Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2008, 22:05   #101
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Hotel Pensylwania, 12:05 p.m.


Recepcjonista przekazał im materiały i zastanawiał się czemu zamiast wyjść i wykonywać czynności służbowe oni...stoją i rozmawiają. Po chwili zobaczył jak podchodzą do niego.
- Dzień dobry ponownie - tu Ambers wyszczerzył się w holywoodzkim uśmiechu.
- W czym mogę pomóc? – spytał ze służbowym uśmiechem recepcjonista.
-Czy są jakieś wolne pokoje dla dwóch osób na dzisiejszą noc? - oczy Chrisa nabrały twardości a ręce w czarnych rękawiczkach oparły się o ladę.
-Apartament, biznesowy czy turystyczny?- spytał recepcjonista z przyzwyczajenia po czym rzekł.- Turystyczna dwójka z dwoma łóżkami, prysznicem i telewizorem kosztuje 90$ za dobę. Mamy wolną 25-tkę, wymeldowanie o 10 tej rano. Posiłek nie wliczony w cenę. Pokoje o wyższym standardzie niestety są już zarezerwowane dla uczestników Vampirconu.
Gdy zapłacili recepcjonista wcisnął jeden z przycisków na konsoli obok komputera i rzekł do mikrofonu.- George, dwóch klientów trzeba zaprowadzić do dwudziestki piątki.
Po chwili pojawił się pryszczaty 19-nastolatek i rzekł na wstępie.- Witam, nazywam się George, czy mają panowie jakieś bagaże?
Następnie zaprowadził obu policjantów do windy i ruszyli na górę.

Hotel Pensylwania, pokój 25, 12:13 p.m.


-Jesteśmy na miejscu- rzekł otwierając drzwi , po czym podając klucz Christopherowi.
Pokój był zwyczajny niczym się nie wyróżniał…Typowy jak w wielu innych hotelach.
Aczkolwiek bardzo schludny.


-Gdybyście mieli jakiekolwiek życzenia, proszę mnie zawołać przez telefon do recepcji.- wypowiedziawszy tradycyjną formułkę bojów hotelowych wyciągnął dłoń do przodu, po napiwek…Tradycyjną sprawę w USA, nie do pomyślenie w Japonii.

Hotel Pensylwania, pokój 25, 12:30 p.m.


Jun wykonawszy wszystko zgodnie z tradycją swej profesji zaczął skupiać swój umysł na wykryciu źródła zła…Czuł je teraz, lepiej, było jak ciemne miazmaty jakie zostawiają uciekające kałamarnice, wirująca czarna chmura ciemności…Było blisko, ale… Rytuał jaki odprawił Jun, odbył się zbyt daleko od miejsca zgromadzenia zła. Wiedział, że jednak jest już blisko, coraz bliżej…Zło było w pokoju położonym wyżej, trzy, cztery piętra wyżej…Nie był pewien. Brak mu było doświadczenia w tych sprawach.
W czasie gdy Jun odprawiał rytuały, Christopher miał okazję na przejrzenie przekazanych mu przez recepcję informacji. Było tam wszystko czego potrzebował telefony i adresy zarówno organizatora jak i firmy ochroniarskiej mającej pilnować. Obie firmy mieściły się w Nowym Yorku, co ułatwiało ewentualny kontakt.

Ulice NY, 12:10 p.m.

- Nienawidzę prawników - powiedział bardziej do siebie, niż do partnerki.
- Jak każdy w tym kraju.- zażartowała Azjatka.
- Jeżeli nie znajdę żadnego nowojorskiego adresu, to muszę się z nimi umówić na spotkanie dziś lub jutro, pod warunkiem, że są we w miarę logicznej odległości. Tak, żeby pogadać z nimi jeszcze przed konwentem. No i mam nadzieje, że chłopcy z departamentu postarali się o aktualne numery telefonów do naszych ptaszków. Jeśli nie, to musimy szukać kontaktu przez wydawców. Oni zawsze mają jakiś kontakt. Chyba... - wypowiedź Mike kierowana po części do siebie, a po części do Lou była zakończona tonem wyraźnego zwątpienia.
Po czym bez słowa zaczął porównywać obie teczki. Miał nadzieję, że znajdzie jakiś nowojorski adres u któregoś z literatów….Miał szczęście, ów Węgier zatrzymał się w słynnym Waldorf-Astoria, w dodatku odbywała się tam konferencja prasowa o godzinie 12:45, mająca na celu promowanie jego twórczości.
- W książce telefonicznej na pewno są aktualne numery. W końcu wydawnictwa, raczej nie mają powodów by się ukrywać. Raczej wprost przeciwnie.- rzekła Lou, ale wydawało się że jej myśli są zajęte czymś innym. Może dlatego jej sposób prowadzenia był taki ryzykancki…albo nerwowy.

Wydział 13 , 11:55 a.m.


Policjant pokiwał głową przecząco i odezwał się -Pytań nie mam, chociaż nie podoba mi się robienie czegoś za jej plecami. Oczywiście to wszystko w dobrych intencjach, praca jest stresująca i wiem, że pomaga gdy ktoś może na początku pomóc, to zrobiłbym nawet gdyby mnie pani o to nie poprosiła. Jednak naprawdę czułbym się lepiej, gdyby to ona mówiła o swoich problemach, a nie żebym musiał "donosić" - ostatnie słowo wypowiedział, tak aby podkreślić jego ironiczne brzmienie -Wie pani braterstwo broni i te sprawy - dodał weselej uśmiechając się do Elwiry szeroko.
- Panie De Luca, nie jesteśmy na Kubie. Nie każę panu jej inwigilować, czy też na nią donosić. Po prostu, proszę się nią zaopiekować i być wyczulonym na wszelkie niepokojące sygnały. Praca w tym wydziale jest o wiele bardziej stresująca niż się z pozoru wydaje…Widok człowieka żywcem obdzieranego ze skóry przez widmo potrafi załamać psychikę weterana, a co dopiero niedoświadczonej praktykantki.- Elwira złączyła obie dłonie placami.- Wolałabym wiedzieć o ewentualnych problemach, zanim będą w stanie nieodwracalnie spustoszyć jej psychikę. Czuję się za nią równie odpowiedzialna jak pan. W końcu ja ją tu poleciłam. A lepiej zapobiegać niż leczyć, nie uważa pan, panie De Luca?
- Czy to wszystko, mam niestety jeszcze trochę "papierkowej roboty"- spytał Chirstopher.
- Tak, może pan już iść. I proszę dobrze przemyśleć moje słowa…Nie chciałabym mieć na sumieniu tej dziewczyny, jeśli okaże się, że problemy z pracą ją przerosły.- rzekła Elwira. Kiedy usłyszał potwierdzenie skinął głową i opuścił ten gabinet, mając nadzieję, że nie będzie musiał się tutaj jeszcze pojawiać. Wrócił na swoje miejsce i popatrzył na Nicole.
-Nie przejmuj się raportem, zrobię go sam. Wyglądasz na wykończoną, lepiej odpocznij trochę.- powiedział spokojnym głosem włączając Word i odpalając internet.
Niki uśmiechnęła się tylko, w sumie czuła się już znacznie lepiej…Czy jednak ładnie to tak, zostawić partnera z najgorszą z robót, w dodatku w pierwszym dniu pracy?. Czy nie dość już sprawiła dziś kłopotu?

Chris zaczął pisać raport, a w googlach wpisał nazwy paru zapamiętanych książek. Ich wyszukiwanie było ciekawsze od pisania raportu. Co więcej…Owe książki okazały się niewiele mieć wspólnego z historią…Były to różne tytułu związane z okultystyką i demonologią, oraz wampiryzmem. Większość to były tytuły łatwo dostępne w każdym sklepie okultystycznym i wydane w latach 60 i 70–tych. Ale jedna się wyróżniała…
Miała tytuł Grimorum arcanorum aet malum phasmatis i nic prawie o niej nie znalazł. Prawie…Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, trafił jednak na forum na którym handlowano rzadkimi księgami. Były tu trzy oferty zakupu tej książki (oferowano za nią nawet 15 000 $!)…Żadnej oferty sprzedaży.
Skąd u takiego rockowego artysty taki biały kruk? Było to podejrzane, ale…Nie nosiło żadnych znamion przestępstwa. Gdyby księga była skradziona, to co innego…Ale nikt kradzieży takiego tytułu nie zgłosił. Nawet na liście skradzionych zabytków Interpolu, nie było takiego zgłoszenia.
- Panie De Luca, może szukaniem książek zajmie się pan po napisaniu raportu, dobrze?- Chris usłyszał za sobą kobiecy glos należący do porucznik Darii Logan. Nutka ironii w glosie porucznik sugerowała, że nie mówi tego zbyt poważnie. Po chwili porucznik dodała.- Jak już napiszecie ten raport i złożycie go na moim biurku, to jesteście na dziś wolni. A jak będzie on ładnie przygotowany, to jutro dostaniecie poważniejszą sprawę.
Następnie rzekła do Niki.- Panno Merth, czy dobrze się pani czuje? Jest pani trochę blada.

