Krzyk z bólu rozległ się po lesie. Felix wił się z wbitym bełtem w barku. Po chwili padł strzał z pistoletu Joachima, który narobił dużo hałasu i dymu. Kula trafiła prosto w czaszkę kusznika. Opadł z konia wprost w kałużę.
Calien zeskoczyła z wierzchowca spodziewając się najgorszego. Z mgły, która otoczyła kusznika, nagle wyłonił się człowiek ubrany w czarny habit z kapturem przepasany sznurem , do którego przyczepione są kości i czaszki. W ziemię wbił miecz wykonany z czarnego metalu.
-To mag Chaosu!Uważajcie!-wykrzyknęła Calien.
Felix podniósł się i rzucił w jego kierunku swoim sztyletem. Niestety daremnie gdyż sztylet odbił się od maga jak gdyby od ściany. Calien usunęła się pod las i wyciągnęła swoje pergaminy.
-Kurwa mać! –zwadźca zaklął rzęsiście i złapał za drugi pistolet.
Przeciwnik zaczął formować w powietrzu coś na kształt wielkiej kuli czarnego ognia o średnicy około metra. Wszyscy poczuli dziwny zapach w powietrzu, wręcz duszący. Wyznawca Chaosu wykrzyczał inkantacje w dziwnym, mrocznym języku. Zapoczątkowało to całą serię wyładowań w powietrzu i uderzeń małych błyskawic w drzewa które zajęły się ogniem.
Calien uniosła rękę wysoko ku górze. Dookoła zdało się słyszeć echo wypowiadanych słów w nieznanym wojownikom języku... Z ziemi i powietrza poczęły wydobywać się drobne iskry, które niczym promienie słońca zdały się zmierzać do jednego punktu. Nad dłonią Calien, skierowaną ku górze zbierała się ognista kula. Tak rażąca swoim ciepłem i blaskiem, że trudno było utrzymać otwarte oczy.
-Cholera. –powiedział cicho Joachim-
Mogłem się domyślić, że dorzucą nam do kompanii jakiegoś maga.
Felix zeskoczył z wozu, osłaniając swój zraniony brak lewą ręką. Heretyk skierował swe dłonie wprost na Calien i kula czarnej chaotycznej energii powirowała w jej kierunku z dużą prędkością. Czarodziejka zareagowała momentalnie i pchnęła swoją kulę ognia. Dwie potężne, magiczne kule zderzyły się w połowie drogi powodując falę uderzeniową wiatru i ognia. Siła wiatru powaliła Calien i Joachima na ziemię. Przepalone i zwęglone drzewa sypały się na ziemię, a tumany kurzu przesłaniały widoczność. O dziwo gdy Calien i Joachim podnieśli głowy, dostrzegli, że przeciwnik ustał na nogach, mało tego formując już coś w lewej ręce. Czarnoksiężnik wyciągnął miecz z ziemi, którego ostrze momentalnie zajęło się żywym ogniem.
-No i znowu się zaczyna. –rzekł Joachim i wstał czym prędzej, chwytając mocniej miecz w swych dłoniach.
Kobieta zaczęła wykonywać koliste ruchy nad ziemią. Wokół niej zebrały się iskry. Powoli przed Calien kształtowało się coś wyglądającego na istotę. Wykrzyknęła ostatnie słowa inkantacji i przed nią stanęła płonąca salamandra. Niestety gdy czarodziejka formułowała zaklęcie, czarnoksiężnik cisnął w jej kierunku piorunami.
Felix podniósł się i rzucił w maga kolejnym nożem. Nóż wleciał w błyskawice, które roztrzaskały go na strzępy i uderzyły w ognistego gada oraz Calien.
Siła uderzenia unicestwiła magiczną istotę i powaliła Calien na ziemię w potwornym bólu spowodowanym odniesionymi ranami. Felix w panice rzucił się w kierunku ciała sierżanta. Wyjął z pochwy jego miecz i zaczął skradać się między drzewami, aby zajść przeciwnika od tyłu. Joachim poparzył na ranną Calien i ruszył w kierunku heretyka. Czarnoksiężnik podjął stracie chwytając miecz w obie ręce. Joachim w szarży spróbował wyprowadzić cios, lecz zatrzymały go płomienie miecza, które przypaliły jego ubranie.
Felix zaszedł przeciwnika od tyłu i z potężnym impetem miecza rozłupał przeciwnikowi okolice łopatki, dochodząc do kręgosłupa. Krew wroga splamiła jego ubranie i dłonie. Felix docisnął miecz głębiej, po czym ciało heretyka opadło bezwładnie na ziemię wypuszczając z ręki miecz.
Calien resztkami sił podniosła się i podeszła do ciała przeciwnika. Zerwała z jego szyi medalion.