Justin z pogardą spojrzał na półelfa. "Zarozumiały dupek" - pomyślał. - Już nieraz spotykałem kretynów - powiedział - którym się wydawało, że są lepsi od całego świata. Z doświadczenia wiem, że takich zarozumialców należy omijać szerokim łukiem. Sprowadzają kłopoty nie tylko na siebie, co z łatwością dałoby się przeżyć, ale przede wszystkim na tych, którym towarzyszą. - Ostatni, jakiego spotkałem - kontynuował - uważał, że jest świetnym tropicielem i zwiadowcą. Niestety, parę osób w to uwierzyło... - O, przepraszam... To był przedostatni - spojrzenie skierowane na półelfa nie pozostawiało wątpliwości, co do znaczenia tych słów. - Nie wiem, czy raczyłeś zwrócić uwagę na to, że nie ciebie podejrzewałem o umiejętność wyprowadzenia wszystkich z miasta. "Wyglądasz, jakbyś własnego tyłka nie potrafił znaleźć bez pomocy mapy" - pomyślał - "a co dopiero bramę miasta. O 'lewym' wyjściu nie wspominając." - A jeśli coś ci się w nas nie podoba, co łatwo można wywnioskować z twego zachowania, to chciałbym zwrócić twoją uwagę na to, że nikt cię tu nie zapraszał. I łaski nam nie robisz swoją obecnością - dodał obojętnym tonem. - Chcesz zostać - proszę bardzo. Ale wtedy daruj sobie tę manię wielkości. Tudzież ten ironiczny ton, dość śmieszny w tej sytuacji. - Zaś jeśli zdecydujesz się nas opuścić, to tam są drzwi - wskazał ręką. - Szerokiej drogi. Parę kroków i wszyscy będą szczęśliwi.
Nie interesując się tym, co zrobi półelf zwrócił się do krasnoluda. - Sądzę, że masz rację. Z ta świątynią, rzecz jasna, a nie z tymi pieniędzmi. Lepiej zachować je na lepszą okazję. Mam wrażenie, że z nim - wskazał głową półelfa - jest jak w tym znanym powiedzeniu o krowie. Im więcej ryczy, tym mniej mleka daje. Też może być tylko mocny w gębie.
- Poza tym - dodał - jak możesz posądzać tak zacną osobę o to, że brak mu gotówki? Z pewnością nie dla garści złota wkroczył w nasze gościnne progi i zniżył się do przebywania w tak podłej kompanii. W zasadzie zastanawiam się, czy to nie my powinniśmy natychmiast opuścić to pomieszczenie i zostawić jego dostojność, by mógł w ciszy i samotności rozkoszować się swoją wielkością i wyższością nad wszystkimi istotami tego świata...
- Ile czasu trzeba - rzekł, zmieniając temat - by dotrzeć do tej świątyni?
Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-01-2008 o 19:34.
|