Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; 1 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.
Krab faktycznie niemal otworzył sobie rany, i tylko długie zabiegi medyczne Skorpiona utrzymały szwy, rozluźniły mięśnie i zapobiegły zniweczeniu efektów rekonwalescencji.
Przyglądający się temu Fukurou nie mógł się oprzeć wspomnieniom: oglądaniu kształconego u Asako shugenja z rodziny Agasha, który uzdrawiał kiedyś w podobny sposób jego dziadka, poważnie karcąc Mirumoto-sama, każąc mu szanować swój wiek. Musashi uśmiechał się tylko do obserwującego to wnuka, kwitując zabiegi tamtego i jego śmiertelnie poważne podejście do sprawy komentarzami w rodzaju:
- Pamiętaj, Fukurou-chan, kiedy będziesz taką rozsypującą się ruiną jak ja, szukaj Agasha-sama lub Asako-sama, by przedłużyli Ci życie o jakieś dwa lata, zatruwając je wykładami na dalsze cztery.
Medyk się wtedy obraził i niemal zapowietrzył, z furią robiąc igłami i bezgłośnie pracując szczęką. Nie powiedział nic do końca zabiegu, i wyszedł dumnie unosząc głowę tak, że niemal potknął się na schodach.
Zabiegi Skorpiona przy koniach przyniosły ciekawy efekt. Rinoko z początku trzymała się jak najdalej od Syna Wiatru, lecz w końcu zdarzyło się nieuniknione: sięgając po trawę klacz 'naruszyła' granicę i ogier przenikliwie rżąc rzucił się ją ugryźć.
Rinoko natychmiast uciekła na tyle, na ile sznury jej pozwalały, kładąc uszy po sobie i śmiesznie wierzgając kopytami. Uspokojony Syn Wiatru triumfalnie zarżał, dumnie potrząsnął łbem, i po tym zajściu dał się spokojnie nakarmić, napoić i rozkulbaczyć.
Ba, nawet 'łaskawie' pozwolił klaczy paść się spokojnie gdziekolwiek chciała tej nocy. |