Jeno syknął z cicha, tłumiąc plugawe słowo, które już miał na końcu języka. Myśli jedna po drugiej jako te błyskawice przez głowę mu przemykały: Jak mogli mnie wypatrzeć w tej gęstwinie... Jak ja mogłem ich nie spotrzec...Ich jak ich ale koni?! Psia jucha przyjdzie przypłacić głową tą historię... Chyba, że... Oni mnie w tych ciemnościach widzieć nie mogą jako i ja ich...
Jednym susem skoczył w największą gęstwinę i biec począł co tchu. Ryknął co sił w płucach tak by go usłyszeć go mogli towarzysze przy wozach
- Strzelaj se psubracie! Strzelaj do woli!!
Pognał nie bacząc już o zachowanie ciszy. Nie do wozów się jednak kierował, lecz w przeciwną zupełnie stronę.
Gałęzie po twarzy go biły, z trudem powietrze łapał i biegł dalej przed siebie nawet się nie oglądając. Może za mną... Może tamtych nie spostrzegli... A jeśli nawet to gotowi będą...
Ostatnio edytowane przez Avaron : 12-01-2008 o 00:40.
|