Zwyciężyli. Lecz jakim kosztem?
Elkan podszedł do mniszki, której rozległe rany nie dawały już cienia wątpliwości o jej stanie.
*Nie mogę...* powiedział sobie w duchu kapłan myśląc o zaklęciu wskrzeszenia.
Rozejrzał się także w okół siebie. W pomieszczeniu leżało pięciu, może sześciu strażników, lecz w tym momencie to zwycięstwo miało tak znikome znaczenie dla kapłana, który nie był przyzwyczajony do takiego tracenia towarzyszy.
Powinien ją ochronić. Zawiódł. To on był w tej drużynie wojownikiem, kapłanem Heironeusa, który przysiągł zwalczać zło i chronić dobro.
Zawiódł. Padł na kolana przed ciałem mniszki. Odmówił modlitwę w której modlił się za duszę mniszki, lecz nie wiedział jakiego boga ona wyznawała, więc modlił się do Heironeusa który z pewnością go wysłucha.
Po modlitwie kapłan wstał i wyjął z plecaka butelkę wody święconej, którą pokropił ciało Ciszy (nie wylał całej butelki), a następnie rzucił czar Leczenie Średnich Ran na mniszkę, ponieważ nie godzi się być pochowanym z taką ilością ran na ciele.
Po całym rytuale, bierze ciało mniszki na ręce (albo przynajmniej stara się) i mówi do Konstantina:
- Musimy jej wyprawić godny pochówek. Wiesz gdzie w tym mieście jest zakład pogrzebowy? |