Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2008, 18:48   #121
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Smok z niechęcią wspominał ostatni akcent pobytu w Kamisori Yoake Shiro, jakim był incydent z wierzchowcem kraba i zachowanie Akito. Wtedy bowiem Fukurou z dezaprobatą przyglądał się wybuchowi gniewu Hidy. Brak kontroli nad emocjami byłby niezgodny z bushido, zaś okrucieństwo z Tao Shinsei. Obie te filozofie były nierozłącznymi filarami światopoglądu Fukurou…Na szczęście, Akito zdołał zapanować nad furią…Choć ledwo.
Fukurou zastanawiał czy nie powinien był jakoś zareagować ale,… Ruszali do najniebezpieczniejszej z puszcz w Rokuganie. Powinni działać jak jedno. Nie czas teraz na spory. Powolne tempo jazdy przypomniało dobitnie Smokowi, wszystkie niewygody jakie zapewniała podróż na koniu. Może nogi od tego nie bolą…Ale inne części ciała już tak. Mieli jeszcze trochę czasu by przywyknąć do jazdy konnej i do tego żeby Akito przywykł do swego wierzchowca i na odwrót. Źle, gdy koń i jeździec nie potrafią współpracować.
Z Subayai nie było takich problemów. Powoli człapał w tempie jakie narzucił Fukurou, jakby nie zdając sobie z tego, że ma grzbiecie jeźdźca.
Gdy klacz Skorpiona przeszła na druga stronę drogi, Subayai zrobił to samo. Nie przetrwałby bitew które stoczyli jego poprzedni właściciele, gdyby nie miał trochę oleju w łbie. W każdym razie więcej niż jego dwaj poprzedni właściciele, którzy już dawno leżeli w grobach. Na rumaku Smoka bystre oko mogłoby dostrzec blizny po strzałach Skorpionów i Żurawi…Mirumoto Yomei odkupił go, poprzez pośredników, od karo pomniejszej rodziny Lwa, który uważał, że Subayai przynosi pecha. Czyż nie zginęli na nim, jego dwaj poprzednicy? Ale Yomei-san zawsze dostrzegał szczegóły zwykle niedostrzegane przez innych. Młody Smok nie zwrócił uwagi na samodzielną decyzję swego wierzchowca…Zachmurzonym spojrzeniem lustrował okolicę. Lepiej był zawczasu wyrobić w sobie odpowiednie nawyki. W Shimoen Mori może zabraknąć czasu na naukę.
W sercu Smok wątpliwości walczyły z potrzebą pośpiechu…Czy dobrze zrobił wybierając tak niebezpieczną trasę, czy też powinien iść na około? Ale czas, a raczej jego brak …Fukurou czuł jak niecierpliwość w nim narasta.
Minęło już południ. Fukurou ocenił że przejechali pięć, może sześć ri. Ściągnął lejce zatrzymując Subayai.
-Czas na postój…Nie zwojujemy zbyt wiele w Shimoen Mori z pustymi żołądkami!- krzyknął do pozostałych. Po czym zsiadł z wierzchowca. Ruchy Smoka były dość nieporadne.
Początek wyprawy dał Smok nieźle w kość, podobnie jak jego towarzyszom. Nie przypominali teraz dzielnych pogromców Oni, a bardziej porażonych reumatyzmem staruszków. Fukurou pocieszał się jednak tym, że z czasem przywykną do trudów jazdy konnej. I oby zdołali to zrobić, zanim dotrą do Lasu Stu Śmierci.
-Myślę, że powinniśmy rozbić tu nocleg i wypocząć…Lepiej żebyśmy dotarli do Shinomen Mori w dobrej formie. Tam nie będziemy mogli robić częstych przerw na odpoczynek.- rzekł do swych towarzyszy bushi Smoka.
Subayai korzystając z przerwy pasł się w pobliżu swego jeźdźca.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-01-2008 o 18:59.
abishai jest offline  
Stary 11-01-2008, 01:39   #122
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Akito cieszył się z podróży i ważnej misji, jaką wyznaczył mu jego daimyo. W spokoju obserwował naturę a chwilowe wygłupy wierzchowca, który próbował co jakiś czas zapanować nad sytuacją, jedynie na moment wybijały Kraba ze spokoju. Wiedział, że do lepszej współpracy potrzebny będzie czas. Tymczasem podziwiał widoki, które ich otaczały. Lubił się wtopić w naturę w niej odnajdywał spokój i ukojenie. Natura nie kłamie – przypomniał sobie tą Prawdę, którą kiedyś ktoś mu przekazał.


-Czas na postój…Nie zwojujemy zbyt wiele w Shimoen Mori z pustymi żołądkami!- Fukurou krzyknął do pozostałych. Po czym zsiadł z wierzchowca. Ruchy Smoka były dość nieporadne.


Akito odetchnął z ulgą, gdy Fukurou zaproponował postój. Był na tyle zawzięty by jechać dalej, jednak czuł, że jazda daje mu się we znaki. Nieczęsto jeździł konno, ale podróż dawała okazję nadrobienia tego. Czuł też, że zgłodniał, no cóż był w końcu dużym samurajem.


- Fukurou-san proszę ciszej, powinniśmy się powoli przyzwyczajać do najwyższej ostrożności w tych terenach.


Była to lekka uwaga, na tyle ważna, że nie mogła zostać pominięta i na tyle wyważona by nie urazić towarzysza.


Krab zajął się zbieraniem chrustu, wybierał przy tym kawałki suche z drzew, które nie wytwarzają przy spalaniu wiele dymu. Wystarczy małe źródło ognia by ogrzać strawę i nadać jej lepszy smak. Ciepły posiłek był luksusem, na który Kraby czasem nie mogły sobie pozwolić. Akito zastanawiał się w trakcie podróży nad wagą swojej misji. Po przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że waga spraw, z którymi wysłał go jego daimyo, jest o wiele większa niż powodzenie czy niepowodzenie w misjach jego przyjaciół. Uznał, że warty muszą być równomierne a wypoczynek wystarczający, aby w pełni sił mógł spełniać wolę swego pana. Zamierzał być przy tym bezkompromisowy, choć wiedział dobrze, że jego własny los jak i los jego towarzyszy zależy od zgranej współpracy.


Akito starał się zdjąć siodło swemu koniu, niestety na próżno. Zajął się na moment koniem, starając go sobie zjednać, ułagodzić. Próbował wyczyścił zwierzę, te jednak zawzięcie starało się go ugryźć. Marchewki jedynie pogarszały sprawę, gdyż Akito szybko zauważył, że wierzchowiec stara się go ugryźć tam, gdzie zęby nie napotykają większego oporu. Każda nieosłonięta część ciała wystawiała Akito na zagrożenie ugryzieniem. Kopyta także nie stały spokojnie na miejscu, kręciły się starając znaleźć dogodną okazję do kopnięcia, na to Akito już zupełnie nie mógł sobie pozwolić.Przywiązał zwierzę do drzewa. W pewnej odległości od pozostałych koni, gdyż i je również starał się ukąsić.



Dam mu trochę czasu, jak wyje całą trawę wokół a siodło zacznie mu nieco ciążyć, może chętniej przyjmie moją pomoc.”



Podumał przez chwilę, po czym zajął się obozowymi pracami. Gdy już zebrał chrust i przygotowywał małe palenisko pozwolił sobie wreszcie na chwilę odpoczynku, na którą miał ochotę jak tylko jego stopy dotknęły ziemi.


- To jak stoimy na warcie? Jeśli nie macie nic przeciwko to będę pierwszy, w kolejnych dniach będziemy zmieniać kolejność tak, aby nikt nie był poszkodowany.

- Tak przy okazji to powiedz proszę Manji-san, czemu mamy się ukrywać z naszą znajomością poza ziemiami Kraba? Domyślam się, o co może chodzić, wolałbym jednak znać powód, dla którego o to prosisz. Może być ten, co i ja mam na myśli a być może jest on całkowicie inny- uśmiechnął się do towarzysza, wolał jak niedopowiedziane sprawy były wyjaśniane w pełni, aby na przyszłość się nimi nie zajmować.

Akito po pewnym czasie raz jeszcze podjął próby oswojenia rumaka. Przy wszystkich czynnościach cały czas mówił cicho do konia co robi i po co, słowa ponoć uspokajały te zwierzęta. Rozpoczął od wody, podanej bardzo ostrożnie i po zabezpieczeniu palców. Później próbował zdjąć siodło by z kolei nakarmić zwierzę. W przypadku silnej agresji czy oporów konia, zostawia go aż ochłonie i próbuje znów, aż do skutku lub do pierwszej warty. W ostatecznej rozprawie posłuży się siłą, przekładając rękę pod pyskiem konia, a od góry chwytając go za część nozdrza z pyskiem, można nawet tak silne zwierze zmusić do uległości. Akito widział i stosował ten chwyt kilka razy, była to jednak ostateczność, porównywalna ze smaganiem biczem chłopa, wówczas, gdy wystarczy zwykły krzyk czy nagana.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-01-2008 o 01:56.
Eliasz jest offline  
Stary 11-01-2008, 18:58   #123
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Jechali w ciszy, pogoda dopisywała, a zapach wilgotnej ziemi, nagrzanej wiosennym słońcem, przemieszany z wonią kwitnących burzanów przywołał wspomnienia. Manji ufał swojej klaczy na tyle, że poluzował lejce dając jej całkowitą swobodę, od czasu do czasu gładził ją po szyi.

Chata Pustelnika ...trening u Togashi Gorojutsu-sensei...

W czasie wolnym, który pozostali uczniowie wykorzystywali na wypoczynek, Manji trenował pod okiem swojego drugiego sensei, Smoka.

Manji szedł leśną ścieżką, wydeptaną przez zwierzynę i ludzi, znał drogę więc szedł niemal na pamięć. Bez problemów poruszał się w labiryncie podobnych ścieżek. Gdy dotarł na miejsce Togashi-sensei kończył kata. Dwa ostrza płynnie wsunęły się do saya wydając charakterystyczny 'klik'. Starzec nie zmieniając pozycji powiedział :
- Masz zadanie, mój uczniu. Odłóż broń, możesz zabrać ze sobą jedynie jo, które tam leży - wskazał ręką na ławę.
Znajdowało się na niej jo i zwój. Manji spełniwszy prośbę sensei podszedł do ławy, wziął kij oraz zwój.
- Dostarcz zwój mnichowi z klasztoru Pani Słońce. A jo z kanji niech będzie Twoją jedyną bronią, odłóż, proszę, wszystką swoją broń wliczając w to garoty, igły i inne 'przybory'.
Gdy Manji skinął głową na znak, że wszystką broń odłożył, Smok uchwycił młodego Skorpiona za lewy nadgarstek.
- A to, to co? Czyż jad kobry to nie broń. - Ironia jeszcze przez chwilę rozbrzmiewała w głowie Skorpiona.
- Manji-kun to nie Skorpionie zabawy, ale trening Drogi Smoka! Więc przestrzegaj reguł nie próbując nawet ich naginać! A teraz odłóż wachlarz i wyciągnij szpile z koka, weź jo i idź dostarczyć zwoje - dodał już łagodnym tonem.

Każda misja Togashiego wydawała się na pierwszy rzut oka banalnie prosta, lecz nigdy taka nie była.

Po drodze Manji napotkał samuraja, ronina, był to postawny bushi, ubrany w lekką zbroję, jego mempo groźnie szczerzyło kły, prócz daisho miał bojowy łuk, no-dachi oraz naginatę.

- Przykro mi, ale jesteś setnym, którego dziś napotkałem. Poprzysiągłem stawać do walki z każdym napotkanym setnym - zahuczał basowy głos samuraja.
Manji pokłonił się wykorzystując moment aby się opanować i zachować zimną krew.

"Walcząc kijem nie mam najmniejszych szans, Baka! Jak ten starzec znalazł u mnie jad?"

Wykonując ukłon dostrzegł kanji zapisane na jo. "Droga niestrachu" - przeczytał w myślach. Po chwili przemówił, starał się aby jego głos nie zdradzał emocji.

- Wybacz panie, ale muszę pilnie dostarczyć ten oto zwój do świątyni Pani Słońce. Na mój honor i honor moich przodków obiecuję, że po dostarczeniu zwoju wrócę i stanę do walki.

Samuraj dostrzegłszy szczerość młodzieńca zgodził się poczekać.

Mnich oczekiwał posłańca więc Manji nie miał kłopotów aby go odnaleźć.

"Jak mogłem zapomnieć zapytać o imię mnicha."

Starzec w milczeniu przyjął zwój, otworzył i zaczął czytać nie zwracając uwagi na posłańca. Dopiero po chwili mnich dostrzegł zakłopotanie młodzika, był przekonany, że chłopak nie wie co ma zrobić, choć po dokładniejszym mu się przyjrzeniu doszedł do wniosku, że chłopaka coś martwi.
Zaciekawiony zapytał: - co jest powodem Twojego smutku uczniu Togashi Gorojutsu-san?
Manji zwlekał z odpowiedzią, choć po kolejnym ponagleniu opowiedział całą historię o spotkanym samuraju i złożonej przysiędze.
Stary mnich gładząc brodę zamyślił się na chwilę, po czym przemówił:
- nie potrafię Ci pomóc zwyciężyć, ale mogę pomóc ci umrzeć. Kij który trzymasz ma kanji o dwóch znaczeniach, 'droga niestrachu' , 'droga niemyślenia' nie na darmo trafił w Twoje ręce - zawiesił głos, zerkając z pode łba jakby to co powiedział było tajemnicą - gdy staniesz do pojedynku unieś jo nad głowę, stań w pozycji bojowej i koncentruj się jedynie na oddechu. Zamknij oczy, wszystkie zmysły skup na swoim centrum. Zacznij od dolnego dantian, poczujesz ciepło, które będzie się przesuwało ku górze, gdy poczujesz ciepło w górnym dantian, gdy będzie ono wychodziło przez czubek głowy, to znaczy to, że będziesz już martwy.

Manji podziękował i ruszył na spotkanie ze śmiercią. Nie bał się, wszystkie myśli od niego odeszły, nic nie było już ważne, nie miał żadnych zmartwień.

Samuraj-ronin cierpliwie czekał, po chwili obaj stali w pozycjach bojowych i wymieniali uprzejmości. Manji zamknął oczy uniósł jo nad głowę i zaczął koncentrować się na centrach i oddechu tak jak został poinstruowany przez mnicha, był gotowy na śmierć, wiedział jak umierać. Samuraj-ronin w tym czasie próbował przeróżnych sztuczek, gwałtownie poruszył stopą - nic, żadnej reakcji, trzymając się poza zasięgiem uniesionego jo z wypisanym kanji 'droga niemyślenia', 'droga niestrachu', poruszał się na boki - nic, poruszał ostrzem -nic, zaczął okrążać młodego Skorpiona - nic, nie poruszył się.

"Czułem już ciepło w brzuchu, przeszło przez klatkę piersiową i było w głowie, teraz ulatuje mi przez czubek głowy, czyżbym był już martwy. Umieranie nic nie boli..." - nie skończył myśli, przerwał mu czyjś głos.

- Dozo! Wygrałeś, jesteś lepszym szermierzem, proszę naucz mnie swojej techniki!

Gdy Manji otworzył oczy pierwsze co zobaczył to kłaniający się nisko ronin starszy wiekiem.

Powtórzył samurajowi lekcję umierania.

Gdy wracał do Chaty Pustelnika rozmyślał o swoim pierwszym pojedynku, wygranym pojedynku.



Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Z zamyślenia wyrwały go słowa Fukurou, który zaproponował zatrzymanie się na popas.
Pierwsze co zrobił to zaopiekował się Rinoko, swoją płochliwą klaczą. Gdy ją rozkulbaczył oczyścił kopyta oraz wyszczotkował jej boki. Celowo przywiązał ją obok konia Akito, który był dumnym zwierzęciem. Manji miał nadzieję, że klacz się nieco uspokoi, a ogier złagodnieje.
Następnie Manji rozpoczął masować obolałe mięśnie, przywracając poprawny przepływ Ki w organizmie.

- Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej lub porady jak ulżyć cierpieniom, proszę nie miejcie oporów aby pytać. Jestem wykształconym masażystą i medykiem.

- To jak stoimy na warcie? Jeśli nie macie nic przeciwko to będę pierwszy, w kolejnych dniach będziemy zmieniać kolejność tak, aby nikt nie był poszkodowany.
- Akito-san wszyscy jesteśmy bushi jednak miło z Twojej strony, że dajesz nam wybór - pod maską Manji wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu - ale warta to rzecz niezbędna, pokrzywdzeni jedynie będą ci których wartownik nie upilnował. Zgodzę się, że czas warty powinien rotować, proponuję aby dzisiejszej nocy była następująca kolejność: Akito-san, ja, Fukurou-san, na kolejnej warcie ja będę pierwszy, Fukurou-san i Ty Akito-san, a na następnej Fukurou-san, Akito-san i ja.

- Tak przy okazji to powiedz proszę Manji-san, czemu mamy się ukrywać z naszą znajomością poza ziemiami Kraba? Domyślam się, o co może chodzić, wolałbym jednak znać powód, dla którego o to prosisz. Może być ten, co i ja mam na myśli, a być może jest on całkowicie inny - uśmiechnął się do towarzysza.

- Jest wiele powodów abyśmy zachowali naszą przyjaźń dla siebie, w ukryciu przed resztą świata. Z pewnością niektóre z naszych powodów utrzymania tego w sekrecie są zbieżne, ale nie liczy się droga jaką podążamy, a wspólny cel. W tym konkretnym wypadku celem jest zachowanie tajemnicy - głos Skorpiona był łagodny.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 12-01-2008, 17:31   #124
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

- Nie Manji-san, nie widzę żadnego celu w ukrywaniu naszej znajomości, wręcz przeciwnie, czasami pokaz łączących nas więzi może skuteczne zniechęcić od prób manipulacji. Zgodziłem się jednak na Twoją prośbę i to jest jedyny powód, dla którego miałbym się trzymać ukrywania naszej znajomości w miejscach publicznych – jak to wyraziłeś. Nie mniej jednak ciekaw jestem, co jest powodem tej propozycji, jeśli jednak uważasz to pytanie za niewygodne, to nie odpowiadaj na nie.



Głos Akito brzmiał niezwykle spokojnie i łagodnie. Nie traktował tej sprawy poważnie, choć chciał przy jej okazji ukruszyć nieco Skorpioniej maski. Manji prędzej czy później, pozna pewnie wszystkie sekrety towarzyszy, warto by i znać kilka jego.


- Co zaś się tyczy wart, to raczej nie jest kwestia mojego wyboru, tylko sytuacji w jakiej postawił mnie ten uparty koń. – Akito pozwolił sobie na chwile słabości, nie powinien się przyznawać do irytacji koniem, tym nie mniej jednak, całe jego zachowanie wyrażało właśnie taką postawę. Nie miał więc oporów, by ująć to w słowach, tym bardziej po uwadze Manjego. Akito zakładał, że trochę mu zejdzie nim wykona wszystkie czynności z koniem. Nie zamierzał tego robić na warcie, jednak nim towarzysze usną będzie, miał kilka cennych chwil by uspokoić zwierze i właściwie się nim zająć.



- Mówiąc szczerze to chętnie przystanę na Twoją propozycję. W głębinach obszaru, na jaki wjeżdżamy może już nie być na to czasu. Kłamałbym mówiąc lub myśląc, że nie mam ochoty na masaż.

Uśmiechnął się szczerze do towarzysza. Nie chciał opisywać jak bardzo boli go każdy fragment ciała. Jazda, stare rany, praca fizyczna i ciągłe utrzymywanie formy tworzyło różnego rodzaju blokady w przepływie energii pomiędzy czakrami, Akito zdawał sobie z tego sprawę i był wielce rad, iż jego przyjaciel zna się na sztuce masażu. Nie każdemu pozwoliłby jednak na poznanie słabszych i silniejszych fragmentów swojego ciała, do Manjego miał jednak spore zaufanie i nie wyobrażał sobie sytuacji, w której zmuszeni by byli stanąć naprzeciw siebie.


W międzyczasie Krab wykonał kilka chorągiewek, po dwie dla każdego z obozujących. Użył do tego kawałków drewna ściętych z gałęzi, znalazł świeże i silne gałęzie, każdą bowiem pracę wykonywał sumiennie i dokładnie, by jej owoc służył jak najdłużej. Gdy pociął szmaty i skonstruował już chorągiewki przypomniał towarzyszom podstawowe komendy związane z ich użyciem. Tak na wszelki wypadek. Nieporozumienie w sytuacji zagrożenia mogło być katastrofalne.

- Pamiętajcie, że rzucone chorągiewki na ziemie mówią nam: – ratuj się, kto może! – Akito pozwolił sobie na odrobinę żartu pod koniec „lekcji”, po czym kolejny raz spróbował swych sił z wierzchowcem.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-01-2008 o 18:07.
Eliasz jest offline  
Stary 12-01-2008, 23:29   #125
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

- Nie Manji-san, nie widzę żadnego celu w ukrywaniu naszej znajomości, wręcz przeciwnie, czasami pokaz łączących nas więzi może skuteczne zniechęcić od prób manipulacji. Zgodziłem się jednak na Twoją prośbę i to jest jedyny powód, dla którego miałbym się trzymać ukrywania naszej znajomości w miejscach publicznych – jak to wyraziłeś. Nie mniej jednak ciekaw jestem, co jest powodem tej propozycji, jeśli jednak uważasz to pytanie za niewygodne, to nie odpowiadaj na nie.

Manji powolnym ruchem odczepił dolną część mempo, chciał zjeść, a poza tym łatwiej się rozmawia bez dolnej części maski.

- Uważam, że nasze wspólne relacje są atutem, więc nie powinniśmy się tym chwalić. Inna sprawa gdybyśmy byli z jednego klanu, wtedy takie więzi jak najbardziej powinny być uwidocznione. Drogi Akito-san nikogo nie zniechęci do manipulacji fakt, że stawaliśmy ramię w ramię, że ocaliliśmy jeden drugiemu życie. Potencjalny manipulator uwzględniłby naszą znajomość i wykorzystał przeciwko nam. Natomiast niewiedza daje nam przewagę. Wyobraź sobie następującą sytuację: otrzymujesz list, w którym ja proszę cię o pomoc w sprawie wielkiej wagi od której zależy moje życie. List jest podrobiony, a na miejscu spotkania czeka na ciebie Twój wróg. Jest to oczywiście banalny przykład ale mam nadzieję, że wystarczający.

Nastała chwila ciszy, którą młody Skorpion wykorzystał aby się posilić, wetknął do ust spory kawałek ryby dopychając ją kulką ryżową, gdy przełknął kontynuował.

- Co się zaś tyczy Twojego konia, jest to piękne i dumne zwierzę i uważam, że powinieneś go traktować jak samuraja. Postaraj się z nim współpracować, nie wymuszaj na nim niczego z pewnością odpłaci ci tym samym. Wyobraź sobie sytuację gdy w zagrożeniu on zrzuca cię z siodła, takie zachowanie byłoby nie dopuszczalne, a straty ogromne, dla nas, dla Twojego daymio i dla Twojego ojca.

Kolejna porcja jedzenia sprawiła, że Manji zamilkł.

- Moja klacz jest sprytnym zwierzęciem lecz strasznie płochliwym, czasem wydaje mi się, że przeraża ją jej własny cień. Dlatego może Twój koń zarazi ją odwagą, a Rinoko złagodzi jego obyczaje. Co o tym sądzicie? - Kolejna porcja ryby i ryżu wypełniła usta Manjiego - W prawdzie nie jestem jakimś wielkim znawcą końskich zachowań ale do tej pory traktowałem zwierzęta tak jak ja bym chciał być traktowany na ich miejscu i to skutkuje.

- Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej lub porady jak ulżyć cierpieniom, proszę nie miejcie oporów aby pytać. Jestem wykształconym masażystą i medykiem.

- Mówiąc szczerze to chętnie przystanę na Twoją propozycję. W głębinach obszaru, na jaki wjeżdżamy może już nie być na to czasu. Kłamałbym mówiąc lub myśląc, że nie mam ochoty na masaż - rozbrzmiał basowy głos samuraja z klanu Kraba.

- Nie będzie to masaż do jakiego przywykłeś Akito-san, ale Twoje słowa przyjacielu dowodzą Twojej mądrości i zrozumienia powagi zadania jakie przed naszą trójką wyrosło. Jutro nad ranem nauczę was ' rozbudzenia ki', które można z powodzeniem stosować na zwierzętach - kolejna porcja jedzenia sprawiła, że Manji zamilkł.

Gdy już skończył posiłek wyciągnął zestaw igieł, opatrunki i różnokolorowe maści. Wygrzebał kilka kamieni z ogniska, które wcześniej tam włożył, zakopał je płytko w ziemi i położył na to koc. Wskazał ręką na przygotowane posłanie - możesz się tu położyć, ale prosiłbym abyś wcześniej pozbył się ubrań, ciężko się masuje kogoś w bojowej zbroi.
Umył bardzo dokładnie ręce w strumieniu. Po chwili już uciskał główne chakry na plecach Akito, gdy je rozgrzał zaczął wbijać igły na których końcach umieszczał niewielką ilość tlącej się bawełny.
- Teraz nawet nie drgnij, bo mogłoby to zaszkodzić, wyobraź sobie wodę i bądź elastyczny jak woda, a jeśli coś zaboli to mi o tym powiedz, jestem teraz medykiem i jako takiego mnie traktuj, proszę.
Manji kręcił głową i coś szeptał pod nosem, był zły na Akito, który chcąc udowodnić światu swoją wytrzymałość doprowadził niemal do otwarcia prawie zagojonych ran. Skorpion nasmarował rany i nałożył nowy opatrunek.

Po medycznych zabiegach Manji zebrał wszystkie przybory, oczyścił i z drobiazgową dokładnością poukładał je w futerale. Krab i Smok mogli dostrzec, że Skorpion traktuje przybory medyczne z takim samym szacunkiem jak miecz.

Przed pójściem spać zaparzył zioła i dał je do wypicia Akito - sprawią, że ryzyko otwarcia się ran się zmniejszy.
Manji miał ochotę zrugać upartego Kraba, ale zacisnął tylko zęby i coś niewyraźnie zamruczał pod nosem.
Przed snem upewnił się czy niczego nie brakuje Rinoko, pożegnał się z nią i poszedł spać. Swoje posłanie rozłożył niedaleko swojego konia.

- Miłej nocy.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 12-01-2008 o 23:32.
Manji jest offline  
Stary 13-01-2008, 00:27   #126
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Krab faktycznie niemal otworzył sobie rany, i tylko długie zabiegi medyczne Skorpiona utrzymały szwy, rozluźniły mięśnie i zapobiegły zniweczeniu efektów rekonwalescencji.

Przyglądający się temu Fukurou nie mógł się oprzeć wspomnieniom: oglądaniu kształconego u Asako shugenja z rodziny Agasha, który uzdrawiał kiedyś w podobny sposób jego dziadka, poważnie karcąc Mirumoto-sama, każąc mu szanować swój wiek. Musashi uśmiechał się tylko do obserwującego to wnuka, kwitując zabiegi tamtego i jego śmiertelnie poważne podejście do sprawy komentarzami w rodzaju:

- Pamiętaj, Fukurou-chan, kiedy będziesz taką rozsypującą się ruiną jak ja, szukaj Agasha-sama lub Asako-sama, by przedłużyli Ci życie o jakieś dwa lata, zatruwając je wykładami na dalsze cztery.

