Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2008, 17:55   #544
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Karczma w wiosce Earduum

„Na szlaku”- Karczma o tej nazwie była dobrze znana…W lepszych czasach, sama wioska czerpała spore korzyści ze swego położenia, na znanym handlowym szlaku. Mimo wioska to hołdowała tradycji i była budowana z drewnianych domów. Jedynie karczma była solidnym kamiennym budynkiem. Zemściło to się ostatnio, na mieszkańcach wioski . Wojna magów zmiotła wioskę z powierzchni ziemi, zarówno mieszkańców jak i budynki…Jedynie karczma przetrwała, choć ucierpiała mocno. Z dachu pozostało wspomnienie, podłoga była mocno uszkodzona…W wielu miejscach przez dziury w drewnianych klepkach widać było pierwotną podłogę karczmy, klepisko.
Obecnie przy ciężkim stole siedziało nietypowe towarzystwo. Przewodził mu Velrick Milesaer III-ci, zaklinacz o szlacheckim rodowodzie. Ostatni z rodu Milesaerów, jednej z szlacheckich rodzin królestwa Daeven-Tassair, którzy współrządzili tym państwem.
Królestwo to było potęgą z racji wielu zaklinaczy rodzących się w szlacheckich rodzinach tego królestwa. (Aczkolwiek okoliczne państwa sarkały na wątpliwe „szlacheckie korzenie” owych rodów , przeważnie półelfich.)
Velrick był ciemnowłosym półelfem o ostrych jak brzytwach rysach i przenikliwym spojrzeniu. Przeczyło ono bowiem łagodności z jakiej był Velrick znany. Słynne też było jego żarliwe oddanie Ormesowi…Jego ojciec upatrywał w tym właśnie powód, dla którego Velrick uznawany był za kiepskiego zaklinacza.



Obok niego siedziała kapłanka Ormesa z rasy ludzi, niegdyś najwyższa kapłanka „Chroniącej Dłoni”, Eileen. Największego przybytku Ormesa w Daeven-Tasssair…Świątyni która uległa zagładzie tak jak całe królestwo. Była dość szczupła i dość wysoka, wyższa nawet od półelfa. Jasne włosy miała upięte w kok i wzorem innych kapłanów Leczącego nie nosiła zbroi.
Kolejnym był njordzki krasnolud północny. W potężnej zbroi płytowej z symbolem swego boga (Pawęż z wymalowaną na nim dłonią z środkowym placem wyprostowanym innymi zaś zgiętymi, tak jak w znanym powszechnie znaku) i z ugroshem (krasnoludzkim toporem), w dodatku gładko ogolony. Girlam Arsenberg był bowiem lokalnym bohaterem…Dość tajemniczym jak na krasnoluda. Ten paladyn Yormaga , przybył do Daeven-Tassair z nieznanego powodu i bezinteresownie pomagał władzom królestwa. ..Czemu ? Nie wiedział nikt. Ale wszyscy wiedzieli, że nie pozwoli odrosnąć brodzie, dopóki nie zniszczy 500 złych istot. Jak dotąd zabił już 463.
Ostatnim był ubrany w burnus ogniowy genasi, Abziir-Il-Thalani. Niski i szczupły o czerwonych oczach, mocno opalonej skórze, uzbrojony w potężny bułat. Abziir był przewodnikiem karawan, a także kupcem. Miał znajomości w wielu miejscach. I nieposzlakowaną opinię osoby uczciwej, honorowej oraz wielkiego szczęściarza.
Ta czwórka nie zebrała się tu bez powodu. Verlick przewodził bowiem 20 tysięcznej grupie uchodźców ze spustoszonych ruin którymi stało się ich królestwo. Eileen dbała o to, by podległe jej niedobitki kleru skutecznie pomagały rannych i chorym uchodźcom. Zaś po śmierci generała Athiosa Malrauga, Girlam objął dowództwo na pośpiesznie sformowaną armią mającą chronić uchodźców. Była to całkiem potężna, jak na obecne czasy siła bojowa, składająca się z ochotników, napotkanych po drodze byłych weteranów oraz maszyn i bestii bojowych należących niegdyś do armii Daeven-Tessair. Pod wodzą Girlama ta zbieranina zmieniał się w silną i skuteczne wojsko.
Zaś Abziir objął stanowisko przewodnika i zwiadowcy…Miał doprowadzić uchodźców do bezpiecznych ziem. Jak dotąd, wyprawa do takich nie dotarła.
- Gdzie teraz?- spytał Verlick.
- Do Phalenpopsis jest już tylko tydzień na piechotę.- rzekł genasi.- Ale plotki jakie stamtąd docierają, nie nastrajają optymistycznie.
-Niemniej musimy tam dotrzeć, z miasta możemy odbić w kierunku Zachodniego Wybrzeża , na południe przez Obsydianowe Miasto , bądź na wchód. –rzekł kransolud.- Dwa tysiące ludzi i potworów, oraz machiny wojenne, w tym cztery mech-alch-zbroje, poradzą sobie ze wszystkim.
- Nie możemy ryzykować ich życiem.-zaprzeczyła Eileen.- Ich ewentualna śmierć nie może pójść na darmo w pochopnym ataku.
-To prawda, zanim ruszymy doPhalenpopis musimy wiedzieć co tam się dzieje.- rzekł Verlick.
- Żaden problem, wyruszę tam i …-rzekł Abziir.
- Nie.- przerwał mu zaklinacz.- Jesteś zbyt ważny by ryzykować Abziirze…Nie możesz wysłać kogoś innego, komu możesz zaufać?
- Może i znalazłby się ktoś taki.- rzekł Abziir.- jeden z tych co się niedawno przyłączyli do naszej karawany. Nazywa się Gaalhil Varher i dobrze mu z oczu patrzy.
- Tylko tyle, dobrze mu z oczu patrzy?- zaśmiał się krasnolud.- Dziwne masz podejście do ludzi, ale jak dotąd nie zawiodłeś pokładanego w tobie zaufania. Więc nie widzę powodu, dla którego i tym razem zgodzić się na twój wybór…

Wioska Earduum

Gaalhil przechadzał się po olbrzymim polu namiotowym jaki zbudowała 20 tysięczna grupa uchodźców. Był to obraz nędzy i rozpaczy. Namioty był y krzywo porozstawiane. Ludzie i nieludzie w brudnych ubraniach prowadzili namiastkę życia… Jedynie najmniejsze dzięki beztrosko bawiły się …Starsze widziały zagładę własnych miast, śmierć krewnych zabijanych przez mroczną mgłę. Nad bezpieczeństwem czuwała wyszkolona przez Girlama straż. Ale największych wrogów uchodźców: tęsknoty, głodu rozpaczy i zmęczenia, żaden miecz nie pokona. Nagle człowiek zauważył idącego w jego kierunku Abziira. Genasi, z właściwą sobie energią, przeszedł do sedna sprawy mówiąc.- Wyglądasz na takiego, któremu marzą się bohaterskie czyny, co? Akurat mam coś dla ciebie…Wyruszysz do Phalenpopsis, zobaczysz, ile prawdy jest w plotkach o wałęsających się w tamtej okolicy tabunach potworów. Jak dostaniesz się do miasta, to popytasz się…Może wiedzą coś o sytuacji w okolicy. To miasto wieszczów, na pewną wiedzą o tym, jak kataklizm wpłynął na okoliczne krainy…Co ty na to?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-01-2008 o 12:08. Powód: mnóstwo byków
abishai jest offline