta, lecz po poznaniu średnio wykwintnych obyczajów Sorre i ten gest cieszył Księcia.

Pierwszą część rozmowy stoczyli szeptem tak cichym, iż nawet siedzący na tylnym siedzeniu nie dosłyszałby nawet pół słowa.

- Natomiast drugą rzeczą, o której chciałbym porozmawiać...- zaczął Aligarii po krótkiej przerwie, którą Sorre wykorzystał do zapisania paru słów w swym kalendarzu- To owy raport. Spis wszelkich wydatków proszę przesłać mi poprzez kuriera jeszcze tej nocy, tak jak mówiliśmy na dole. By jednak nie zmuszać pana do większego wysiłku tego wieczora, chciałbym by opowiedział mi pan o wszelkich szczegółach związanych kościołem, stacją krwiodawstwa i kółkiem szachowym. Mój poprzednik zyskał te przybytki? W jaki sposób one funkcjonują? Gdzie się znajdują? Tych informacji może mi pan chyba udzielić w tej chwili, bez sprawdzania niczego w papierach bądź w tych elektronicznych maszynach do gromadzenia danych...- nieudolnie określił komputer Robert.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 06-01-2008, 23:36   #115
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wszyscy (bez Roberta)

Karol Lipiński skinął tylko głową na słowa księcia, który zaraz potem opuścil salę. Pewne rzeczy rozumiały się same przez siebie i aż podejrzanym zdawało się pytanie Aligariego. Czy był naprawdę skory do dyskutowania o swych rozkazach, a może tylko sprawdzał kompozytora?

Jego przemyślenia przerwało znajome popiskiwanie. Nosferatu uniósł do góry głowę, by w starym wywietrzniku dostrzec pyszczek Beethovena. Ten bojaźliwy gryzoń wolał nie zbliżać się do swego pana, gdy byli przy nim obcy, swój raport zdał więc z bezpiecznego miejsca.

Widząc zwierzątko, Brian również skupił się na jego głosiku, żeby pojąć, co też ma do powiedzenia.

W piwnicy nima nic a nicy
Stado dżdżownicy i pół nornicy
Nornica wyssana, oj wyssana
Pewnie przez któregoś pana
Ja się boję, na ich atak stroję
Oni krew piją i żyją, żyją!
A my wtedy nie, to źle.


Beethoven parsknął na potwierdzenie swoich obaw. No tak, jeśli mieli tu mieszkać, trzeba będzie dogadać się z Malkavianami, by nie atakowali szczurów. Tylko jak zmusić tą bandę świrów do posłuchu? Potrzebny był ktoś, kto miał u nich autorytet...

Kiedy Karol znów zagłębił się w swych rozmyślaniach, to Brian oznajmił pozostałym, mocno już zniecierpliwionym członkom rady oraz Archontowi, co gryzoń rzekł.

- Szczur powiedział, że w piwnicach nic nie ma. Tylko nasi Malkavianie się tam pętają i polują na zwierzęta...

- Obrzydliwe...
Antoine skrzywił się z niesmakiem. Miał coraz większą ochotę usunąć się już z tego miejsca.

To zdanie podzielał zresztą Vengador, którego coraz bardziej rozpierała energia. Spojrzał pytająco na swego kompana podróży - Carla Junga. Ten jednak całkiem zatonął we własnych myślach. Tremere, wciąż rozważał słowa księcia oraz jego propozycję, by każdy członek Rady miał swoją dziedzinę życia, za którą będzie odpowiedzialny. Czym on mógł się zająć? Cóż, jeśli Aligarii był światłym Kainitą (a przynajmniej zadufanym w sobie), pewnie w końcu pomyśli o bibliotece, a wtedy... Jung mógłby sprowadzić pozycje, do których wcześniej nie miał dostępu – skarby, jakimi były wampirze księgi i traktaty!

Wtem uwagę wszystkich zwróciło dziwne „walenie” metalowych przedmiotów, brzmiące tak, jakby ktoś uderzał czymś ciężkim (chochlą?) o metalowy garnek.