Medyk się wtedy obraził i niemal zapowietrzył, z furią robiąc igłami i bezgłośnie pracując szczęką. Nie powiedział nic do końca zabiegu, i wyszedł dumnie unosząc głowę tak, że niemal potknął się na schodach.

Zabiegi Skorpiona przy koniach przyniosły ciekawy efekt. Rinoko z początku trzymała się jak najdalej od Syna Wiatru, lecz w końcu zdarzyło się nieuniknione: sięgając po trawę klacz 'naruszyła' granicę i ogier przenikliwie rżąc rzucił się ją ugryźć.

Rinoko natychmiast uciekła na tyle, na ile sznury jej pozwalały, kładąc uszy po sobie i śmiesznie wierzgając kopytami. Uspokojony Syn Wiatru triumfalnie zarżał, dumnie potrząsnął łbem, i po tym zajściu dał się spokojnie nakarmić, napoić i rozkulbaczyć.

Ba, nawet 'łaskawie' pozwolił klaczy paść się spokojnie gdziekolwiek chciała tej nocy.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 14-01-2008, 19:45   #127
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

-Czas na postój…Nie zwojujemy zbyt wiele w Shimoen Mori z pustymi żołądkami!- Fukurou krzyknął do pozostałych. Po czym zsiadł z wierzchowca. Ruchy Smoka były dość nieporadne.
Akito odetchnął z ulgą, gdy Fukurou zaproponował postój.
- Fukurou-san proszę ciszej, powinniśmy się powoli przyzwyczajać do najwyższej ostrożności w tych terenach.- rzekł z ledwo skrywaną ulga Akito.
- Hai, hai.- potwierdził nieco żartobliwym tonem Fukurou…Uwaga Akito przypomniała mu napomnienia starego Junzo, opiekującego się nim i siostrą heiminina.
Krab zajął się zbieraniem chrustu, wybierał przy tym kawałki suche z drzew, które nie wytwarzają przy spalaniu wiele dymu. Wystarczy małe źródło ognia by ogrzać strawę i nadać jej lepszy smak.
Zaś Fukurou rozkulbaczył konia sprawdzając jedynie czy podkowy się nie obluzowały. Uwiązawszy konia tam gdzie zaczął się paść. Uznał bowiem, że Subayai, najlepiej wie, co powinien jeść.
Smok przez pewien czas spoglądał na wysiłki Kraba związane z niesfornym wierzchowcem… Nie zdecydował się mu pomóc. Zresztą…Fukurou nie wiedziałby jak. Smok wolał bowiem piesze wycieczki.
Fukurou wyjął przygotowane kuleczki ryżowe z warzywami…Stanowiące główną część ich prowiantu.
- Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej lub porady jak ulżyć cierpieniom, proszę nie miejcie oporów aby pytać. Jestem wykształconym masażystą i medykiem.- rzekł Skorpion.
- Iye Bayushi Manji –san. Mam swoje sposoby na ból.- odparł Fukurou.- Ale będę pamiętał o twej propozycji.
Akito , gdy już zebrał chrust i przygotowywał małe palenisko pozwolił sobie wreszcie na chwilę i spytał.
- To jak stoimy na warcie? Jeśli nie macie nic przeciwko to będę pierwszy, w kolejnych dniach będziemy zmieniać kolejność tak, aby nikt nie był poszkodowany.
-Akito-san wszyscy jesteśmy bushi jednak miło z Twojej strony, że dajesz nam wybór - pod maską Manji wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu - ale warta to rzecz niezbędna, pokrzywdzeni jedynie będą ci których wartownik nie upilnował. Zgodzę się, że czas warty powinien rotować, proponuję aby dzisiejszej nocy była następująca kolejność: Akito-san, ja, Fukurou-san, na kolejnej warcie ja będę pierwszy, Fukurou-san i Ty Akito-san, a na następnej Fukurou-san, Akito-san i ja.
- Mieliśmy pilnować tak żeby noc pilnowało dwóch bushi, a trzeci mógł odpoczywać całą noc.- przypomniał Smok.- Jeśli o mnie chodzi…to nie ma znaczenia, kto rozpocznie pierwszą wartę.
- Tak przy okazji to powiedz proszę Manji-san, czemu mamy się ukrywać z naszą znajomością poza ziemiami Kraba? Domyślam się, o co może chodzić, wolałbym jednak znać powód, dla którego o to prosisz. Może być ten, co i ja mam na myśli a być może jest on całkowicie inny- Krab uśmiechnął się do towarzysza. Fukurou również był ciekawy odpowiedzi, aczkolwiek starał się ukryć zainteresowanie…wymownym milczeniem, które towarzyszyło jedzeniu kulki ryżowej.
- Jest wiele powodów abyśmy zachowali naszą przyjaźń dla siebie, w ukryciu przed resztą świata. Z pewnością niektóre z naszych powodów utrzymania tego w sekrecie są zbieżne, ale nie liczy się droga jaką podążamy, a wspólny cel. W tym konkretnym wypadku celem jest zachowanie tajemnicy - głos Skorpiona był łagodny.
- Nie Manji-san, nie widzę żadnego celu w ukrywaniu naszej znajomości, wręcz przeciwnie, czasami pokaz łączących nas więzi może skuteczne zniechęcić od prób manipulacji. Zgodziłem się jednak na Twoją prośbę i to jest jedyny powód, dla którego miałbym się trzymać ukrywania naszej znajomości w miejscach publicznych – jak to wyraziłeś. Nie mniej jednak ciekaw jestem, co jest powodem tej propozycji, jeśli jednak uważasz to pytanie za niewygodne, to nie odpowiadaj na nie.-Głos Akito brzmiał niezwykle spokojnie i łagodnie.
Smok słysząc ta wymianę zdań, starał się zdusić śmiech…Widać było że Manji będzie miał problemy z przekonaniem Akito do swoich racji. Jak każdy Krab syn rodziny Hida nie bardzo pojmował istotę „szczerości”…A choć odpuścił sobie obecnie przepytywanie Skorpiona, to sprawa pozostała otwarta i istniała możliwość, że Akito wymsknie się coś w najmniej odpowiednim momencie. W końcu niełatwo przestrzegać zasady do której nie jest się do końca przekonanym.
- Co zaś się tyczy wart, to raczej nie jest kwestia mojego wyboru, tylko sytuacji w jakiej postawił mnie ten uparty koń. – Akito pozwolił sobie na chwile słabości, nie powinien się przyznawać do irytacji koniem, tym nie mniej jednak, całe jego zachowanie wyrażało właśnie taką postawę.
- Soka.- odparł jedynie Smok. Okazywanie czegoś więcej niż zrozumienie, mogłoby urazić dumę Akito.
Dalsze działania Kraba i czynności Skorpiona nie przyciągnęły całej uwagi Smoka. Choć obserwował od czasu do czasu swoich towarzyszy, to głównym zajęciem Fukurou było rysowanie. Grotem strzały wyjętej z kołczanu rysował koła, linie, kreski strzałki w piaszczystej glebie, na poboczu traktu. Umysł młodego Smoka zajęło planowanie. Rozważał różne sytuacje taktyczne jakie mogą ich spotkać po drodze…Przewaga liczebna, przewaga taktyczna przeciwnika, efekt zaskoczenie, silny ostrzał…Fukurou starał się ocenić każdą możliwą sytuację i wybrać najodpowiedniejszą do niej strategię działania. Jak dotąd najefektywniejsząz nich było zawierzenie szybkości wierzchowców i szybkie wymknięcie się z pułapki…Ale ta akurat, byłaby niemożliwa do zrealizowania, ze względu na kiepskie umiejętności jeździeckie całej grupy. Walka z siodła też byłaby z góry skazana na porażkę… Fukurou z irytacja złamał strzałę.- „Niewygody podróży, ciężar uciekającego czasu i obowiązek opieki nad tymi którzy powierzyli ci swe życie, burzy twą krew."- Smok niemal słyszał głos swego ojca.- "Ale jedynie spokój i chłodna kalkulacja pozwala dobrze ocenić szanse i właściwie wybrać strategię." -Kątem oka zerknął na Skorpiona robiącego Akito masaż. Przypomniało to Fukurou dziadka i dawne dobre czasy, gdy niczym wędrowni ronini, bądź mnisi dążący do oświecenia wędrowali od wioski, od zamku do zamku.
Smok spojrzał na wierzchowce Kraba i Skorpiona. I przez jego głowę przeszła kolejna myśl.- "Czyżbyśmy zostali końskimi swatami?"
W międzyczasie Krab wykonał kilka chorągiewek, po dwie dla każdego z obozujących. Gdy pociął szmaty i skonstruował już chorągiewki przypomniał towarzyszą podstawowe komendy związane z ich użyciem.
- Pamiętajcie, że rzucone chorągiewki na ziemie mówią nam: – ratuj się, kto może! – Akito pozwolił sobie na odrobinę żartu pod koniec „lekcji”, po czym kolejny raz spróbował swych sił z wierzchowcem.
Smok nie skomentował tego pomysłu, aczkolwiek nie pałał do niego entuzjazmem…Jak i do rozdzielania się. Nie sądził, by w gęstym lesie chorągiewki były dobrze widoczne. Miał złe przeczucia, zarówno co do chorągiewek, jak i do gwizdków, a przede wszystkim, do wysyłania zwiadu.
Ale zwątpił już w szansę przekonania pozostałych dwóch bushi. Fukurou skinął tylko głową na potwierdzenie słów Kraba, wstał, skłonił się obu bushi. Po czym odszedł na wypatrzone wcześniej miejsce, ocienione od słońca pojedynczym młodym drzewem, by pomedytować…Wszak medytacja odpręża ciało i umysł.
Usiadł w pozycji medytacyjnej i rozłożył wachlarz…I pogrążył się we własnych myślach. Błędem jednak byłoby uważać, że stał się bezbronną zdobyczą. Dla każdego bushi Smoka ruch i walka to jedno. W każdej chwili był w stanie wyciągnąć oręż z saya i zablokować wrogi cios. A medytacja nie stępia zmysłów…Wprost przeciwnie, wyostrza je.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-01-2008 o 13:25.
abishai jest offline  
Stary 15-01-2008, 13:12   #128
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Manji spokojnie wytłumaczył Krabowi, na czym miały polegać korzyści płynące z ukrywania znajomości. Akito przyjął wyjaśnienia, zrozumiał też, o co Skorpionowi chodzi. Być może stało się tak dzięki umiejętnemu porównaniu dwóch różnych sytuacji, w której więzi łączące towarzyszy raz były wzmocnione więzami klanowymi a innym razem nie. W przypadku samurajów z jednego Klanu, rzeczywiście sytuacja była inna niż w ta, z którą mieli wspólnie do czynienia. Akito spojrzał na Skorpiona, później na Smoka i zaczął zastanawiać się, kiedy ostatni raz widział trójkę samurajów z różnych Klanów podróżujących razem. Ze zdziwieniem spostrzegł, że nie jest w stanie w tej chwili przypomnieć sobie takiej sytuacji. Zdarzało się i to dość często widzieć, co najwyżej dwa różne Klany – najczęściej przedstawiciel jednego podróżował po terenach drugiego, a ten zazwyczaj go obserwował lub ubezpieczał. Trójka samurajów z różnych Klanów, podróżujących razem to był jednak dość rzadki widok.

