PiotruÅ› Czarny
Sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa. Piotruś myślał. Co chwila nawiedzały go jakieś dziwne odczucia: niechęć, odraza, lęk. Wszystkie te emocje i wrażenia kuły go od środka jakby chciały się wydostać na zewnątrz. Piotruś próbował stłumić i stłamsić w sobie te negatywne odruchy. Nagle zaczęło mu robić się gorąco, uszy zaczęły go swędzieć. Czuł, że myśli plączą mu się w głowie. Nerwowo wiercił się w miejscu, zerkając od czasu do czasu na Jasia i Alę zajętych tworzeniem sztucznych świnek.
„- Mam pomysÅ‚!” – krzyknęła Ala i przedstawiÅ‚a dzieciom to co wymyÅ›liÅ‚a jej maÅ‚a główka.
Pomysł Ali był bardzo naiwny. Zapewne chciała dobrze i wykazała się dużą pomysłowością, podczas gdy inne, starsze dzieci stały oszołomione nie wiedząc, co czynić. Piotruś coraz bardziej zaczynał cenić małą Alę. Jej zaangażowanie i zapał był naprawdę do pozazdroszczenia. Niestety pomysł ze sztucznymi świnkami jest chyba zbyt naiwny by chytry wilk dał się na to nabrać.
Wilk co jakiś czas straszył i wykrzykiwał groźby pod adresem świnek:
„ - Hej, nÄ™dzne knury! Zaraz tam wejdÄ™! Wreszcie wejdÄ™! I dmuchnÄ™ i chuchnÄ™… I zeżrÄ™ was na Å›niadanie moje Å›wininki!”
Nogawki fioletowych spodni i czerwone glany chÅ‚opca byÅ‚y mocno wybrudzone i oblepione bÅ‚otem. „Co za syf” – pomyÅ›laÅ‚ PiotruÅ›.
Dopiero teraz chłopiec dostrzegł wypełniony błotem i śmieciami olbrzymi basen, w którym z dużą pewnością trzy ohydne knury wylegiwały się w upalne dni. Kupa błota wymieszana z świńskimi odchodami wydzielała tak obrzydliwy odór, że ciężko było oddychać. Nic dziwnego, że żadne z dzieci nie kwapiło się podejść blisko tego obrzydliwie cuchnącego składowiska błota. Basen przypominał śmierdzące bajoro lub zatęchły gnojownik.
„No tak Woodstock i wielkie kÄ…piele bÅ‚otne. – przyszÅ‚o Piotrusiowi na myÅ›l – ale w takim ohydnym, syfie i szlamie. A może daÅ‚oby siÄ™ podtopić w tym szambie naszego przeÅ›ladowcÄ™.”
PiotruÅ› zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że niebezpieczeÅ„stwo jest coraz bardziej realne i szukaÅ‚ w myÅ›lach jakiegoÅ› rozwiÄ…zania tej trudnej sytuacji. RozglÄ…daÅ‚ siÄ™ po osadzie Å›winek w poszukiwaniu czegoÅ› co nadawaÅ‚oby siÄ™ do użycia przeciw wilkowi. W jednej z szop dostrzegÅ‚o kilka starych wiader i jakieÅ› maÅ‚y stos szarych worków. - Co to za worki? - PiotruÅ› zapytaÅ‚ Å›winkÄ™, która zostaÅ‚a wÅ›ród dzieci i przyglÄ…daÅ‚a im siÄ™ z dziwnym wyrazem ryjka. - To nasz super genialny wynalazek. Magiczny cement. JesteÅ›my wyÅ‚Ä…cznym producentem magicznego cementu na caÅ‚e Ponure Krainy. Nie widzieliÅ›cie naszych reklam. – oznajmiÅ‚a dumnie Å›winka. - Jakich reklam? – zdziwiÅ‚ siÄ™ PiotruÅ›. - Super-cement produkowany przez naszÄ… firmÄ™ Åšwinki Trzy spółka ZOO. Magiczny cement to cudowny wynalazek. Najsilniejszy Å›rodek spajajÄ…cy wszystko w ciÄ…gu mrugniÄ™cia okiem. Wystarczy niewielka ilość super cementu i możecie skleić wszystko w jednej chwili. Z tej produkcji czerpiemy niemaÅ‚e zyski i wystarcza na naszÄ… skromnÄ… dietÄ™ – pochwaliÅ‚a siÄ™ Å›winia. - Skleić wszystko? Jak to możliwe? – pytaÅ‚ dalej chÅ‚opak. - Ano możliwe – odrzekÅ‚a Å›winka - Strzeżemy receptury na wyrób magicznego cementu. Ale sÄ… tacy co chcÄ… wykraść recepturÄ™ i nie zawahajÄ… siÄ™ przed niczym – Å›winka zamilkÅ‚a orientujÄ…c siÄ™, że za dużo powiedziaÅ‚a.
Piotrusiowi nagle przyszÅ‚o na myÅ›l, że używajÄ…c magicznego cementu, który dziaÅ‚a jak klej, można unieruchomić wilka. - SÅ‚yszeliÅ›cie, co powiedziaÅ‚a Å›winka. – zwróciÅ‚ siÄ™ do dzieci. - Mam pomysÅ‚ jak unieruchomić wilka. Polejemy go magicznym cementem i w ten sposób unieruchomimy go. Wtedy bÄ™dziemy mogli z nim pogadać na naszych warunkach - zakomunikowaÅ‚ PiotruÅ›.
Od razu zaczął realizować swój pomysł. Pobiegł do szopy i zaczął rozcinać brzytwą szary worek. Chwycił dwa wiadra nasypał do każdego po trochu magicznego cementu i zaczął rozglądać się za wodą. Wody nigdzie nie mógł znaleźć. Już miał zrezygnować z pomysłu, kiedy przypomniał sobie o cuchnącym bajorze.
Niosąc ze sobą dwa wiadra Piotruś zbliżył się do cuchnącego gnojownik. Smród był okropny, szczypał w oczy i mącił zmysły. Piotruś nabrał jedno wiadro obrzydliwej wody z gnojownika. Napełniając drugie wiadro o mało nie wpadł do błotnego bajora pełnego szlamu i zielonkawej mazi. Wreszcie udało mu się napełnić wiadra i rozmieszać zawartość kawałkiem kija.
Piotruś z trudem niosąc dwa wiadra zbliżył się do reszty dzieci. Przy tej całej robocie upaprał się i zaczął śmierdzieć tak jak świnia. Jego filetowe spodnie nie były już tak fioletowe, ale poszarzały od kurzu i plam. Dzieci od razu poczuły smrodliwy zapach dziwnej substancji.
Piotruś postawił wiadra na ziemi i zaczął zawiązywać szalone, długie sznurówki, które plątały mu się pod nogami. Wiedział, że w razie niepowodzenia planu będzie musiał uciekać najszybciej jak potrafi. Jednak chłopiec był pewny i głęboko wierzył, że uda mu się powstrzymać i unieruchomić wilka przy pomocy dwu wiader cuchnącej mazi. A może to było jeszcze bardziej naiwne niż trzy sztuczne świnki. |