Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2008, 01:15   #108
OZ40
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Piotr wzdrygnął się na samą myśl o rozmowie z trenerem drużyny. Podziękował dla Thomasa za rozmowę i wolnym krokiem zaczął iść do wyjścia. Zamyślił się głęboko bo był prawie pewien, że ten chłopak wie coś jeszcze, ale musi mieć powód by tego nie powiedzieć. Po chwili trafiła go kolejna myśl. Odwrócił się i swój szybki krok skierował do pokoju rektora uniwersytetu. W tempie zadał mu parę pytań o Thomasa. Chodziło mu o jego sławę na uczelni, przynależność do grupy zapaśniczej, możliwe wpadki oraz osiągnięcia w nauce i pochodzenie.
Gdy znów znalazł się na korytarzu poczuł w głowie ból.
No cholera, nie miała kiedy zacząć boleć...
Gdy Piotr podniósł wzrok z ziemi wyłożonej płytkami zobaczył coś co prawie go zdziwiło. Przed nim stała mała dziewczynka, która udawała, że wciąga z ziemi amfetamine. Piotr na chwilę zamknął oczy, wziął dwa głębokie wdechy i wyciągnął telefon. Zadzwonił do Kevina by dowiedzieć się czy jego partner skończył już swoje odwiedziny. Po krótkiej rozmowie wstał i poszedł do miejsca, w którym siedział Kevin.
-Czego ciekawego się dowiedziałeś? - Zaczekał na odpowiedź kolegi. Swobodnie przeanalizował informację i zaczął mówić co sam usłyszał. Po wymianie zdań poprosił Kevina by ten zdobył trochę informacji na temat rodziców Brandona. Powiedział też, że musi załatwić tu jedną sprawę. Musi odwiedzić jeszcze dom bractwa ΩΛΠ. Przy odrobinie szczęścia spotka tam obecną dziewczynę, bądź którąkolwiek z "panienek" Brandona. Ostatnią z rzeczy, o które prosił było to czy Kevin mógłby się zorientować w kwestii przeszukania pokoju Brandona. Sam odchodził już do domu bractwa, który jak dowiedział się od przechodnia był dosłownie parę przecznic dalej. Z oddali wykrzyczał do Kevina, że spotkają się w tym miejscu.

Piotr w domu bractwa był po dziesięciu minutach. Zapukał do drzwi i poczekał na jakiś odzew. Słyszał, że ktoś jest w środku, a nagle usłyszał coś jeszcze:
-Dobra dziewczyny! Czyj przystojniak stoi przed drzwiami? Która nieopacznie zostawiła swój adres wczoraj w klubie?
Po zakończeniu ostatniego ze zdań otworzyły się drzwi. Przed Piotrem stała szczupła, opalona brunetka. Uśmiechała się delikatnie i wzrokiem badała przybysza od stóp do głów.
-W czym mogę pomóc?
-Zależy o co pytasz - detektyw odpowiedział nieopacznie na chwilę zapominając po co tu przyszedł - Weronique Mac’Alister, zastałem ją?
-No tak, kolejny. Brandon jej nie wystarczy? Tak chyba jest gdzieś w pobliżu, ale czy można wiedzieć kto pyta? Nie wpuszczamy tu każdego kto zna inicjały choć jednej z nas, rozumiesz chyba? Prawda?

-Tak, rozumiem - Piotr poszperał w kieszeni kurtki, a po chwili przed oczami dziewczyny ukazała się odznaka - detektyw Hex-Cherem. Czy teraz mogę wejść?
Brunetkę na chwile zamurowało. Rozszerzyła usta i wydusiła ze ściśniętego gardła:
-Tak, panie władzo, ale ja nie chciałam... ja nie wiedziałam...
Piotr uśmiechnął się, uwielbiał to uczucie.
-Spoko, nic się nie stało. W sumie to lubię, kiedy ktoś mnie podrywa w czasie mojej służby.
-Wcale cię nie podrywałam.
-Tak, wiem. Tak samo jak ja nie bredzę tych głupot żeby poznać twoje imię.
-Monica, panie detektywie.
-Więc, Monico gdzie mogę znaleźć Weronique?
-Jeśli nie ma jej w salonie to znaczy, że jest poza domem. Proszę za mną.

Piotr postąpił dosłownie parę kroków do przodu. Wszedł do salonu, w którym siedziały same dziewczyny. Wszystkie akurat malowały paznokcie.
To jakiś rytuał? No kurcze, ile tu...
W chłopaku szybciej zabiło serce. W myślach odnalazł odpowiednią postawę policjanta i starał się jak najlepiej udawać, że żadna z nich go nie interesuje.
-Uwaga dziewczyny, to pan detektyw, przyszedł przesłuchać jedną z nas.
W salonie rozległy się ciche śmiechy.
-To już do takich sposobów posuwają się głupki z uniwersytetu żeby choć na chwilę wejść do naszego domu? - Z tłumu rozległ się głos którejś z blondynek.
Piotr przymrużył oczy i delikatnie ruszył palcem wskazującym.
-Cholera, która z was ruszyła mój lakier? Rozlał mi się, no nie! Bluzka! Teraz muszę wszystko zmyć i się przebrać!
Detektyw uśmiechnął się szyderczo i wyciągnął odznakę.
-Może jeszcze, któraś z was nie załapała, ale ja naprawdę jestem detektywem. Przyszedłem do Weroniqui Mac’Alister. To któraś z was?
Na chwilę zapadła cisza, a jedna z dziewcząt odstawiła na stół lakier. Nawet wśród całego tego tłumu wyróżniała się urodą. Smukła twarz o mocno zarysowanych kościach policzkowych, wielkich brązowych oczach i bardzo namiętnych ustach. Długie czarne włosy opadały jej na ramiona. Cała była bardzo seksowna, miała świetną figurę i na pewno nadawała się na dziewczynę przyszłego kapitana drużyny zapaśniczej.
-To ja - o uszy Piotra obił się słodki głos - czy coś zrobiłam panie władzo?
-Czy możemy porozmawiać na osobności?
-Zazwyczaj nie robię takich rzeczy na pierwszej randce. W dodatku mój chłopak mógłby być zazdrosny.
Piotr ugryzł się w język. To co chciał powiedzieć nie pasowało do postawy psychologa.
Mógłby, fakt. Gdyby jeszcze żył. Cięty język, żyleta... tak, to na pewno ona.
-Przejdźmy się choćby do kuchni.
-Nie, nie zrobiłam nic więc proszę mówić tu, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.

-Ok, jeśli chcesz być prostolinijna. Proszę bardzo, ale pamiętaj, że prosiłem.
-Dobrze, będę pamiętała - dziewczyna mówiła nie zwracając większej uwagi na detektywa - ma któraś może...
-Brandon nie żyje... - Piotr mówił patrząc w sufit.
Weroniqua oniemiała, wypuściła lakier z rąk.
-Co? Co po... co pan powiedział?
Piotr oderwał swój wzrok od ścian pokoju i najzwyczajniej w świecie rzekł:
-Przepraszam, co mówiłaś? Bo nie słuchałem? - Uśmiechnął się do dziewczyny w najbardziej chamski sposób jaki tylko znalazł gdzieś w ciemnych odmętach swoich myśli. Nagle z jego gardła wyrwał się nie jego głos. - To co mała? Gramy na moich zasadach?
Ręka chłopaka uderzyła w stół z ogromną siłą. Wzrok ukazał szaleństwo, a na ułamek sekundy twarz całkowicie się zmieniła. Nagle głowa Piotra opadła, a gdy znów spojrzał na pannę Mac'Alister odezwał się najgrzeczniej jak potrafił:
-Czy możemy porozmawiać na osobności? Posłuchaj, nie jesteś mi nic winna, nie oskarżam cię o nic, a do pięknych kobiet i tak mam słabość więc będę wyjątkowo delikatny. Tylko mnie nie ignoruj... - na parę sekund zapadła grobowa cisza - bo mogę się zdenerwować.
Weronique wstała i bez słowa poszła z Piotrem. W kuchni detektyw po raz kolejny przekazał jej smutną informację. Dał chwilę czasu na uspokojenie się, podał szklankę wody i zapytał czy ma ochotę odpowiadać na cokolwiek?
Jeśli dziewczyna powiedziała, że jest wstanie Piotr wypytywał ją o te same rzeczy co Thomasa, jednak robił to delikatniej. Prócz Brandona pytał też o Thomasa, może innych, którzy mogli mu zazdrościć, bądź z którymi mógł mieć jakieś "interesy". Po skończonej rozmowie posiedział z nią jeszcze chwilę. Coś mu mówiło, że... tak musi. Eh, te słabości. Postarał się ją pocieszyć, powiedział, że jest psychologiem i gdyby potrzebowała pomocy, albo coś sobie przypomniała to zawsze może do niego zadzwonić. Na kartce zapisał jej swój numer. Wyszedł przez salon i wrócił do Kevina. Po raz kolejny przeanalizował zachowanie dziewczyny w czasie rozmowy. Szukał dziwnych zachowań...
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!
OZ40 jest offline