Przytaknął głową na podany przez Manjego przykład z listem, niewątpliwie otrzymawszy taką wiadomość od Manjego lub Fukurou, natychmiast pośpieszyłby z pomocą. Lepiej więc, aby wrogowie nie wiedzieli o łączącej ich przyjaźni.


Akito położył się najpierw na brzuchu, poczuł cieplutką ziemię rozgrzaną przez kamienie z ogniska. Chwilę później był już sprawnie i dokładnie masowany, czuł jak wracają mu siły a każdy napięty mięsień powraca do stanu rozluźnienia. Nie miał pojęcia jak bardzo napięte ma ciało. Inną sprawą była rana, Akito zwykle lekceważył obrażenia wiedząc, że prędzej czy później wykuruje się w pełni. Tym razem jednak istniało niebezpieczeństwo zmarnowania długiej pracy medyków, co gorsza w podróży groziło to dłuższymi postojami lub innymi konsekwencjami. Akito nie zamierzał być balastem dla przyjaciół, postanowił więc, że od tej chwili znacznie bardziej będzie dbał o nie zagojoną w pełni ranę.


- Dziękuję Manji-san, sprawiłeś, iż czuję się o wiele lepiej.


Na koniec zabiegów medycznych podziękował Manjemu za masaż połączony z opatrunkiem. Nie mógł ani nie chciał być przy tym zbyt wylewny, w głębi jednak doceniał to, co dla niego uczynił Skorpion, w końcu nie musiał tego robić.


Akito grzecznie wypił herbatkę, która smakowała mu jak stare wymiociny. Wskazanie jednak jej leczniczych właściwości przymusiło Akito do jej wypicia, szczególnie, że przed chwilą coś sobie postanowił odnośnie rany.


Z zadowoleniem i to wielkim przyjął fakt, że Syn Wiatru dał się w końcu oporządzić. Z nieskrywanym uznaniem spojrzał na Skorpiona doceniając jego pomysłowość. Ucieszył się podwójnie, gdyż obawy o zmagania z koniem podczas warty zniknęły w mgnieniu oka.



- Mieliśmy pilnować tak żeby noc pilnowało dwóch bushi, a trzeci mógł odpoczywać całą noc.- przypomniał Smok.- Jeśli o mnie chodzi…to nie ma znaczenia, kto rozpocznie pierwszą wartę.



- Hai Fukurou-san, jednak równomierny podział wart daje większy wypoczynek dla ciała. Dzisiejszej nocy w pełni wyspałaby się jedna osoba, kolejnej nocy, osoba powtarzająca wartę mogłaby być już wyraźnie zmęczona podczas kolejnego dnia jazdy. Co prawda wyspałaby się w nadchodzącą trzecią noc, jednak zmęczenie dopadłoby wówczas osobę, której kolejny raz przyszłoby stać przez pół nocy na warcie.
Przy normalnych wartach, do których mój organizm przyzwyczaił się już dawno, będziemy wszyscy wypoczęci.
Co nie zmienia potrzeby pilnowania ze szczególnym natężeniem, w końcu wkraczamy w bardzo niespokojny obszar.


Krab przez moment przyglądał się z zaciekawieniem kołom i liniom rysowanym przez Smoka, z pozornego chaosu jaki ukazał mu się na ziemi, nie był w stanie nic rozszyfrować, wiedział jednak, że Smok doskonale orientuje się w tym co robi, nie podejrzewał go nawet o jakieś dziecinne zabawy. Fukurou może dość często milczał, gdy już jednak mówił słowa miały taką mądrość, iż nie sposób było myśleć, że to co robi jest przypadkowe, lub z goła niepotrzebne.

Akito życzył towarzyszom dobrej nocy, po czym rozpoczął wartę. Co jakiś czas doglądał paleniska, starając się je utrzymać przy życiu, choć pilnował też, aby ogień nie dawał zbyt dużego światła, tym samym komunikując gdzie jest położony obóz trójki samurajów. Większość jednak czasu poświęcił na nasłuchiwanie i obserwację, czasem wstał by rozprostować kości i przejść się cichutko po skromnym obozowisku i jego obrzeżach. Bacznie obserwował też konie wiedząc, że ich zmysł węchu i słuchu jest o wiele bardziej wyostrzony.
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-01-2008, 19:37   #129
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; godzina jazdy od Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; 20 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.

Yuuki trwała przy Mai. Nie potrafiła się zdobyć by ją zostawić.
Z jednej strony giri, powinność wobec jej pana, powinność wobec dajmio….
Z drugiej Mai…jej przyjaciółka, ktoś kto od kiedy pamięta, był przy niej.
Razem dorastały, razem uczyły się żyć, walczyć, kochać….
I to dojmujące poczucie, że nie są same w tej jaskini….
Nagle jakby w jej umyśle odwrócił się ten właściwy fragment skomplikowanej mozaiki wiedzy, wspomnień, marzeń, nadziei, powinności i obowiązków.

Kosaten Shi…Kosaten Shiro!

Czy to możliwe, by Yuukiko, bliższa jej niż ktokolwiek inny, będąca dla niej nierozerwalną częścią jej samej znajdowała się gdzieś w pobliżu zamku będącego we władaniu szlachetnego Daidoji Uji?

Jastrząb…
Jastrząb i Kosaten Shiro….

Nagle, w króciutkiej chwili zamyślenia, utraty uwagi poczuła ból przeszywający jej ciało i spowijającą ją ciemną mgłę utraty świadomości….


Nie spodziewała się, że się obudzi…że…będzie żyć….
Nie mogła w to przez chwile uwierzyć.
‘Dzięki wam, o Fortuny…uczynię wszystko co mi wskażecie…’
Ktokolwiek ją tu zostawił, nie życzył chyba jej źle.
Opatrzył ją, ale…

‘Szlachetni Kami…gdzie są moje miecze?’
Poczuła się nagle naga i nic nie znacząca.
Pamiętała jedną z pierwszych lekcji:
‘Miecz to życie samuraja. Odbierając mu miecz, odbieracie mu życie’

Cóż, ale siedzenie w miejscu i zamartwianie się w niczym jej nie pomogą.
Mai…na twoją pamięć…zaniosę wiadomość.
Gdy uzmysłowiła sobie, że Mai... że Mai najprawdopodobniej jest już martwa, lub właśnie umiera, a ona sama nie jest w stanie nic zrobić, nawet być przy niej w tej chwili zalała ją fala dojmującego smutku i bólu.
Prawie całe swoje życie spędziły razem, mimo, że szkoliły się w różnych szkołach…
Yuuki stanął przed oczyma ten niezwykły wieczór, gdy we trzy, ona, Mai i Yukiko siedziały w starej świątyni i opowiadały sobie historie o duchach…
Ruchliwa fala wspomnień na chwilę zalała umysł Yuuki...

...

W sumie to Mai przypomniała ten pomysł, kiedy spotkały się po latach.
Opowiadały więc sobie każda po jednej przerażającej historii, siedząc w ciemnym pokoju podobno nawiedzanej starej kapliczki.
Wraz z końcem każdej opowieści, opowiadająca gasiła świecę, a wedle prawideł zabawy, miały potem odliczać i po zakończeniu odliczania, miał się przy nich pojawić duch, jako czwarta osoba...
Ona sama skończyła opowiadanie jako ostatnia.
Były już nieźle pod wrażeniem opowieści, zatem nie zdziwiło jej, że głos Yukiko drżał, kiedy zaczęła odliczanie:
- Ichi!
- Nni - z wyraźnym zająknięciem rzuciła Mai
- San – Yuuki była dumna, że powiedziała to normalnym głosem ale...
- Shi - rozległo się cicho za jej plecami...
Yuuki miała wrażenie, że na chwilę cała jej postać skamieniała.
Ale po chwili zdała sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście to duch, to panika na nic się zda.
A jeśli to ktoś żywy kto podsłuchał ją, Yukiko i Mai, to panika może tylko je jeszcze bardziej pogrążyć.
Lecz mimo to stróżka zimnego potu spłynęła jej w dół, wzdłuż kręgosłupa.
Cztery- to słowo wypowiedziane ciągle zdawało się drżeć w powietrzu.
Jakby na przekór pamięć nasunęła wyobraźni ideogram tego słowa.
Tym samym pociągnięciem pędzelka pisze się słowo zły
Wciągnęła głębiej powietrze czując uspokajającą woń miodu, kwiecia śliwy i cynamonu jaki jak zawsze ją uspokajał i dodawał pewności siebie.
Co one tam widzą…
Natrętna myśl tłukła się w jej umyśle jak ćma jaka trafi do papierowego lampionu i nie umie z niego się wydostać.
Mimo wszystko nie poddała się panice, podniosła się z klęczek niewymuszoną gracją i spojrzała za siebie, po to by ujrzeć…
Tak, wtedy naprawdę, jakby wciąż były dziećmi nastraszyły się nawzajem.
W sumie to ich czwarty gość nie wystraszył ich jednak tak bardzo jak zamierzał.
Ale jej późniejsza zemsta i tak była słodka…

...

Lecz obraz uśmiechniętej Mai proponującej krótki powrót do czasów dzieciństwa sprawił, że szpony smutku jeszcze bardziej zacisnęły się wokół jej serca.
Wspomnienia, nawet najlepszych chwil razem spędzonych teraz powodowały tylko ból, więc odsunęła je od siebie...
Musiała skupić sie na tym co jest teraz, w tej chwili, i na tym co będzie, na wspominanie przeszłości przyjdzie czas...

