Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2008, 18:58   #123
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Jechali w ciszy, pogoda dopisywała, a zapach wilgotnej ziemi, nagrzanej wiosennym słońcem, przemieszany z wonią kwitnących burzanów przywołał wspomnienia. Manji ufał swojej klaczy na tyle, że poluzował lejce dając jej całkowitą swobodę, od czasu do czasu gładził ją po szyi.

Chata Pustelnika ...trening u Togashi Gorojutsu-sensei...

W czasie wolnym, który pozostali uczniowie wykorzystywali na wypoczynek, Manji trenował pod okiem swojego drugiego sensei, Smoka.

Manji szedł leśną ścieżką, wydeptaną przez zwierzynę i ludzi, znał drogę więc szedł niemal na pamięć. Bez problemów poruszał się w labiryncie podobnych ścieżek. Gdy dotarł na miejsce Togashi-sensei kończył kata. Dwa ostrza płynnie wsunęły się do saya wydając charakterystyczny 'klik'. Starzec nie zmieniając pozycji powiedział :
- Masz zadanie, mój uczniu. Odłóż broń, możesz zabrać ze sobą jedynie jo, które tam leży - wskazał ręką na ławę.
Znajdowało się na niej jo i zwój. Manji spełniwszy prośbę sensei podszedł do ławy, wziął kij oraz zwój.
- Dostarcz zwój mnichowi z klasztoru Pani Słońce. A jo z kanji niech będzie Twoją jedyną bronią, odłóż, proszę, wszystką swoją broń wliczając w to garoty, igły i inne 'przybory'.
Gdy Manji skinął głową na znak, że wszystką broń odłożył, Smok uchwycił młodego Skorpiona za lewy nadgarstek.
- A to, to co? Czyż jad kobry to nie broń. - Ironia jeszcze przez chwilę rozbrzmiewała w głowie Skorpiona.
- Manji-kun to nie Skorpionie zabawy, ale trening Drogi Smoka! Więc przestrzegaj reguł nie próbując nawet ich naginać! A teraz odłóż wachlarz i wyciągnij szpile z koka, weź jo i idź dostarczyć zwoje - dodał już łagodnym tonem.

Każda misja Togashiego wydawała się na pierwszy rzut oka banalnie prosta, lecz nigdy taka nie była.

Po drodze Manji napotkał samuraja, ronina, był to postawny bushi, ubrany w lekką zbroję, jego mempo groźnie szczerzyło kły, prócz daisho miał bojowy łuk, no-dachi oraz naginatę.

- Przykro mi, ale jesteś setnym, którego dziś napotkałem. Poprzysiągłem stawać do walki z każdym napotkanym setnym - zahuczał basowy głos samuraja.
Manji pokłonił się wykorzystując moment aby się opanować i zachować zimną krew.

"Walcząc kijem nie mam najmniejszych szans, Baka! Jak ten starzec znalazł u mnie jad?"

Wykonując ukłon dostrzegł kanji zapisane na jo. "Droga niestrachu" - przeczytał w myślach. Po chwili przemówił, starał się aby jego głos nie zdradzał emocji.

- Wybacz panie, ale muszę pilnie dostarczyć ten oto zwój do świątyni Pani Słońce. Na mój honor i honor moich przodków obiecuję, że po dostarczeniu zwoju wrócę i stanę do walki.

Samuraj dostrzegłszy szczerość młodzieńca zgodził się poczekać.

Mnich oczekiwał posłańca więc Manji nie miał kłopotów aby go odnaleźć.

"Jak mogłem zapomnieć zapytać o imię mnicha."

Starzec w milczeniu przyjął zwój, otworzył i zaczął czytać nie zwracając uwagi na posłańca. Dopiero po chwili mnich dostrzegł zakłopotanie młodzika, był przekonany, że chłopak nie wie co ma zrobić, choć po dokładniejszym mu się przyjrzeniu doszedł do wniosku, że chłopaka coś martwi.
Zaciekawiony zapytał: - co jest powodem Twojego smutku uczniu Togashi Gorojutsu-san?
Manji zwlekał z odpowiedzią, choć po kolejnym ponagleniu opowiedział całą historię o spotkanym samuraju i złożonej przysiędze.
Stary mnich gładząc brodę zamyślił się na chwilę, po czym przemówił:
- nie potrafię Ci pomóc zwyciężyć, ale mogę pomóc ci umrzeć. Kij który trzymasz ma kanji o dwóch znaczeniach, 'droga niestrachu' , 'droga niemyślenia' nie na darmo trafił w Twoje ręce - zawiesił głos, zerkając z pode łba jakby to co powiedział było tajemnicą - gdy staniesz do pojedynku unieś jo nad głowę, stań w pozycji bojowej i koncentruj się jedynie na oddechu. Zamknij oczy, wszystkie zmysły skup na swoim centrum. Zacznij od dolnego dantian, poczujesz ciepło, które będzie się przesuwało ku górze, gdy poczujesz ciepło w górnym dantian, gdy będzie ono wychodziło przez czubek głowy, to znaczy to, że będziesz już martwy.

Manji podziękował i ruszył na spotkanie ze śmiercią. Nie bał się, wszystkie myśli od niego odeszły, nic nie było już ważne, nie miał żadnych zmartwień.

Samuraj-ronin cierpliwie czekał, po chwili obaj stali w pozycjach bojowych i wymieniali uprzejmości. Manji zamknął oczy uniósł jo nad głowę i zaczął koncentrować się na centrach i oddechu tak jak został poinstruowany przez mnicha, był gotowy na śmierć, wiedział jak umierać. Samuraj-ronin w tym czasie próbował przeróżnych sztuczek, gwałtownie poruszył stopą - nic, żadnej reakcji, trzymając się poza zasięgiem uniesionego jo z wypisanym kanji 'droga niemyślenia', 'droga niestrachu', poruszał się na boki - nic, poruszał ostrzem -nic, zaczął okrążać młodego Skorpiona - nic, nie poruszył się.

"Czułem już ciepło w brzuchu, przeszło przez klatkę piersiową i było w głowie, teraz ulatuje mi przez czubek głowy, czyżbym był już martwy. Umieranie nic nie boli..." - nie skończył myśli, przerwał mu czyjś głos.

- Dozo! Wygrałeś, jesteś lepszym szermierzem, proszę naucz mnie swojej techniki!

Gdy Manji otworzył oczy pierwsze co zobaczył to kłaniający się nisko ronin starszy wiekiem.

Powtórzył samurajowi lekcję umierania.

Gdy wracał do Chaty Pustelnika rozmyślał o swoim pierwszym pojedynku, wygranym pojedynku.



Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Z zamyślenia wyrwały go słowa Fukurou, który zaproponował zatrzymanie się na popas.
Pierwsze co zrobił to zaopiekował się Rinoko, swoją płochliwą klaczą. Gdy ją rozkulbaczył oczyścił kopyta oraz wyszczotkował jej boki. Celowo przywiązał ją obok konia Akito, który był dumnym zwierzęciem. Manji miał nadzieję, że klacz się nieco uspokoi, a ogier złagodnieje.
Następnie Manji rozpoczął masować obolałe mięśnie, przywracając poprawny przepływ Ki w organizmie.

- Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej lub porady jak ulżyć cierpieniom, proszę nie miejcie oporów aby pytać. Jestem wykształconym masażystą i medykiem.

- To jak stoimy na warcie? Jeśli nie macie nic przeciwko to będę pierwszy, w kolejnych dniach będziemy zmieniać kolejność tak, aby nikt nie był poszkodowany.
- Akito-san wszyscy jesteśmy bushi jednak miło z Twojej strony, że dajesz nam wybór - pod maską Manji wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu - ale warta to rzecz niezbędna, pokrzywdzeni jedynie będą ci których wartownik nie upilnował. Zgodzę się, że czas warty powinien rotować, proponuję aby dzisiejszej nocy była następująca kolejność: Akito-san, ja, Fukurou-san, na kolejnej warcie ja będę pierwszy, Fukurou-san i Ty Akito-san, a na następnej Fukurou-san, Akito-san i ja.

- Tak przy okazji to powiedz proszę Manji-san, czemu mamy się ukrywać z naszą znajomością poza ziemiami Kraba? Domyślam się, o co może chodzić, wolałbym jednak znać powód, dla którego o to prosisz. Może być ten, co i ja mam na myśli, a być może jest on całkowicie inny - uśmiechnął się do towarzysza.

- Jest wiele powodów abyśmy zachowali naszą przyjaźń dla siebie, w ukryciu przed resztą świata. Z pewnością niektóre z naszych powodów utrzymania tego w sekrecie są zbieżne, ale nie liczy się droga jaką podążamy, a wspólny cel. W tym konkretnym wypadku celem jest zachowanie tajemnicy - głos Skorpiona był łagodny.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline