Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2008, 00:47   #128
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Sabah

Ciało wisiało na prowizorycznej szubienicy pewien czas. Chociaż było już
dawno po pobudce służby, nikt do środka nie zaglądał. Służący ledwie wyrabiali z obowiązkami. W zamku musiało się stać coś nieprzewidzianego. Wielu gości postanowiło zostać na dłużej niż przewidywali. Dopiero po jakichś dwóch kwadransach, kogoś zainteresowały otwarte drzwi. Nie był to nikt inny tylko sam Amanty, szef oddziału służby do którego został przydzielony nieszczęśliwy kochanek. Ojciec Amanty jak mawiali na niego wśród znajomych był zawsze oschły i zimny, ponoć zaczęło to się kiedy był w klasztorze. Jednak dotykając ciała stwierdził, że ten jest znacznie zimniejszy. "Pewnie powiesił się dobre kilka godzin temu" przemknęło mu przez myśl. Tymczasem do pokoju zakradł się niepostrzeżenie Tytus, młody pomocnik ojca Amantego i jego siostrzeniec zarazem.
- Ojcze co się stało? Co on nieżywy? Powiesił się? Zakochał się i
powiesił? Głupek! -
wykrzykiwał podniecony młodzieniec
- Tak - rzekł wolno i niezwracając uwagi na młodzieńca ojciec Amanty.
- Patrz! Patrz! List! List! - wołał skacząc wokół mężczyzny młodzieniec.
Amanty dopiero po chwili spojrzał w dół. Coś mu nie do końca grało z
tym trupem, nie widział żeby specjalnie zalecał się do tej poczciwinki,
Eli. Amanty wyrwał młodemu list z ręki i szybko przebiegł po literkach.
- Idiota - skwitował treść oddając liścik
- Zanieś Elii ale dodaj ode mnie, że idiota. Potem poleć Nestorowi posprzątać idiote i zanieść do świątyni funeralnej. Niech sie tylko szybko uwinie bo mamy dużo roboty.
- Już lecę. - Ojciec Amanty spojrzał na Sabaha. "Czy on nie miał głowy
przechylonej w drugÄ… stronÄ™?". CoÅ› tu jest bardzo nie w porzÄ…dku. ZaczÄ…Å‚
mu się przyglądać ze wszech miar dokładnie. Obszedł go kilka razy. Teraz
utwierdził się w swych przekonaniach. Szybkim ruchem wyciągnął z cholewy sztylet. Wskoczył błyskawicznym ruchem na biurko i machnął sztyletem
przecinając płótno. Sabah z hukiem spadł na ziemie.

- Ehh, idiota... - powiedział Amanty wychodząc z pokoju po tym jak
złożył ciało na łóżku i odwiązał z szyi prześcieradło.

***

Podróż taczką w worku była bardzo nieprzyjemna. Myślałeś o tym jak podle
traktuje się zmarłego. Pamiętałeś też jak za "życia" przyjemny był dla
Ciebie Nestor, a teraz rzucał Tobą gorzej niż workiem ziemniaków.
Wreszcie usłyszałeś krótką rozmowę z poczciwym braciszkiem w świątyni
przycmentarnej. Braciszek obył się z Tobą już nieco lepiej. W końcu
położył Cię na zimnej posadzce w jakiejś wielkiej sali po czym wyszedł.
Przez płócienny worek dobrze czułeś swąd trupów i to w różnych fazach
rozkładu. Najwidoczniej grabarz nie nadążał z kopaniem grobów. Teraz więc
zostałeś sam, nie licząc otaczających Cię worków z innymi ciałami.
 
Diakonis jest offline