- Czyżby nasi „uduchowieni bracia" wrócili? Archont podniósł się ze swego miejsca, by zobaczyć, co też dzieje się przy basenie. Uprzedził go w tym jednak potężny Vengador, w którym wraz z gwałtownością, narastała złość.

„Co znowu ci sabatnicy wymyślili? Czy nigdy nie będzie spokoju z tymi gringo?!”

Obaj Kainici nie mylili się. Oto bowiem od strony lasku nadbiegło kilku „Jezusów”, którzy machali w stronę posesji rękami i coś krzyczeli. Gdy się zbliżyli, ich słowa stały się jasne dla wszystkich, zgromadzonych w sali.

„Marionetka”

„Lalkarz idzie!”


Malkavianie wbiegli na podwórze i rzucili się pod rosnącą nieopodal dworu sosnę, gdzie usypany był stos kamieni. Każdy nazbierał do koszuli kilkanaście sztuk, po czym zaopatrzeni w "amunicję” znów skierowali się w stronę drzew. A tam, pomiędzy iglastymi drzewami... coś się ruszało.

- Idzie tu... – rzekł z przekonaniem Vengador.

Brian przysunął się bliżej szyby, by lepiej widzieć.

- To człowiek... – stwierdził, po czym sprecyzował – A przynajmniej ludzki kształt. Co...oni...?!

Kiedy Malkavianie znaleźli się dość blisko, poczęli ciskać kamieniami w nadchodzącą postać. Ta zachwiała się, lecz szła dalej... wreszcie padła na kolana powalona gradem pocisków.


Robert

Skończywszy notować, Sorre spojrzał w oczy Ventrue. O dziwo, kiedy zostali sami, drwiący uśmiech zniknął z jego warg. Wyrwał on teraz kartkę ze swojego skoroszytu, po czym ułożywszy ją na twardej okładce i znów zaczął pisać. Tym razem jednak nie milczał, lecz wyjaśniał rzeczowym głosem.

- Zapisze teraz panu wszystkie adresy, które znam na pamięć, a które mogą się przydać. Klub „Drows&Souls”, gdzie jeszcze przed trzema dniami rozrabiały Brujahy. Nie znam ich za dobrze, wiem jednak, że jeden (chyba przywódca) bywa nazywany „Georgie”. Pozostałe adresy to moja kancelaria – dla pewności, stacja krwiodawstwa, kościół... kółko szachowe spotyka się w Miejskim Domu Kultury – adres powinien być na każdej mapie. Rozumiem, że ma pan awersje do wynalazków, jednak będę nalegał, by choć we dworze założony został telefon. To nam ułatwi kontakt – proszę mi wierzyć. Jeśli książę nie masz nic przeciwko, jutro przyślę kogoś do montażu. A właśnie... książ... pan Roland miał na swoich usługach człowieka, który pilnował posiadłości za dnia. Hanke Protherr – starszy już człowiek, który niestety miesiąc temu zaginął. To on właśnie na zlecenie księcia nabył kółko i kościół. Stacja krwiodawstwa natomiast została utworzona za moją inicjatywą... to pozwoliło nieco okiełznać Malkavian, choć niestety – Bruja brzydzą się takiej formy konsumpcji i wciąż... polują. Jeśli chodzi o ten dwór to przyznam szczerze, że nie wiem jak dostał się w posiadanie Rolanda. To było przed moim urodzeniem... pan rozumie.

Sorre uśmiechnął się lekko, tym razem bez złośliwości i podał zapisaną kartkę Robertowi.

- Co to jeszcze... a tak, jeśli chodzi o wydatki to typowe opłaty związane z utrzymaniem wspomnianych miejsc, plus łapówki dla policji, sądu, opieki zdrowotnej, zastępczyni burmistrza, haracz dla mafii, datki na kościoły, muzea... są to można by rzecz typowe opłaty. Niestety, dość spore, a poza kościołem nic nam zysków nie przynosi. Obecnie książęce konto ma debet na ponad 147 tysięcy euro.

Prawnik westchnął jakby z bezsilności i rozłożył bezradnie ręce. Do uszu Aligariego tymczasem dotarły jakieś dźwięki, jakby gongu...

- Czy czegoś jeszcze pan sobie życzy, książę?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 07-01-2008 o 00:33. Powód: kursywy/boldy
Mira jest offline  
Stary 08-01-2008, 15:21   #116
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Dość zabawne – mruknął do siebie Lasalle, chociaż tak, by go inni słyszeli. – Monesieur Sorre Kostllehr oczekuje od wszystkich dokumentów. Bien sur! Nic mi do tego, skoro nie chce współpracować, ale ciekawym, jakich dokumentów zażąda od niego książę, żeby potwierdził swoją pozycję, albo na kogo się powoła. Interesujące. Facet bowiem przedstawił się, jako doradca prawny księcia, ale wyznaczony i opłacany przez Camarillę, no i na usługi reprezentanta Camarilli na tym terenie. Roland sam go wynalazł, czy co? Ech, skoro tak, to niech się książę pakuje w kłopoty samodzielnie.

- Panowie wybaczą
– zwrócił się do wszystkich głośno, – książę prosił, by rada zastanowiła się nad zadaniami. Jak państwo wiedzą, ja do niej nie należę i mam decydujący głos jedynie w przypadku spraw spornych. Niemniej, jeżeli będę mógł panom jakoś pomóc, chętnie się przysłużę. Telefon do mnie, państwo znają. Panie Karolu – zwrócił się do Lipińskiego. – Poszukując na internecie informacji kulturalnych w Reykiaviku dowiedziałem się, że Departament Romanistyki i języków klasycznych na Haskola Islands, czyli Uniwersytecie Islandzkim organizuje wieczór z muzyką klasyczną włoskich twórców. Nie wiem, jak to będzie wyglądać, ale mam zamiar się przejść posłuchać wykonania przez islandzkich muzyków melodii Belle Italie. Wygląda to, biorąc pod uwagę informacje internetowe, raczej na coś sensownego, zapowiedziano wybitnych miejscowych skrzypków, pianistów. Aczkolwiek kompletnie nie znam tutejszej bohemy, jednak tak czy siak planuję się nieco odprężyć przy klasycznych dziełach. Wspominam, bo może jest pan zainteresowany? Jeżeli tak, zapraszam z miłą chęcią i postaram się o bilety. Rzecz jasna, wszyscy obecni będą mile widziani – dodał rozglądając się. – Nawet książę, jeżeli tylko będzie miał ochotę.

Księcia jednak nie było. Poszedł pogadać z Herr Kostllehrem. No trudno, powie mu się później, albo wcale. Szczerze zadowolony z odpowiedzi na oczekiwanie przedstawienia mu dokładnego raportu wiedział, ze teraz nikt nie może mu zarzucić braku zaangażowania. Skoro bowiem facet pobiera pieniądze z Camarilli, to ktoś go musi znać i ten ktoś go nie poinformował, tym lepiej dla niego, uśmiechnął się.

