A więc nowo spotkany towarzysz miał na imię Erewin. Po chwili z zza pleców Dzodzika wyłoniły się inne postacie. Jednakże, nie było czasu na dalszą rozmowę. Spokój, który panował wokół został zmącony przez uciekających ludzi, tych samych którzy przed chwilą zostali uratowani z płonącego domu. Oczom Dzodzika, Erewina i reszty ukazały się goniące ich potwory. Dzodzik zaklął, wiedział, że tym razem to nie przelewki, chociaż nie uważał goblinów i hobgoblinów za godnych siebie rywali to jednak w kupie zawsze stanowili jakieś zagrożenie, a w dodatku jeszcze te dwa orki. Wiedział, że na uciekających wieśniaków nie mają co liczyć, dlatego w duchu błogosławił Bogini, że zesłała im pomoc w postaci nowych kompanów.
Dzodzik spojrzał na Erewina, ten przymierzył i puścił cięciwę. Tor lotu strzału wskazywał, że wymierzył w orka. Dobrze, widać że Erewin myśli tak samo jak ja- najpierw trzeba wyeliminować potencjalne największe zagrożenie, a potem zająć się resztą.
Jedna z nowych osób zawołała, że dla niej potwór z lewej i także wystrzeliła.
Dzodzik nie chcąc być gorszym wziął na cel drugiego orka, przymierzył. Dla mnie ork- krzyknął i puścił cięciwę.
Ostatnio edytowane przez dzodzik : 11-01-2008 o 20:41.
|