Straciłam Mai…ale Yukiko…Yukiko żyje!
Powolny, boleśnie przypominającym przeszłość ruchem podniosła się.
Na Fortuny, jednaka codziennie po przebudzeniu dziękowała wszystkim dobrym mocom za to że znów mogła swobodnie chodzić.

Życzenie Tysiąca Żurawi...

Na wspomnienie tamtego okresu, tej walki z własnym ciałem, z własną słabością, tej wiary i nadziei jaką wtedy miała poczuła że nie może się poddać.
Znowu na chwile pozwoliła przeszłości zawładnąć sobą, ale to wspomnienie, paradoksalnie, chodź bolesne, w obecnej sytuacji mogło jej tylko pomóc...
Udało jej się pokonać takie przeciwności losu będąc dzieckiem, że teraz, będąc już pełnoprawną samurai-ko niedorzecznością byłoby dać się pokonać bólowi, czy niepewności...

Gdy stanęła na nogach wzrok jej padł na wyraźne ślady które prowadziły najpierw w stronę miejsca gdzie się obudziła, a potem zawracały…
Te zawracające nie zostawiały tak głębokich śladów jak te pierwsze.
Z lekkim grymasem bólu na twarzy zlustrowała swe kimono.
Jakkolwiek nie było ono pierwszej świeżości, to ani na nim ani na ziemi nie było śladów po tym że ktoś mógł ja tu przywlec.
Śladów końskich kopyt tez nie znalazła.
Czyli ktoś musiał ją tu przynieść.

Przez dłuższą chwilę miała ochotę podążyć za tymi śladami by sprawdzić kto ją, nie dość, że uratował z jaskini zbójców, to na dodatek opatrzył.
Jednocześnie miała świadomość, że jej obowiązkiem, giri wobec własnego dajmio jest jak najszybciej dotrzeć do rodzinnego zamku, Shiro Tengu i złożyć raport z sytuacji jaka miała miejsce, gdyż nie miała żadnej pewności, czy ktokolwiek po za nią ocalał.

Ale jak wytłumaczy to co z nią się stało?
Gdyż, to że tylko ona ocalała na pewno wzbudzi moc kontrowersji i podejrzeń…
Ale giri to giri…Jej życie nie było tak ważne jak jej powinności…
Ruszyła ostrożnie w stronę, jak miała nadzieję, rodzinnego zamku…
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 24-01-2008 o 10:13.
Lhianann jest offline  
Stary 22-01-2008, 23:14   #130
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; nocne warty; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Manji pozwolił aby ogień się nieznacznie tlił, nie oślepiał go ani nie zdradzał obozowiska, zachowanie to podpatrzył u Krabich zwiadowców, z którymi chadzał za mury z rozkazu Kuni-san aby wytropić zdrajców Hida Sago-sama. Głównie to obserwował zwierzęta, a zwłaszcza Rinoko, która nie raz już okazała się po stokroć lepszą wartowniczką niż on sam. Nawet sobie mógł pozwolić na nie wartowanie w jej obecności gdy zmierzał na Mur. Teraz jednak sumiennie wykonywał swoje obowiązki, pilnował bushi znacznie wyższego rodu i nie mógł zawieść. Skradał się po obrzeżach obozowiska, na ziemiach Kraba, blisko twierdzy szanse na spotkanie bandytów były marne. To bandyci musieli się tu bardziej pilnować niż podróżni. Wykorzystał więc czas warty na odświeżenie umiejętności bezszelestnego poruszania się i wykorzystywania cieni.

Noc była bez chmurna, gwiazdy wyraźnie zaznaczały się na ciemnym niebie pozbawionym księżyca.

Gdy klepsydra odmierzyła stosowny czas, obudził delikatnie Mirumoto Fukurou, wychodząc z założenia, że ów może mieć nawyk dobywania broni stanął tak aby ewentualnie móc szybko zwiększyć dystans. Poznał szybkość Fukurou, który był zaledwie o oddech wolniejszy więc nie chciał ryzykować.

Zdał krótką relację co i jak, zwyczajowe formułki wojskowe, po odmeldowaniu się poszedł spać. Przed zaśnięciem ucisnął chakrę na śród czaszce i nad łopatką, aby szybko zasnąć.

Nad ranem nie pamiętał snu, obudziły go promienie wschodzącego słońca. Zaspanym wzrokiem omiótł obozowisko, Fukurou krzątał się po obozowisku, a Akito jeszcze spał.

- Widzę Fukurou-san, że pozwoliłeś aby Fortuna Błogiego Snu nas szybko nie opuściła.

Z uśmiechem na ustach udał się do strumienia, starał się jednak nie budzić Akito, który potrzebował odpoczynku, a raczej jego rany potrzebowały spokoju.

Po odświeżeniu się i załatwieniu porannej toalety podszedł do Rinoko, zaprowadził ją do strumienia aby się napiła, a przy okazji mokrą trawą ocierał jej boki. Gdy była już czysta wymasował jej pysk i nogi aby rześko maszerowała nawet cały dzień. Podczas pielęgnacji Rinoko mógł pozwolić sobie na chwilę rozmyślań o czasach przeszłych, a zwłaszcza o miłości swego życia. Z zamyślenia wyrwało go rżenie Syna Wiatru.

Podczas porannego posiłku, gdy wszyscy byli w pobliżu Manji zaprezentował techniki rozbudzania ki, po przez masaż odpowiednich chakr umieszczonych na twarzy.

- Uciskając delikatnie i opuszkami palców wprawicie w ruch swoją ki, natomiast uciskając paznokciem możecie wyrządzić sobie lub komuś innemu krzywdę, ale zapewne wiesz o tym Fukurou-san. Widziałem jak trenujesz
kaze-do, które wykorzystuje w dużej mierze meridriany życia.


Gdy obóz był już złożony, a trójka bushi ulokowała się na swoich wierzchowcach wygodnie lub mniej, Manji po nie całym ri dostrzegł ślady walki. Nie mówiąc nic zsiadł z Rinoko aby dokładniej przyjżeć się śladom. Rinoko na widok krwi i flaków odsunęła się, najwyraźniej zapach śmierci ją wystraszył.

- Ktoś przelał krew i odszedł w tamtą stronę - Skorpion wskazał niewyraźny ślad - uważam, że powinniśmy zobaczyć, czy ktoś nie potrzebuje pomocy, jeśli jest ranny, może to ktoś mający ważne informacje. Ruszajmy! - Pierwszy raz towarzysze Skorpiona słyszeli z jego ust ton nie znoszący sprzeciwu, ton jaki on często słyszał z ust Bayushi Katsumata-sensei.

Skorpion nie czekał na decyzję kompanów, ruszył za krwawym tropem, był uczniem Wilka i działał instynktownie. Droga Skorpiona uczyła adaptacji do zaistniałej sytuacji.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 23-01-2008 o 21:06.
Manji jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172