Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2008, 19:39   #139
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian poszedł na górę do pokoju, gdzie zamknął drzwi na klucz, a następnie zabezpieczył pokój pięcioma zaklęciami, ponieważ gdyby ktokolwiek wszedł, on byłby bezbronny. Nie wiedziałby nawet, że coś się dzieje, nawet, gdyby ucinano mu nogę, więc musiał bardzo dobrze zadbać o siebie. Ostatnim, co zrobił był siad po turecku na łóżku, po czym wypowiedział zaklęcie, które wzniosło go w powietrze i otoczyło niewidzialną bańką, chroniącą przed obrażeniami fizycznymi i magicznymi przez jakiś czas, ale obrona będzie słabnąć z upływem czasu, nie wiedział również przez jaki czas utrzyma się ta osłona. Siedemdziesiąt lat temu wytrzymywała godzinę. Podejrzewał, że jak się obudzi to dalej będzie trwała, ale pewności nie miał i dlatego wolał umiejscowić się na łóżku. Mimo, iż podczas transu niczego nie czuł, po nim dokładnie było czuć wszelkie urazy ciała.
Półelf zamknął oczy, po czym po kolei rozpoczął wyłączanie każdej części mózgu. Wzrok i słuch przestały działać zaraz po węchu, smaku oraz dotyku. Był już niewrażliwy na świat zewnętrzny. Aktywny pozostał już tylko umysł, który również należało wyłączyć. Po kolei wyłączał każdą część umysłu aż w końcu pozostały już tylko dwie. Jedną z nich ustawił na włączenie aktywności ciała za dwie godziny, a następnie wyłączył drugą, która odpowiadała między innymi za świadomość.
Przestał odczuwać cokolwiek, ale jego ciało pracowało dalej tak jak powinno. Serce biło we właściwym dla stanu czuwania, tempie, oddech był głęboki i szybki, funkcje życiowe pozostawały takie same, co pozwoliło odpoczywać dużo skuteczniej.

Dwie godziny później, które minęły jak jedna chwila otworzył nagle oczy, biorąc głęboki oddech. Błyskawicznie dostrzegł, że dalej unosi się w powietrzu, co oznaczało, iż osłona trwa nadal.
Machnął ręką, opadając na łóżko w tej samej pozycji. Odpoczął tak, jakby spał pięć razy dłużej.
-Księgi zaklęć są bardzo przydatne-pomyślał, wspominając jak pierwszy raz użył tego zaklęcia.
Było to w niedługim czasie po przestudiowaniu Księgi, w której bardzo dokładnie wyjaśnione był każdy stan po kolei.
Prawie jedna trzecia była o "Medytacji Druidów", a pozostałe dwie trzecie o czymś zwanym "Snem Druidów", więc dokładnie wiedział co robić.
Wtedy kiedy użył Medytacji Druidów był wybitnie zmęczony budowaniem swojego domu zaklęciami. Wykonał w ciągu jednego dnia ponad dziesięć pomieszczeń z wykończeniami. Użycie tak wielkiej energii wymagało solidnego odpoczynku, ale zapewne spałby około dwóch dni, na co nie mógł sobie pozwolić, więc zmusił się do użycia jeszcze jednego zaklęcia, tym razem ochronnego, by pozostać nietkniętym, po czym ustalił w sobie dziesięciogodzinną Medytację. Gdy wybudził się z niej był bardziej wypoczęty niż kiedykolwiek.
Nie mniej jednak w tej chwili musiał zdjąć wszystkie zaklęcia nałożone na pokój, co nie było trudne, ponieważ czary wymagały krótkiego przeciw zaklęcia. Wypowiedział je szybko i przekręcił klucz w zamku, otwierając pokój, który za sobą zamknął. Zszedł na dół, rozejrzał się i podszedł do Karczmarza, wręczając mu klucz do pokoju. Rozejrzał się ponownie i zobaczył Krasnoluda, który czekał na niego równie wypoczęty, co go niezmiernie zdziwiło, ale nie dał tego po sobie poznać. Wyglądał nawet tak, jakby spodziewał się go spotkać, ale w jego umyśle rodziła się pewna myśl, która miała wykrystalizować się w najbliższym czasie.
-Widzę mości Krasnoludzie, żeś równie wypoczęty, co ja-powiedział, a za chwilę tamten podszedł do karczmarza, za którym zeszli do piwnicy. Duża ilość beczek z piwem, spiżarnie, piwnica jak piwnica. Przynajmniej tak mogło się wydawać, lecz wzrok Półelfiego Maga wychwycił coś, czego w piwnicy być nie powinno, a mianowicie wzór na podłodze, przypominający te widniejące na Krasnoludzkim wyposażeniu wojownika. Wzór miał kształt okręgu o średnicy około czterech łokci, zaś na środku znajdował się mały otwór, w który karczmarz włożył naszyjnik zdjęty ze swojej szyi. Kamień zaczął świecić najpierw zielonym, a potem delikatnym, niebieskim światłem, którym zaczął emanować cały wzór.
Znikoma magia... Albo dobrze jest zamaskowana-pomyślał, a żeby to odkryć musiałby nad tym dłużej posiedzieć.
-Grumbak Ankor Chened Ungrim Gronti Aag Heen-wypowiedział karczmarz, a Vintilian dokładnie zapamiętał słowa i czynności, które należy wykonać.
Niebieska poświata wzmocniła się.
-Ustań w kręgu-powiedział do niego Krasnolud, ale to zadanie nie było trudne. Po chwili krąg zaczął zjeżdżać w dół. Był mocno nieprzewidywalny, ponieważ zjeżdżał raz szybciej raz wolniej, co nie było dość wygodne.
Ściany połyskiwały na złoty kolor tak, że nie zdziwiłby się, gdyby były nim pokryte.
Nagle winda zwolniła, ukazując długi, szeroki tunel pokryty takimi samymi zdobieniami jak krąg.
Ruszyli korytarzem niewiele mówiąc, ale ten wydawał się potwornie długi, więc z braku zajęć postanowił pooglądać ściany.
Może sam zrobię sobie podobne zdobienia-pomyślał, oglądając kunszt rzemieślników, wykonujących zdobienia. Gdzieniegdzie ściany pokryte były złotem, srebrem i dziwnym, połyskującym na zielono metalem.
-Dwie trzecie szlaku za nami-stwierdził Krasnolud, a Vintilian jedynie skinął głową.
Muszę dokładniej zagłębić się w magię tego korytarza-pomyślał.
-Ty przypadkiem nie do Sandriela?-zapytał jakby niepewny czy zadał już to pytanie.
-Tak-odpowiedział lakonicznie, przyglądając się mu podejrzliwie, gdyż powróciła pewna myśl. Oczywiście niemożliwym było dostrzeżenie spojrzenia Półelfa, gdyż ten miał puste oczy bez źrenic i tęczówek.
-Aa jakoś tak mi się zdawało...-odrzekł.
-A to jakiś problem, przyjacielu?
-Ano nie. Jeno tak pytam ze ciekawości... Tym razem jakoś mało się zeszło...
-No niestety wykruszyliśmy się przez jednego Maga, a trzeba ci wiedzieć, że cała drużyna nas była-mówił swobodnie, jednakże był podejrzliwy.
-Ta? Ilu?
-Ze mną sześcioro.
-Kruca szkoda... Dawno już nie było takiej dobrej drużyny, coby cały świat, jeśli trza, to i by przejechali... A to co sie stało?-pytał Krasnolud.
To on, czy nie on? Jest wypoczęty po dwóch godzinach, dziwnie mówi...
-Jedno z drużyny sprawiło, że dwójka z drużyny zrezygnowała z wyprawy, a pozostałej dwójce nie spodobało się to, więc ta osoba uciekła, z moją pomocą, przez co ja również się im naraziłem. Nie pozostało mi nic innego jak również odłączyć się od pozostałych-opowiadał Vin, ale zaraz przyszło mu coś do głowy:
-Jak rozpoznam Sandriela?
--Ho ho... nie da się go nie poznać.... Długi taki płaszcz ma i w ogóle... Nie da się go nie poznać.. Naprawdę. Często przechadza się po korytarzach jak jest u nas. Od razu widać, że człek jest Sandrielem i tyla. Tak jak jakoś od Ciebie czuć było, żeś w porządku-mówił.
Ciekawe, nie da się go poznać. Ciekawe-myślał, potwierdzając swoją teorię w kolejnym drobnym kawałku.
-A długo już organizuje takie zadania?
-Tera chyba piąte bendzie. Poprzednio różnie. Trza było na przykład po jakomś roślinę rzadką poleść na bagna, czy coś, albo inne zadania. Czasami zdarzały się bardziej dziwaczne. Jak choćby pokonać potwora, który gdzieś tam grasuje. Do tej pory nagrodą było jakieś złoto. I to nie mało.
-A powiedz mi kto musiał potwora ubić i kto musiał iść po roślinkę?
-Jak to kto? Nie pamiętam... Zgłaszali się i kto pierwszy wykonał swoje zadanie ten wygrywał. Nie pamiętam wszystkich, którzy wygrywali... Ostatnio tylko jeden się wsławił, bo z biedaka, na bogacza ostatnio się zmienił po tym. Ale imienia, to se nie wspomne.
Ciekawie mówi jak na Krasnoluda, bo nie mówi jak Krasnolud-pomyślał, przypatrując mu się.
-Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi mi o powiązanie między zadaniami, a profesją i rasą kandydata do nagrody. Przykładowo mówiąc, czy wojownik musiał zabić potwora, a Druid pójść po roślinę?
-Nie... zwykle przydzielał zadania dziwnie. Wręcz odwrotnie do umiejętności. I jak rzekłeś, to pewno druidowi dałby iść na potwora, a wojownikowi po roślinkę. Tak jakby na przekór przydzielał. Ale czemu tak dziwacznie, to ja nie wiem.
-Zapewne, żeby zadanie nie było proste. Dlatego drużyną najlepiej, bo ciężej trafić w coś, czego któreś nie potrafi-powiedział cicho Vintilian, a Krasnolud kiwnął niezrozumiale głową.
-Kiedy dojdziemy do celu, bo podobno macie ciekawą bibliotekę?
-A jakieś jeszcze najwyżej godzinka, dwie może.
-Dużo macie książek?
-Hoho... A nawet nie pytaj. Ja sam w życiu jedną może dwie przeczytałem, ale ich tam tyle, że ja razem ze swymi braciakami przez całe swoje Krasnoludzkie życie pewno byśmy tylko małą część tego przeczytali-stwierdził, a teraz z kolei Vintilian skinął niezrozumiale głową. Od tamtej chwili szedł w milczeniu.
Czy to możliwe, żeby Sandriel przemienił si w Krasnoluda?-pomyślał.
-Co to za zielony metal na ścianach?... Powiedz mi, czy Sandriel potrafi przemieniać się w inne stworzenia lub rasy? Powiedz mi co potrafi Sandriel w zakresie Magii, jak jest potężny i co może ofiarować zamiast złota? Może wiedzę jakąś? Jaką?-wypytywał delikatnie, uśmiechając się.
 
Alaron Elessedil jest offline