Wysłuchawszy odpowiedzi pozostałych wampirów wyszedł na podwórko przechodząc nieopodal księcia Roberta rozmawiającego ze swoim doradcą. Czekał na niego Stephen. Kamerdyner miał przy uchu telefon komórkowy i właśnie kończył kolejną rozmowę z biurem nieruchomości.
- I jak sytuacja?
- Obecnie, panie hrabio, przedstawiłem nasze oczekiwania kilku największym biurom nieruchomości w Reykiaviku. Samotny dom, willa nadająca się do przebudowy. Odpowiednio duży z ogrodem. Najlepiej niedaleko „pałacu”
– powiedział skrzywiając wargi – obecnego księcia. Jeśliby jednak takiego nie było, to w grę wchodzi cały obszar Reykiaviku a nawet tereny podmiejskie. Wypożyczyłem także samochód dla pana. Jak zwykle biały. Pańska ulubiona Toyota Camry.
- Lubię kilka marek.
- Owszem, ale Toyotę mieli akurat na składzie. Mogą nawet dostarczyć tutaj. Natomiast pytałem jeszcze o inne. Hyundai Sonata V6, Saab 9-3, Volvo S60. Niestety, nie mają ich na składzie. Natomiast Chryslera Sebringa, Dodge Stratusa posiadają, ale akurat wypożyczone, więc trzebaby poczekać na oddanie przez turystów, którzy nimi obecnie poruszają się. Ponadto ten drugi złotawej barwy, pytałem zaś szczególnie o białe.
- Doskonale się spisałeś. Niech samochód będzie zarezerwowany. Nie wiem, jak długo jeszcze tutaj mi zejdzie. Możliwe więc, że poprosimy ich o dostarczenie dopiero do naszego nowego lokum.
- Tak, tą sprawę także poruszyłem. Zamówiłem na czas nieokreślony dwa pokoje w CenterHotel Skjaldbreid na ulicy Laugavegur. Póki nie uda się kupić oraz przebudować odpowiedniego domu dla pana hrabiego. Nasze rzeczy już zostały tam przesłane z 4th Floor Hotel .
- Kiedy ci się to udało? Jak zawsze perfekcyjny.
- Kiedy jaśnie pan spał. Teraz raczej biura nieruchomości nie działają
.

Pozostawiwszy Stephena Antoine wszedł do holu i zamyślił się. Czas był na kolejny kontakt z wiedeńską władzą. Wykręcił numer.
- Tak? Kto mówi? – Odezwał się charakterystyczny cierpki głos de Gou
- Czy rozmawiam z Bickiem de Gou? Bliskim współpracownikiem radcy Etriusa? – Obydwaj wiedzieli, kto jest kim, gdyż obydwaj byli wyświetlani na ekranach telefonów każdego z nich. Nie mniej, nie przepadali za sobą, chociaż zdawali sobie sprawę z wagi współpracy. Stąd pomiędzy nimi panowała zwykle dość cierpka przyjaźń naszpikowana szeregiem uszczypliwości.
- Tylko bez sarkazmu, panie Lasalle.
- Dlaczegóż pan uważa, monesieur, że to sarkazm?
- Pan doskonale wie, ale mniejsza z tym. Jakieś ciekawe informacje, czy tylko pan zajmuje się czymś, co wy, Toreadorzy, nazywacie wtopieniem się w twórczego ducha danego miasta?
- Wspominał pan, żebym nie używał jakiś sarkazmów, czy się przesłyszałem
? – Zareplikował Antoine. – Wie pan doskonale z poprzedniego raportu, co tu się wyprawiało. Inna rzecz, że wszystko wydaje się zmierzać ku normalizacji. Książę Roland przekazał władzę nowemu księciu.
- Aaa, temu. Zapomniałem, jak on się nazywa.
- Robert Aligarii z Ventrue, zwany Stańczykiem
– podpowiedział Toreador.
- Mniejsza z nim.
- Tak, a coś jeszcze chce pan wiedzieć interesującego?
- Czy sighnor Giuliano Postini odezwał się do pana
? – Zmienił nagle temat porzucając dotychczasową obojętność. Jego głos zdradzał pewne napięcie oraz prawdziwe zainteresowanie sytuacją.
- A, Giuliano ...
- Tak, pański dawny mentor.
- I ekgzekutor.
- Tak, egzekutor.
- A co z nim?
- To ja się pytam
– szybko odpowiedział de Gou
- Być może? A dlaczego miałbym panu powiedzieć? Wszak to nie jest sprawa związana z Radą Camarilli, a przynajmniej nie z pana dziedziną?
- Wszystko jest związane z Radą Camarilli
– twardo rzekł de Gou.
- Naprawdę? – Rzucił Lasalle – No to nie spotkałem.
- Panie Lasalle.
- Tak, panie de Gou?
- Pan Postini wyruszył, jak pan pewnie wie z misją, dość tajną. Tak się składa, ze jestem zainteresowany informacją o niej. Wygląda na to, że pan doskonale wie o czym mówię, unikając jasnych odpowiedzi.
- Ależ mości de Gou, sprawy prywatne pana są dla mnie kwestiami tylko i wyłącznie pańskiej osoby. Dotyczy to także prywatnych spotkań. Chciałbym, ażeby działało to obustronnie.
- Czyli wie pan, co to za sprawa i nawet się pan spotkał z mentorem
– ni to stwierdził ni to zapytał de Gou.
- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Jeżeli zaś, czysto hipotetycznie, wiedziałbym, na czym polega ta misja lub miałbym w niej udział, doskonale pan wie, ze nie mógłbym panu powiedzieć, a nawet więcej, musiałbym udawać, ze nie mam o niczym pojęcia.
- Panie Lasalle, odłóżmy na bok gierki. Pan wie coś, co ja potrzebuje wiedzieć, a ja mam trochę większe wpływy. Jeśli nie chce mi pan, rzecz jasna, czysto hipotetycznie, przekazać tej informacji, to gotowy jestem ja kupić za cenę przez pana wskazaną. Rzecz jasna, jeśli pan rzeczywiście coś wie.
- Dobrze. Odłupmy na bok gierki. Nie wiem, co to za misja i nie widziałem się z mentorem.
- Ale planuje się pan zobaczyć?
- Na obecną chwilę nic na ten temat nie wiem.
- Nic? Będę przypominał panu o naszej obecnej rozmowie. Pewnie nie raz się jeszcze zapytam. Poczekamy, może jednak albo się pan z nim spotka, albo sobie przypomni.
- Może, ale póki co, nie wiem o co panu chodzi i zadzwoniłem tu wyłącznie w celu poinformowania pana, ze nowy książę podejmuje wysiłki w celu naprawienia sytuacji w mieście.
- Do widzenia panu. Informację przyjąłem
– rzucił de Gou. – Proszę naprawdę zastanowić się nad moją propozycją.

