Robin "Dziadek" Carver
Spojrzał trochę zdziwiony na Killiana. Rozmawiał już nim? "No tak... przecież mieli nam załatwić robotę on i Stan. Zaraz, zaraz... gdzie w ogóle jest Hamilton?" zastanawiał się.
- No, skoro już z nim gadałeś, to nie ma co się patyczkować - idziemy prosto do szefa. Mam nadzieję, że on nie ma powodów, aby być na ciebie wkurzonym, co? - powiedział Carver. Próbował żartować, ale naprawdę chciał już się wynieść z Fresno. A w tym momencie między nim a ich karetką stoi jakiś Strażnik Teksasu...
- Widział cię już, więc ty z nim gadaj... - powiedział cicho do towarzysza, gdy byli jakieś 10 metrów od szeryfa. Hmm... pomocnicy szeryfa. W sumie czemu nie? Carver nie lubił za bardzo pracować dla władz - głównie dlatego, że czasem płacili wdzięcznością, a nie pieniędzmi - ale w tym przypadku, wdzięczność szeryfa może im być potrzebna. |