|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-01-2008, 23:24 | #41 |
Reputacja: 1 | - Od całego tego zamieszania zaschło mi w gardle. Pozwól ze cię poczęstuje i sam się napije. Feliks odwrócił się na koźle i zaczął szperać w swoim plecaku po chwili wyciągną bukłak i podał go sierżantowi mówiąc - napij się tego świetnego trunku. Nie chowajmy do siebie urazy w końcu każdy z na ma swoją robotę a ja poszukam czegoś do przegryzienia. Gdy Rustung podniósł bukłak do ust Feliks szybkim ruchem przystawił mu nuż do gardła i słodkim aż do przesady głosem powiedział -A teraz ptaszku powiesz, co cię tak bardzo interesowało w naszym ładunku |
11-01-2008, 23:29 | #42 |
Reputacja: 1 | Na słowa Calien Joachim uśmiechnął się paskudnie. teraz miał pewność, że z tymi ludźmi jest coś nie tak. A skoro jest z nimi coś nie tak, to powinni się ich pozbyć. Im wcześniej tym lepiej. Zwadźca położył na kolanach jeden z pistoletów i poprawił miecz, by w razie czego móc go bez problemu wyciągnąć. Widząc co robi Felix ujął w dłoń pistolet gotów w każdej chwili strzelić do któregoś z kuszników, gdyby ci okazali się nadgorliwi.
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
11-01-2008, 23:32 | #43 |
Reputacja: 1 | Sierżant wykrzyczał głośno: -Zabić ich! Zabić ich wszystkich! Jeden z kuszników nagle zniknął gdzieś we mgle, która spowiła jego wraz z wierzchowcem. Drugi wycelował w kierunku Felixa i strzelił trafiając w prawy bark. Felix odruchowo poderżnął gardło dowódcy. Krew obryzgała jego twarz. Felix wpadł w beczki pod wpływem strasznego bólu, jaki przeszył jego bark i rękę. |
11-01-2008, 23:37 | #44 |
Reputacja: 1 | Feliks zawył z bólu. Instynktownie przyciskając lewą rękę do barku. Poczuł coś dziwnego sterczącego z jego ramienia. Spojrzał i momentalnie pożałował. Z barku wystawał bełt kuszy a krew już zaczęła ściekać po ramieniu. Na ten widok omal się nie rozpłakał. Przez głowę przebiegły mu obrazy aren gdzie występował oraz znacznie większe gdzie chciał wystąpić. zachciało mi sie psia jego mać zostać bohaterem Po chwili rozpacz zastąpiła chęć przeżycia.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. Ostatnio edytowane przez harry_p : 12-01-2008 o 00:01. |
11-01-2008, 23:53 | #45 |
Reputacja: 1 | Jeno cofnij ten kozik psi synu a inaczej pogadamy... Obaczysz co potrafią kowalskie łapy... Wolfgang zmrożony chłodnym dotykiem ostrza na swoim gardle milczał słuchając z uwagą słów tajemniczego człeka. Dłonie zaciskał na stylisku siekierki aż kostki mu bielały gotów w każdej chwili tamtego ugodzić. Lecz słowa stopniowo układały sie w całość, a gdy stalowy ucisk na gardło zelżał Wolfgang jeno odwrócił sie i tamtemu głową skinął... Niech mnie wszystkie demony tego lasu w rzyć pokąsają jeśli ci żołnierze to zwykłe żołdaki... Ale ten też jakowyś dziwny i na oku trzeba go mieć... Za łatwo coś mnie psia jucha podszedł w zaroślach ukrytego. Baczenie trzeba mieć... Ciąg jego myśli przerwali ludzi zmierzający wprost w jego kierunku. Nie było czasu żeby się skryć... Ze zranioną nogą nijak było uciekać nie zostało mu nic innego jak walczyć! -Słuchaj człowieku odwrócę uwagę tych trzech, a ty zajść ich z boku spróbuj. Jeśli oni za jedno moimi jak i twoimi wrogami tedy nam teraz razem szczeznąć lub ich ukatrupić... To szepnąwszy owemu człekowi poderwał się na równe nogi nie bacząc na ból w zranionej stopie i toporek z całej siły cisnął wprost w zdziwiony pysk kusznika. Wyszarpnął potężne swoje mieczysko z pochwy stanął jak najpewniej nogi szeroko rozstawiwszy i warknął donośnie... - Czekam na was psie syny! - a ciszej ledwie słyszalnym głosem dodał - Prowadź moje ostrze Ulryku! A potem... potem był już tylko świst ostrza i krzyk... |
12-01-2008, 10:22 | #46 |
Reputacja: 1 | Krzyk z bólu rozległ się po lesie. Felix wił się z wbitym bełtem w barku. Po chwili padł strzał z pistoletu Joachima, który narobił dużo hałasu i dymu. Kula trafiła prosto w czaszkę kusznika. Opadł z konia wprost w kałużę. Calien zeskoczyła z wierzchowca spodziewając się najgorszego. Z mgły, która otoczyła kusznika, nagle wyłonił się człowiek ubrany w czarny habit z kapturem przepasany sznurem , do którego przyczepione są kości i czaszki. W ziemię wbił miecz wykonany z czarnego metalu. -To mag Chaosu!Uważajcie!-wykrzyknęła Calien. Felix podniósł się i rzucił w jego kierunku swoim sztyletem. Niestety daremnie gdyż sztylet odbił się od maga jak gdyby od ściany. Calien usunęła się pod las i wyciągnęła swoje pergaminy. -Kurwa mać! –zwadźca zaklął rzęsiście i złapał za drugi pistolet. Przeciwnik zaczął formować w powietrzu coś na kształt wielkiej kuli czarnego ognia o średnicy około metra. Wszyscy poczuli dziwny zapach w powietrzu, wręcz duszący. Wyznawca Chaosu wykrzyczał inkantacje w dziwnym, mrocznym języku. Zapoczątkowało to całą serię wyładowań w powietrzu i uderzeń małych błyskawic w drzewa które zajęły się ogniem. Calien uniosła rękę wysoko ku górze. Dookoła zdało się słyszeć echo wypowiadanych słów w nieznanym wojownikom języku... Z ziemi i powietrza poczęły wydobywać się drobne iskry, które niczym promienie słońca zdały się zmierzać do jednego punktu. Nad dłonią Calien, skierowaną ku górze zbierała się ognista kula. Tak rażąca swoim ciepłem i blaskiem, że trudno było utrzymać otwarte oczy. -Cholera. –powiedział cicho Joachim- Mogłem się domyślić, że dorzucą nam do kompanii jakiegoś maga. Felix zeskoczył z wozu, osłaniając swój zraniony brak lewą ręką. Heretyk skierował swe dłonie wprost na Calien i kula czarnej chaotycznej energii powirowała w jej kierunku z dużą prędkością. Czarodziejka zareagowała momentalnie i pchnęła swoją kulę ognia. Dwie potężne, magiczne kule zderzyły się w połowie drogi powodując falę uderzeniową wiatru i ognia. Siła wiatru powaliła Calien i Joachima na ziemię. Przepalone i zwęglone drzewa sypały się na ziemię, a tumany kurzu przesłaniały widoczność. O dziwo gdy Calien i Joachim podnieśli głowy, dostrzegli, że przeciwnik ustał na nogach, mało tego formując już coś w lewej ręce. Czarnoksiężnik wyciągnął miecz z ziemi, którego ostrze momentalnie zajęło się żywym ogniem. -No i znowu się zaczyna. –rzekł Joachim i wstał czym prędzej, chwytając mocniej miecz w swych dłoniach. Kobieta zaczęła wykonywać koliste ruchy nad ziemią. Wokół niej zebrały się iskry. Powoli przed Calien kształtowało się coś wyglądającego na istotę. Wykrzyknęła ostatnie słowa inkantacji i przed nią stanęła płonąca salamandra. Niestety gdy czarodziejka formułowała zaklęcie, czarnoksiężnik cisnął w jej kierunku piorunami. Felix podniósł się i rzucił w maga kolejnym nożem. Nóż wleciał w błyskawice, które roztrzaskały go na strzępy i uderzyły w ognistego gada oraz Calien. Siła uderzenia unicestwiła magiczną istotę i powaliła Calien na ziemię w potwornym bólu spowodowanym odniesionymi ranami. Felix w panice