Krótkie „Pip!” informujące, iż de Gou przerwał rozmowę brzmiało, zanim Lasalle zdołał powiedzieć „Do widzenia”. Widać de Gou rzeczywiście potrzebował tych informacji, tyle, że Toreador naprawdę ich nie miał. Mógł wprawdzie zamienić jeszcze kilka słów z de Gou na temat Sorre Kostllehra. Tym przyboczny Etriusa na pewno by się zainteresował. Tylko po co? Pewnie kazaliby mu coś robić, a on chciał mieć po prostu urlop i niech się cały książę samodzielnie użera z burdelem panującym w mieście. Skoro taki skory do władzy, proszę bardzo. Zobaczy, co to jest ponosić odpowiedzialność. On chce mieć trochę spokoju, trochę aktywnego odpoczynku i tyle. Swoje będzie robił, natomiast reszta się zobaczy. Powoli skierował się z powrotem do pokoju, gdzie naradzali się członkowie rady.
 
Kelly jest offline  
Stary 08-01-2008, 19:24   #117
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Karol Lipiński

Oferta Archonta wydała się wielce kusząca Karolowi, który już dawno nie był na żadnym dobrym koncercie a ze słów Antoine’a wszystko wskazywało, że właśnie taki się zapowiadał. Ucieszony wampir uśmiechnął się do rozmówcy, lekko skłonił głowę w wyrazie uznania i już swoim naturalnym głosem odpowiedział.

- Z wielką przyjemnością skorzystam z pańskiej propozycji o ile ważniejsze sprawy mi w tym nie przeszkodzą, choć uważam, że dzisiejsza muzyka nie brzmi tak samo, jak kiedyś. Nie rodzą się wielcy muzycy zdolni stworzyć coś oryginalnego i niepowtarzalnego w skutek, czego słyszę od wielu lat w kółko te same utwory coś okropnego p…- widząc, że jednak większość zebranych poza Archontem nie podziela jego pasji, przerwał w połowie zdania i zaśmiał się sam z siebie. – Do mam nadzieje rychłego zobaczenia, może wtedy będziemy mogli nieco dłużej porozmawiać o muzyce.

