Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2008, 11:01   #47
Andres
 
Reputacja: 1 Andres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znany
Andres, nie czekając aż nowo poznany mężczyzna skończy zdanie, ruszył w głąb lasu. Dopiero teraz człek mógł się dokładnie mu przyjrzeć.
Widać, że mężczyzna przeżył już co najmniej trzydzieści lat na tym świecie. Spod hełmu z którym się nie rozstawał, opatrzonego bujnym, czerwonym irokezem wystają czarne, długie, proste włosy opadające na silnie wyrzeźbione ramiona. Postura tak mężna jak u niejednego wojownika z Norski. Wyraźnie zarysowane mięśnie ciała, gdzie nie gdzie ukryte pod warstwą poniszczonego miejscami ubrania. Spod gęstych brwi, spoglądają przenikliwym wzrokiem brązowe oczy. Całego dramatyzmu jego ostrym rysom twarzy dodaje szrama ciągnąc się od łuku brwiowego aż na policzek. Jego twarz pokrywa kilkudniowy zarost.
Mężczyzna widać nie pochodzi z tych okolic. Spod jego skórzanego płaszcza widać lnianą koszule, na niej napierśnik, miejscami powyginany, jednak nie na tyle by utrudniać ruchy jego właścicielowi. Zamiast spodni, ku zdziwieniu, ma skórzane paski układające się w krótką spódnicę. Na nogach skórzane, wyglądające na solidną robotę nagolenniki i niskie, skórzane buty. Płaszcz z wielkim kapturem przysłania resztę jego niecodziennego ubrania. Zza pleców wystają dwie rękojeści mieczów. Przez ramię przewieszoną ma niewielkich rozmiarów skórzaną torbę.

Andres znikł w gęstwinach lasu…

Hmm… Zaraz się przekonamy co potrafią. Ten rzut toporkiem był ryzykowny ale mamy szczęście, że trafił nim w odsłoniętą część ciała. Więc zostało tylko dwóch.
Myślał skrywając się za drzewem, obok którego mieli przejść ich przeciwnicy.

Andres przepuścił pierwszego przeciwnika, zaś drugiego który szarżował z podniesionym mieczem zaskoczył. Wychodząc nagle zza drzewa z mieczem w lewej dłoni zbił broń przeciwnika w górę, a mieczem dzierżonym a prawej, pchnął go w pachę.. Miecz wszedł gładko jak w kawał pieczonego prosiaka…

Idealnie między żebra

Wyrwawszy miecz z klatki piersiowej przeciwnika ruszył w kierunku drugiego, który niczego nie spostrzegł, napierał na rannego i narwanego wojaka. Andres podbiegł do przeciwnika, a następnie trącając fałszywego żołdaka stopą w kolano powalił go dobijając mieczem. Krzyżując miecze odciął mu głowę. Krew trysnęła na Andresa, gdy on z zamkniętymi oczami przez chwile milczał i głęboko oddychał…

Tego mi brakowało...Tego zapachu, tego stanu upojenia… czuje się spełniony...

Nagle otworzył oczy i wrócił do rzeczywistości. Zaczął przeszukiwać ciała, robił to bardzo dokładnie i skrupulatnie. Ściągną ich zbroje i buty, bardzo dokładnie omacał czy czegoś nie pochowali. Sprawdził również konie. Znalazł tylko jakieś medaliony, które schował do torby. Przeszukując zwłoki u każdego z nich zauważył na klatce piersiowej mały tatuaż, nad lewym sutkiem, przedstawiający purpurowe dłonie.

- Hmm… Ciekawe…

Wyrzucił nie swoje rzeczy z juków, ujął lejce i zaczął prowadzić konia lasem, wzdłuż traktu.

- Ruszajmy… Twoi znajomi nas potrzebują!
Powiedział niskim tonem nie odwracając się nawet w stronę człowieka.
 

Ostatnio edytowane przez Andres : 12-01-2008 o 12:06.
Andres jest offline