Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2008, 19:35   #138
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Mężczyzna siedział lekko na skos od niej, prawie przed nią po drugiej stronie ogniska, jednak bardziej na lewo. Długo patrzył na to, o robi, po czym odpowiedział z namysłem.
- Hmm... O domu. dawno tam nie byłem. Tułam się po świecie, tam i tu. Ale jednak dom, to dom. - mówił patrząc gdzieś w dal - Pamiętam jeszcze jak sobie całe dnie z braćmi biegałem po wsi całej i robiliśmy co się tylko dało. Potem szło się do domu, a tam czekał już gorący obiad. Harować w młodości dużo nie musiałem, to i nie wiedziałem co mnie w świecie czeka. To polazłem czym prędzej z domu w świat. A tam nie miła niespodzianka: nie pracujesz, to nie jesz. A jak nawet już pracujesz to jesz tylko tyle, aby nie zdechnąć, dławiąc się piachem... - mężczyzna westchnął.


Vanessa słuchała wszystkiego z obojętnością. Przez cały czas ostrzyła jakiś kij, skubała go non stop, jej wzrok był wbity gdzieś nisko. Nie uśmiechnęła się ani razu, nie wydała z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Ciągle tylko skubała patyk, cięła jego korę jakby widziała w nim wroga. Brutalnie, bez zahamowań . . . szybko.

- No tak, to bardzo mało przewidywalne i nieracjonalne zachowanie. Oczywistością jest to, że dławić piachem nie tylko będziemy się wtedy, gdy nie będzie co jeść, ale i przed śmiercią . . . ten kurz wzbity w powietrze, wędrujący ku naszym rozdrażnionym nozdrzom, krew . . . - powiedziała z zafascynowaniem jednak tak cicho i gardłowo, że wydawało się iż mówi sama do siebie.
Uniosła swój pożądliwy, zawsze zagniewany wzrok i spojrzała spode łba na mężczyznę. Ten zaś i spojrzał Vanessie prosto w oczy i spytał jakby nigdy nic.

- A jak u Ciebie było? Masz jakieś rodzeństwo?

Dziewczyna uśmiechnęła się pyszałkowato do mężczyzny i nie odrywając wzroku od jego twarzy, brutalnie wbiła naostrzony już kij w ziemię po swojej prawej stronie.

- Jestem dzieckiem z gwałtu, nie mam rodzeństwa. - rzekła nie zmieniając wyrazu twarzy. Wydawałoby się, że jest zadowolona z tego. Właściwie uśmiechała się, a to przychodziło jej rzadko, bardzo rzadko. Prawie, że wcale się nie uśmiechała. Radosny wyraz twarzy był u niej niespotykany, dlatego wiele ludzi z jej gildii cenili sobie dni, w których na jej twarzy widniał uśmiech. Oni sami mimo swej zabójczej profesji (w dosłownym tego słowa znaczeniu) byli doprawdy radosnymi i zabawnymi personami.

Od siedzenia na kamieniu zmarzł jej tyłek, wstała więc i obeszła ognisko dookoła. Poczęła rozglądać się w okół, jednak było tak ciemno iż jedyne co dostrzegała to małe iskierki odbitego księżyca, skaczące z euforią na tafli wody.
Wciąż miała wytężony słuch, i świadomość, że pomimo tego iż nie jest tu sama, może grozić jej pewne niebezpieczeństwo. Gwałtowna zmiana pogody, dzikie zwierzęta, bandyci, nieokreślona materia, dziwne zjawiska . . . dawni towarzysze.
Zuo xP

Na chwile rozmowa została przerwana. Vanessa stanęła na wprost mężczyzny i spojrzała na niego z góry.

- Masz dzieci? Żonę? Kochankę? - pytając niespiesznie obeszła go dookoła palcem gładząc od ramienia, poprzez bark i do drugiego ramienia, zaś słowo "Kochankę" wyszeptała mu do ucha. Nachylona nad nim stało tuż za jego plecami.

Mężczyzna spojrzał na nią mrużąc oczy i przekrzywiając lekko głowę na bok. Ponieważ nie zrozumiał na początku czemu ma służyć to pytanie, i jak wielkie znaczenie ma odpowiedź, odrzekł zdziwionym głosem.

- Nie, a czemu pytasz?? - Vanessa uśmiechnęła się pod nosem jednak mężczyzna tego nie dostrzegł.

- Bo wiedząc to, mogę Cię zabić z czystym sumieniem . . . - wyszeptała i zacisnęła rękę na jego szyi, zupełnie tak jakby po prostu go tuliła. Trwało to dosłownie sekundę gdyż zaraz po tym poluźniła uścisk i zaśmiała się uroczo. Aż trudno było uwierzyć, że taka kobieta, ma tak śliczny, hipnotyzujący śmiech. Gdyby nie jej profesja, mogłaby być naprawdę wspaniałą kobietą.

- Żartowałam. - rzekła z dziwnym, nieukrywanym uśmiechem i przesunęła się stając tuż przed nim. Z widoku trzeciej osoby wyglądało to tak jakby była nachylona nad nim i obejmowała go jedną ręką. Bez namysłu jednak usiadła na nim okrakiem i położyła głowę na jego ramieniu.

- Wiedz, że nie boję się Ciebie. - powiedziała z lekką obojętnością obserwując to, co dzieje się za jego plecami i po prawej stronie, która ukazywała ciemne jezioro.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 10-01-2008 o 18:35.
Nami jest offline