Kiedy w końcu w salce zastali sami członkowie rady Lipiński myślał, że uda się w końcu spokojnie przeprowadzić jakąś rzeczową rozmowę. Mylił się i tym razem, rozkrzyczani Malkavianie wrócili i wszystko wskazywało na to, iż narada będzie musiała zostać przynajmniej odłożona w czasie.

- Powinniśmy sprawdzić, co też wyprawiają Ci wariaci, zostawiam to w kwestii panów – tutaj spojrzał wymownie na Briana, któremu ufał z całego grona najbardziej – Ja tymczasem muszę się zająć względami bezpieczeństwa tak, aby już żadni niepożądani goście bez naszej wiedzy nie raczyli się pojawić.

Beethoven, mały gryzoń wspiął się na swojego pana i zbliżył swój pyszczek do jego ucha, aby z jeszcze jednej rzeczy zdać mu raport.
- W garażu tak? Nie spodziewałem się, że w promieniu kilometra jakiś gryzoń się uchował. – Powiedział do siebie pod nosem i zabierając ze sobą dwójkę podopiecznych wyszedł z pomieszczenia, kierując się kierunku samochodu prawnika gdzie też miał nadzieje zastać Księcia. Był tam nie inaczej, Nosferatu jednak odczekał jak rozmowa z Sorre dobiegnie końca, wtedy dopiero wyszedł z mroku pomieszczenia i wyrósł niespodziewanie przed Księciem.

- Książe raczy wybaczyć, ale jest jeszcze jedna drobna rzecz, o którą muszę pana prosić. Proszę przemówić Malkavianom - swoim podanym do rozsądku i przekonać ich żeby zostawili gryzonie w spokoju inaczej cały pomysł ze szczurzą siatką wywiadowczą spełznie na niczym. Wiem, że dla pana do drobnostka w końcu ma pan na nich dobry wpływ już widać, że zachowują się nieco normalniej. Aha i proszę zrobić to jak najszybciej – Nosferatu prawie natychmiast odwrócił się na pięcie nie dając tym samym okazji przełożonemu na odmowę i poszedł do pobliskiego opuszczonego garażu.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 08-01-2008 o 19:50.
mataichi jest offline  
Stary 12-01-2008, 01:06   #118
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Robert zadał jeszcze prawnikowi parę pytań, lecz znów ściszony głos Ventrue był słyszalny jedynie przez jego rozmówcę. O czym rozmawiali i jak stary wampir miał ochotę wykorzystać pozyskane w ten sposób informacje- nie wiedział nikt poza nim. Nim na miejsce przybył Karol, Aligarii napisał jeszcze na małej karteczce wyrwanej z notatnika noszonego ciągle w płaszczu parę słów i podał ją Sorre.

- Co do telefonu, cóż, zgodzę się, lecz niech będzie to bezpieczny i dobry telefon...- Stańczyk mierzył wzrokiem swojego rozmówcę jak zwykle, gdy czuł się w danym temacie niepewnie- szukał na jego twarzy litości, zdziwienia, drwiny- Ostatnie lata każdy taki wynalazek na mojej drodze miał podsłuch, tym razem nie życzyłbym sobie takich problemów. Najlepiej, gdyby miał faks. I kogoś, kto nauczyłby mnie jego obsługi.- dodał, na chwilę przerywając kontakt wzrokowy.

- To wszystko, książę?- spytał prawnik

- Tak, dziękuję. Zresztą, jak pan widzi, moi radni już się niecierpliwią.- stwierdził, wskazując delikatnie głową na zmierzającego w kierunku samochodu Karola.

