Kiedy kil łodzi otarł sie o dno Reyfu zaczął działać szybko i metodycznie. Szybko założył swoja kolczugę, chwycił kuszę i załadował do niej bełt, jednym susem znalazł sie za burtą. Prawą ręką trzymał kusze omiatając skraj lasu a lewą chwycił wała przymocowanego do dziobu łodzi łańcucha, naparł całym ciałem by wyciągnąć łódź jak najdalej, po czym skoczył przed siebie i kilkoma susami dopadł najbliższej osłony która był zwalony pień drzewa. Przypadł do niego i przyłożył kolbę kuszy do ramienia. Jego spokojne oczy omiatały las. Szukał jakiegokolwiek znaku ruchu. W trakcie wysiadania z łodzi byli mocno odsłonięci. Prawie jak tarcze na strzelnicy. Miał nadzieję że reszta pasażerów szybko wygramoli sie z łodzi. W miejscu w którym był stanowił dla tamtej dwójki jakotaką osłonę. W każdym razie było to już coś.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |