John z lekkim uśmiechem obsewował, jak Marcus wprost pochłania gulasz. Sam z pewną niechęcią spojrzał na pełen talerz. Mimo wspaniałego zapachu potrawy i dwóch tygodni diety nie czuł apetytu. Zmuszając się do jedzenia połknął kilka kęsów. Jedzenie było wyśmienite, ale mimo tego z trudem przechodziło mu przez gardło. A jadł tylko dlatego, że rozsądek podpowiadał mu, że jest to niezbędne dla pełnego odzyskania sił.
Gdy udało mu się opróżnić talerz do połowy spojrzał na Tormaha.
- Mam wrażenie, że te wydarzenia jakoś odebrały mi apetyt. Chociaż przyznaję, że dawno nie jadłem tak wspaniałego gulaszu. Co najmniej dwa tygodnie - pomyślał.
Potem obrócił głowę w stronę kapłana.
- Łatwo się zatem domyślić, że imć Goldseeker trafił na coś, co przerosło siły i jego, i zwerbowanych przez niego pomocników. Można by powiedzieć, że spotkała go zasłużona kara i machnąć na wszystko ręką, ale niestety - uśmiechnął się ponuro - jak widać sprawa zatacza coraz szersze kręgi...
- Warto by porozmawiać z tym kimś - spojrzał na Marcusa, potem pytająco na Tormaha - z tym kimś, kto powstrzymał pszczoły. Może by nam pomógł... Chociażby udzielając dobrych rad...
- A chociaż powinniśmy się spieszyć - te słowa skierował do Veraxa - to jednak paru rzeczy warto się dowiedzieć. Jak mówią 'ostrzeżony, uzbrojony'. A my moglibyśmy dodatkowo uzbroić się w wiedzę, czy też może jakieś amulety albo mikstury - w tym momencie spojrzał na starego kapłana.
Czekając na ewentualne komentarze i wypowiedzi wrócił spojrzeniem do talerza i kontynuował posiłek. |