Robert nie wysłuchał jednak dokładnie słów Lipińskiego. W chwili, gdy przeżywał on największą ekscytację losem swoich szczurów, co innego przyciągnęło uwagę Ventrue.

Malkavianie. Znowu ci cholerni Malkavianie... Ale tym razem nie bawiący się ogniskiem, nie rzucający figurkami szachowymi. Czymkolwiek była ta ludzkokształtna istota, zmusiła te na co dzień pogodne (z jednym wyjątkiem) wampiry do walki... Obrony?

- Panie Lipiński, proszę ze mną. - rzucił tylko Aligarii i ruszył w kierunku miejsca, gdzie postać usiłowała podnieść się z klęczek, chwilowo zdana na łaskę bandy Jezusów. Cokolwiek to było, Stańczyk nie mógł pozwolić na zabicie stworzenia- to on jest tu księciem, to on decyduje o winach i karach za nie.

- Panie Jung, Panie Borowicz, Panie Vengador!- wołał, idąc naprawdę szybko, nie kulejąc ani trochę- Proszę jak najprędzej do mnie! Pan Brian i Negro proszeni są o pilnowanie naszego gościa, pana Junga chciałbym poprosić o natychmiastową pomoc w orzeczeniu gatunku stworzenia!- wołał, szukając czegoś po kieszeniach płaszcza.

Zerknął za siebie. Sorre już odjechał, przynajmniej tyle, że prawnik nie będzie oglądał tego cyrku...

- Pana zaś, panie Karolu, proszę o zbadanie miejsca, z którego stworzenie przybyło. Mam nadzieję, iż pańskie szczury sprostają temu zadaniu...- posłał krótkie spojrzenie Nosferatu i nieczekając na odpowiedź, przyspieszył jeszcze kroku.

W końcu odnalazł to, czego szukał i po chwili wokoło rozległ się gwizd. Ten "specjalny" gwizd.

Banda Jezusów jak jeden mąż odwróciła się w kierunku Roberta, na chwilę opuszczając kamienie. Tak, to była dobra okazja.

- Bracia, odstąpcie, proszę!- zawołał Ventrue, ani na chwilę nie zwalniając kroku- Kim jest ta istota dajcie sądzić temu, kto dostał te prawo od samej Rady! Bowiem czy nie sam Jezus został niesprawiedliwie osądzony przez lud Jerozolimy? Czyż nie Chrystus Zbawiciel mówił o zaniechaniu niepotrzebnej przemocy?- przemierzając ostatnie metry dzielące go od Malkavian, obserwował ich reakcję na jego słowa- Odstąpcie, proszę!
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 13-01-2008, 13:46   #119
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
El Negro Vengador kręcił tylko głową, gdy reszta koterii mówiła takie.. "ostrożne" słowa w stosunku do tych żałosnych Malkavian. Zrobił by z nimi porządek, zanim by mrugnęli okiem. Czym się martwić.
Za to dopiero zainteresowała go sprawa związana z zadymami w mieście wyrządzanymi przez niejaką grupę Brujah, jeżeli nie byliby tylko żałosnym ulicznym gangiem samotnych anarchistów, to mogliby w końcu zapewnić olbrzymowi rozrywkę.

...Książę zbyt się cacka z tymi świrami, jeżeli nie zrobimy z nimi porządku szybko, to się zbyt rozbrykają... -Pomyślał.

Kiedy dostrzegł przez okno scenę ukamieniowania, otworzył okno i zeskoczył z niego na dół, przed posiadłość. Potężne uderzenie o ziemię było znakiem, że jego stopy pomyślnie zetknęły się z ziemią.
El Negro Vengador rozjuszony całą tą akcją w mgnieniu oka zrównał się z grupką świrów [Akceleracja] po czym złapał pierwszego lepszego oprawcę za szyję i podniósł w górę, ściskając lekko (choć i tak z pioruńską siłą).
-Jak śmiałeś, puta! Powiedział groźnie, z podniesionym głosem, aż Jezus upuścił kamień na ziemię...


Uważaj na orty.
- Mira -
 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."

Ostatnio edytowane przez Mira : 13-01-2008 o 13:56.
Phantomas jest offline  
Stary 14-01-2008, 21:49   #120
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Role zostały zatem już rozdzielone, choć bieg czasu i wydarzeń dokona w nich jeszcze, niechybnie, koniecznej korekty.

Książe będzie rządzić - jednak pomimo swego widocznego doświadczenia, Robert przejawia najwyraźniej skłonności do lekkiej utraty głowy... Zabawna rzecz, ale Briana nie zmartwiło to w najmniejszym stopniu - ba, ucieszyło wręcz. Moment, taki jak ten, w którym poważny Stańczyk pędził w kierunku bandy rozwrzeszczanych idiotów, krzyczał, rozkazywał i jeszcze gwizdał na zdobycznym gwizdku, świadczyły dobitnie o tym, iż z Księciem nie będzie się tak trudno dogadać, jak Brian jeszcze przed momentem sądził.
Z Karolem Gangrelem zdążył się już na swój sposób zaprzyjaźnić. A przy tym, Lipiński wykazywał z zebranych - zaraz za księciem - najwięcej inicjatywy i umiał patrzyć na sytuację od praktycznej strony.
Archont? Cóż, Archont jest tu najwyraźniej li i tylko od przeszkadzania. Najwyraźniej zajmuje się bardziej sobą niż swoim zadaniem... Cóż, dobrze - czyni to jednak z niego kulę u nogi.
Elnegro... Czy jakoś tak. Ha! Nareszcie typ berserkera. Brian już topił się w tych gąszczach śliskich słówek. Gdy trzeba będzie poszatkować tego lub tamtego, chętnie dołączy się do zamaskowanego Meksykanina.
Carl Jung... Brian kojarzył to nazwisko. Skądś. Cóż, jemu najwyraźniej przypadło w udziale smęcenie i wieszczenie końca świata.

A on sam? Brian, który przed chwilą zerwał się ze swego miejsca, by wyjrzeć przez okno na niezwykłą scenę, pogładził podbródek dłonią. Drgnął, kiedy Malkawianie zaczęli obrzucać przybysza kamieniami, rozchylił kąciki ust, gdy ujrzał pędzącego ku zbiegowisku z drugiej strony domu Księcia. Nie dosłyszał, co dokładnie krzyczał Robert. Zrozumiał jednak, iż czegoś się od niego oczekuje.

Vengardor wyskoczył przez okno, popisując się imponującą szybkością, siłą i pompą, z jaką umiał popisywać się swą siłą i szybkością. Brian zawahał się przez chwilę, po czym poszedł w jego ślady - wyskakując przez okno i pędząc w kierunku Malkavian. [Akceleracja]

Stacja krwiodawstwa, ph! Dobre sobie! – pomyślał ze złością. Czyżby na następne pięć lat wszyscy byli skazani na wypełnione krwią, plastikowe worki odgrzewane w mikrofalówce?
Gangrela ogarnęła przemożna chęć, by zrobić komuś krzywdę.

Postanowił jednak na razie sięgnąć do półśrodków. Nim Malkavianie zdołali go zauważyć, Brian przypadł do jednego z nich, wyjmując mu z uniesionej dłoni kamień. Uśmiechnął się upiornie do, nagle jeszcze bardziej zgłupiałego, świra. Już, już miał posłać go jednym ciosem na ziemię, gdy rozległ się przeciągły gwizd.

Ha, Książe najwyraźniej zrobił użytek ze swej nowej zabawki. Brian uczył tylko lekkie ukłucie zawodu, gdy Malkawianin raptownie stracił nim zainteresowanie i jak na pięcie, obrócił się w kierunku Księcia.

Gangrel rzucił tylko za nim wzrokiem, wzruszył ramionami i zwrócił swoją uwagę na tajemniczą, humanoidalną postać klęczącą nieopodal w ciemnościach...
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 14-01-2008 o 21:57.
Hael jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172