rzucił się w kierunku ciała sierżanta. Wyjął z pochwy jego miecz i zaczął skradać się między drzewami, aby zajść przeciwnika od tyłu. Joachim poparzył na ranną Calien i ruszył w kierunku heretyka. Czarnoksiężnik podjął stracie chwytając miecz w obie ręce. Joachim w szarży spróbował wyprowadzić cios, lecz zatrzymały go płomienie miecza, które przypaliły jego ubranie. Felix zaszedł przeciwnika od tyłu i z potężnym impetem miecza rozłupał przeciwnikowi okolice łopatki, dochodząc do kręgosłupa. Krew wroga splamiła jego ubranie i dłonie. Felix docisnął miecz głębiej, po czym ciało heretyka opadło bezwładnie na ziemię wypuszczając z ręki miecz. Calien resztkami sił podniosła się i podeszła do ciała przeciwnika. Zerwała z jego szyi medalion. Ostatnio edytowane przez DrHyde : 12-01-2008 o 10:34. |
12-01-2008, 11:01 | #47 |
Reputacja: 1 | Andres, nie czekając aż nowo poznany mężczyzna skończy zdanie, ruszył w głąb lasu. Dopiero teraz człek mógł się dokładnie mu przyjrzeć. Widać, że mężczyzna przeżył już co najmniej trzydzieści lat na tym świecie. Spod hełmu z którym się nie rozstawał, opatrzonego bujnym, czerwonym irokezem wystają czarne, długie, proste włosy opadające na silnie wyrzeźbione ramiona. Postura tak mężna jak u niejednego wojownika z Norski. Wyraźnie zarysowane mięśnie ciała, gdzie nie gdzie ukryte pod warstwą poniszczonego miejscami ubrania. Spod gęstych brwi, spoglądają przenikliwym wzrokiem brązowe oczy. Całego dramatyzmu jego ostrym rysom twarzy dodaje szrama ciągnąc się od łuku brwiowego aż na policzek. Jego twarz pokrywa kilkudniowy zarost. Mężczyzna widać nie pochodzi z tych okolic. Spod jego skórzanego płaszcza widać lnianą koszule, na niej napierśnik, miejscami powyginany, jednak nie na tyle by utrudniać ruchy jego właścicielowi. Zamiast spodni, ku zdziwieniu, ma skórzane paski układające się w krótką spódnicę. Na nogach skórzane, wyglądające na solidną robotę nagolenniki i niskie, skórzane buty. Płaszcz z wielkim kapturem przysłania resztę jego niecodziennego ubrania. Zza pleców wystają dwie rękojeści mieczów. Przez ramię przewieszoną ma niewielkich rozmiarów skórzaną torbę. Andres znikł w gęstwinach lasu… Hmm… Zaraz się przekonamy co potrafią. Ten rzut toporkiem był ryzykowny ale mamy szczęście, że trafił nim w odsłoniętą część ciała. Więc zostało tylko dwóch. Myślał skrywając się za drzewem, obok którego mieli przejść ich przeciwnicy. Andres przepuścił pierwszego przeciwnika, zaś drugiego który szarżował z podniesionym mieczem zaskoczył. Wychodząc nagle zza drzewa z mieczem w lewej dłoni zbił broń przeciwnika w górę, a mieczem dzierżonym a prawej, pchnął go w pachę.. Miecz wszedł gładko jak w kawał pieczonego prosiaka… Idealnie między żebra Wyrwawszy miecz z klatki piersiowej przeciwnika ruszył w kierunku drugiego, który niczego nie spostrzegł, napierał na rannego i narwanego wojaka. Andres podbiegł do przeciwnika, a następnie trącając fałszywego żołdaka stopą w kolano powalił go dobijając mieczem. Krzyżując miecze odciął mu głowę. Krew trysnęła na Andresa, gdy on z zamkniętymi oczami przez chwile milczał i głęboko oddychał… Tego mi brakowało...Tego zapachu, tego stanu upojenia… czuje się spełniony... Nagle otworzył oczy i wrócił do rzeczywistości. Zaczął przeszukiwać ciała, robił to bardzo dokładnie i skrupulatnie. Ściągną ich zbroje i buty, bardzo dokładnie omacał czy czegoś nie pochowali. Sprawdził również konie. Znalazł tylko jakieś medaliony, które schował do torby. Przeszukując zwłoki u każdego z nich zauważył na klatce piersiowej mały tatuaż, nad lewym sutkiem, przedstawiający purpurowe dłonie. - Hmm… Ciekawe… Wyrzucił nie swoje rzeczy z juków, ujął lejce i zaczął prowadzić konia lasem, wzdłuż traktu. - Ruszajmy… Twoi znajomi nas potrzebują! Powiedział niskim tonem nie odwracając się nawet w stronę człowieka. Ostatnio edytowane przez Andres : 12-01-2008 o 12:06. |
