Widok ustępujących pod naporem młota skośno-uchych sprawił Buroggowi prawdziwą przyjemność. Czekał na to już chyba dwa tygodnie, a trzeba przyznać, iż tak długi post nie wielu ogrów potrafiło wytrzymać. Teraz jednak mógł zaspokoić swój głód i przetrącić kilka karków. W żyłach gotowała się mu krew, czuł przyspieszony puls swojego serca w koniuszkach palców. Kolejni uzbrojeni we włócznie przeciwnicy nie zrobili na nim wrażenia. Ich słowa nie dotarły do niego jakby omijając jego uszy.
- Gińcie psie dupy! - krzyknął do elfów. Złapał za stół, który stał obok i rzucił nim we włóczników. Następnie chwycił ponownie w obie ręce swój niezawodny młot i ruszył z impetem przed siebie niczym taran przebijający się przez mury wrogiej twierdzy. Szał opanował Łamaczanóg w stu procentach. Uderzał, taranował, rzucał krzesłami i stołami. Nie zważał na krzyki, czy błagania. Nie zwracał uwagi na to czy bije elfa, krasnoluda, człowieka czy puste krzesło. Musiał odreagować te dwa tygodnie bez bijatyki.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |