Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2008, 23:48   #16
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
- Avnar - powtórzył imię elfa - miło cię poznać - i uśmiechnął się jak kot, który ma zaraz połknąć kanarka.
- Tak, jestem wiedźminem - mruknął - Dziwi cię to?

Elf począł powoli krążyć wokół wiedźmina dokładnie go oglądając ze wszystkich stron. W końcu zatrzymał się przed nim i rzekł z powagą, znamionującą iż sprawa jest dlań istotna:

-Hmmm... n'aen spar a vatt'ghern... Czy jak inna... hmm inna zwierzyna uśmiercić można was tak samo? - Mówi powoli, z wyraźnym trudem. Zdaje się, że nie używał tego języka od dawna. Bardzo dawna. Każde jego słowo znamionuje dziwny archaiczny akcent.

-Cáelm, seidhe - powiedział - Nikt nas nie ściga. Odjechaliśmy wystarczająco daleko od Kerack a wątpię aby przyszło im do głowy, że zmierzamy w tym kierunku.

Ciszę przeszył cichy, sykliwy dźwięk. Dopiero po chwili wiedźmin zdał sobie sprawę, że słyszy jak ten dziwny elf śmieje się. Usta wykrzywiły mu się w grymasie, który przy sporej dawce wyobraźni można by nazwać uśmiechem. Drobne zęby elfa błyskały drapieżnie w zapadającej ciemności. W końcu elf westchnął głośniej i powiedział zmęczonym głosem:

-Ess'laine vatt'ghern... En'ca yoliae... - Gdy wypowiedział te słowa nagle wydało się, że jego wyprostowana, smukła sylwetka przygarbiła się, oczy przygasły i zmętniały. Wyglądał na bardzo starego i jeszcze bardziej zmęczonego. Trwało to tylko chwilę. Gdy mówił dalej rysy twarzy mu stwardniały, a całe ciało zdawało się być jak napięta cięciwa łuku. -To co za mną idzie... me gaes... Nie poczujesz, nie wytropisz... Nie pojmiesz...

Ostatnie słowa wypowiedział z niejakim smutkiem. Potem zamilkł odwróciwszy się plecami do wiedźmina począł wpatrywać się w gwiazdy.

- Jeśli masz coś przeciwko rozpaleniu ogniska to powiedz - mruknął Vildemor - Chyba, że rzeczywiście bardzo się czegoś obawiasz. A właściwie przy okazji... - spojrzał w stronę elfa - Co Ciebie pędzi w tę stronę? Tą drogą można dojechać tylko do Brokilonu, więc wnioskuję, że tam zmierzasz, prawda?

Machnął ręką tylko nie odrywając spojrzenia od gwiazd, a gdy Vildemor zabrał się za rozpalanie ognia Avnar podniósł się niechętnie ze swego miejsca. Podszedł do przygotowanego ogniska, z wydobytym nie wiadomo skąd krzesiwem. Iskierki poczęły przeskakiwać w gęstniejącym mroku. Pojawiały się i znikały, aż w końcu prawdziwy płomień rozświetlił polankę.

-Elaine daith... -Avnar zamarł na chwilę wpatrując się w ogień, nagle podniósł głowę jakby przypomniał sobie o obecności wiedźmina - Me spar va vort... Przed siebie zawsze... Dziś Brokilon...

Wzruszył tylko ramionami i raz jeszcze się wykrzywił się w tym dziwnie obcym uśmiechu pytając:

-Va'te a Brokilon?
 
Avaron jest offline