12-01-2008, 12:05 | #48 |
Reputacja: 1 | Wolfgang i Andres wyszli na trakt. Skierowali się czym prędzej za wozami. Wolfgang utykał na lewą nogę i ocierał twarz z krwi, spływającej z rozciętego czoła. Andres z zadowoleniem na twarzy upajał się jeszcze wygraną walką. Obaj brudni od błota i krwi wyszli za zakręt, gdzie spostrzegli już wozy. Pobojowisko jakie zobaczyli, zrzuciło im kamień z serca. Calien, Joachim i Felix stali nad ciałem jakiegoś kapłana, któremu Felix właśnie odrąbał mieczem głowę. Martwy sierżant z groteskową miną i poderżniętym gardłem opadł właśnie z wozu na ziemię. Kawałek dalej w błocie leży ciało kusznika. Cały obraz uzupełniają dopalające się szczątki drzew i smród spalenizny w powietrzu. |
12-01-2008, 12:30 | #49 |
Reputacja: 1 | Andres zobaczywszy pobojowisko przystaną... Hmm... nie zła drużyna. Może warto do nich dołączyć i ich wykorzystać. Jak widać dobrze się uzupełniają umiejetnościami i co za tym idzie dobrze sobie poradzili z przeciwnikiem choć narobili rówież hałasu. ... i ruszył dalej w kierunku reszty grupy Andres podszedł bliżej nie spuszczając z nich oczu. Zdjął kaptur ukazując ochlapaną krwią tarz i hełm, ukłonił się lekko mówiąc z dziwnym akcentem: -Jam jest Andreas Ren z Luccini, z krainy zwanej Tilleą obecnie na usługach arcymaga Helsehera. Nie mam nic na potwierdzenie tych słów tak jakowy wy nie macie dowodu że ten ładunek jest dla arcymaga i jakowy wy jesteście na jego usługach. Miałem wam wyjść na przeciw więc jestem, a teraz ruszajmy zanim zjawi się reszta, a zapewne się zjawią. Nie czekając na ich reakcje wsiadł na konia i powoli ruszył dalej Ostatnio edytowane przez Andres : 12-01-2008 o 12:49. |
12-01-2008, 12:41 | #50 |
Reputacja: 1 | Joachim ze złą mina patrzył na przypalone ubranie. Kurwi syn. Zniszczył niemal nowe ubranie. Nie ma rady będzie trzeba coś kupić, kiedy dotrzemy do miasta. Podniósł pistolety z ziemi i zatknął je za pas. Miecz już od dłuższej chwili spoczywał w pochwie, żaden cios nie doszedł celu, toteż nie musiał go czyścić. Nie spiesząc się podszedł do ciała sierżanta, które przed chwilą stoczyło się z wozu po czym sprawdził, czy ten posiada przy sobie jakieś pieniądze. Kiedy tak obszukiwał ciało zauważył jakiegoś mężczyznę, który szedł w ich stronę. Człowiek przedstawił się, jako Andres Ren, wysłannik arcymaga Helsehera. Joachim spojrzał na niego podejrzliwie po czym spytał. -A skąd możemy mieć pewność, że jesteś tym, za kogo się podajesz? W okolicy jak widać źle się dzieje. I to bardzo źle, skoro ośmielają się nawet podszywać pod wojsko.- splunął na ciało martwego już teraz Rustunga -Możesz jakoś potwierdzić to, co mówisz? nie chcę wyjść na gbura, ale sam rozumiesz. Ta utarczka nastawiła mnie odrobinę sceptycznie do ludzi spotkanych na szlaku. Felix sprawdź, czy tamten kusznik ma coś przy sobie, dobrze? Im szybciej ruszymy, tym lepiej.-
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
| |