Skarbimir szedł tuż za Moffinem wysłuchując jego żalów. Sam nie był zadowolony z wszystkiego co działo się w tym kraju i z niektórymi wypowiedziami krasnoluda musiał się zgodzić. Słysząc jak dowódca Khazadzkiej drużyny narzeka na cła Kislevczyk z ulgą pomyślał, że dobrze, iż nie wspomniał jeszcze czym się na co dzień zajmuje. Co prawda mytnikiem nie był, ale dla wielu między mytnikiem a poborcą podatkowym różnicy nie było.
Nagle krasnolud zamilkł, a Skryba poczuł jak jego stopy toną w błocie. Spojrzał z grymasem niezadowolenia pod nogi. Zejście z konia okazało się nie najlepszym pomysłem. Poborca poczuł chłód w stopach spowodowany błotek, które znajdowało się teraz na całych jego butach. Buty te nie był najgorszej jakości, ale i one miały swoje ograniczenia. Po pewnym czasie siłowania sie z błotnistą drogą zza mgły pojawił się zarys jakiś budynków. Wieś, która po woli ukazywała się oczom Skarbimira wydawała się opuszczona. Kislevczyk wyjął swoją buławę i wytężył wzrok w poszukiwaniu jakiejkolwiek żywej duszy. [bystry wzrok]
- Nie ciekawe miejsce... - powiedział ni to do kogoś ni to do siebie.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |