Wątek: Oddech śmierci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2008, 16:13   #36
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Krasnoludy wytężyły swoje zmysły, próbując dostrzec jakieś niebezpieczeństwo. Jednak, jeżeli coś dostrzegły czy usłyszały, to nie kwapiły się by wam o tym powiedzieć. Cohen, który szedł trochę z tyłu, przyśpieszył kroku i zrównał się z zabójcą trolli, który już trzymał w łapach swój topór.

Moffin szepnął coś do wojaka obok, a ten w podskokach dotarł do drewnianej ściany jednej z chat. Wyjrzał zza załomu, poprawił hełm, i ruszył na drogę biegnącą środkiem wsi. Zniknął we mgle. Dowódca krasnoludzkiego oddziału pykał spokojnie fajkę, która dziwnym sposobem pojawiła się w jego ustach.

Skarmibmir dostrzegł wyłaniającą się z mgły postać zwiadowcy, odetchnął ze spokojem. Ten wykonał jakiś skomplikowany gest ręką, i wszyscy jak na zawołanie, ruszyli do ścian wsi. Wojacy znów zaczęli ze sobą rozmawiać. Gdyby nie nadzwyczajne okoliczności, z pewnością gadałyby cały czas. Felixowi wydawało się, że wciąż rozmawiają o tym samym, od czasu do czasu używając innych zwrotów, tematy te nie wykraczały poza wojaczkę, kobiety i piwo.

- Jest środek nocy, dobrze byłoby gdzieś ją spędzić. W lesie się nie uśmiechało nikomu, wtedy ożywieńcy wypełniają je po same brzegi w poszukiwaniu żeru… - ruchem głowy wskazał kamienną chatkę.




Wszyscy jak na zawołanie wtargnęli do niej, wyważając drzwi. Sień była kompletnie ogołocona, nie licząc połamanych mebli i potłuczonych naczyń porozrzucanych po kątach. Dalsze oględziny przybytku wykazały obecność ocalałego kamionkowego kubka, drewnianej łyżki, szklanej kulki, powyginanego kozika oraz szmacianej lalki. Z tego jednak jedzenia zrobić się nie dało, toteż krasnoludy uszczupliły swoje zapasy. Na środku pokoju, w miejscu gdzie dawniej było palenisko znów zapłonął ogień. Zaradne krasnoludy skombinowały wielki gar, widać nie ograniczali się tylko do tej jednej chaty. Znalazły też wodę z deszczułki, dzięki której możliwe było ugotowanie posiłku.

Sień wypełniła się krzepiącym zapachem gulaszu. Każdy, kto miał przy sobie choćby kawałek mięsa, bez wahania wrzucał go do kotła, ku ogólnej uciesze. Im więcej, tym lepiej. Nad garem pieczę sprawował niski, być może najniższy z całej 9 krasnolud, lecz zdecydowanie najszerszy i najgrubszy. Co chwilę wrzucał do kotła jakieś garści ziół ze swojej torby, doprawiał, smakował. Potem, gdy nadszedł czas rozlewania, wszyscy rzucili się jak na zawołanie ze swoimi miskami. Nie trzeba było się obawiać, że zabraknie, bowiem taki garnek, pełen choćby do połowy wystarczyłby na cały oddział piechocińców.

Gulasz smakował wyśmienicie, każdy się spieszył z jedzeniem, jakby miało go za chwilę zabraknąć. Nikt nie znał dobrych manier, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Zresztą, nikt nie wiedział czym są dobre maniery. Łyżki czy inne sztuczce stukały charakterystycznie o dna naczyń. To, czego nie dało się zeskrobać łyżką, można było pomóc palcem. Nie minęło kilka chwil, a reszta rzuciła się po dokładkę. Tylko Cohen nie miał ochoty jeść, co wszystkim wydawało się dziwne. Tłumaczył się brakiem ochoty, szybko po tym obrócił się na derce w kierunku ściany i zasnął.
 
Revan jest offline