NY University,korytarz, 12:20 p.m.


Piotr przeszedł parę kroków, po czym zapytał się jednej z przechodzących osób. Nagle olśniło go i zadał kolejne pytanie dla dobrze zbudowanego chłopaka:
-Wiesz może gdzie mógłbym spotkać członków drużyny zapaśniczej?
Na twarzy jego rozmówcy pojawiło się zdziwienie.
-Tak, wiem i to nawet dobrze. Treningi odbywają się po zajęciach. Na hali gimnastycznej. Można wiedzieć czemu się pan pyta?
Piotr rzucił okiem na dłonie chłopaka stojącego przed nim.
-Ty też jesteś w drużynie zapaśniczej?
-Tak.
Piotr sięgnął po odznakę. Im bardziej przyglądał się chłopakowi tym bardziej czuł, że coś jest nie tak. Instynktownie go nie lubił. Miał on w sobie coś odpychającego, choć Piotr nie potrafił ustalić co.
-Masz chwilę? Detektyw Hex-Cherem. Chciałbym porozmawiać na temat Brandona Lee Braniforda.
-Co? Znów przekroczył prędkość? Czy może schlał się jak świnia?
-Raczej zginął. Został zamordowany.

Mina rozmówcy Piotra szybko topniała z radosnej w przerażoną. Piotr wsłuchiwał się w głos chłopaka, wertował w głowie ludzkie zachowania:
-Jak, ja… jak to zginął? Kto?
-Naprawdę myślisz, że jeśli wiedziałbym kto go zamordował stałbym tutaj? Może chcesz usiąść?
-Nie, dam radę.
-Mogę ci zadać kilka pytań.
-Tak –
chłopak pusto patrzył w przestrzeń – wal śmiało.
-Po pierwsze jak się nazywasz?
-Thomas, Thomas Johnson.
-Więc Thomas, czy mógłbyś mi opisać jaką osobą był Brandon?

Na dłuższą chwilę zapadła cisza.
-Przepraszam, jakoś nie mogę pojąć, że Brandon już tylko „był”. Brandon to…Świetny kumpel, w następnym roku mógłby nawet zostać kapitanem drużyny zapaśniczej.Wie pan, to typ lidera…Ale poza tym, ma w sobie…miał w sobie ducha pracy drużynej. Umiał skrzyknąć chłopaków na…-tu na chwile przerwał-…na wyjazd na miasto, na prywatkę. O Boże, on miał organizować przyjęcie, gdy już rozgromimy Jayhawks z Jamestown w następnym tygodniu.

Piotr rozmawiał z chłopakiem przez jakieś pół godziny. Wypytywał go o wiele rzeczy, wciąż zwracając uwagę na jego zachowanie. Pytał o powiązania z półświatkiem, sukcesy w nauce i sporcie, wrogów, znajomych, dziewczynę.
Thomas opisał sprawę dość dokładnie opisując sylwetkę Brandona.Nie był on prymusem w nauce, ale miał sukcesy sportowe . Był lubiany, podrywał cheerliderki. Najpierw była Jenny Jetkins, potem Erica Sanchez…Obecnie chodził z Weronique Mac’Alister. Nie pił zbyt wiele, oprócz zapasów uprawiał jeszcze jogging i pływanie…Nie palił, nigdy nie brał dragów…Za to brał witaminy (ale żadnych tam sterydów…prowadził zdrowy tryb życia. Sport był dla niego rozrywką. Z takimi rodzicami był ustawiony do końca życia.). Nie łaził do podejrzanych dzielnic. Parę razy obił gęby podejrzanym typkom na różnych imprezach dyskotekowych.

W drugiej serii znalazły się pytania na temat rodziny Brandona. O rodzicach Brandona zbyt wiele powiedzieć nie mógł…Wiedział, że Brandon był jedynakiem, a rodzice jego byli nadziani. Z tego co słyszał od Brandona, matka bywała nadopiekuńcza, ale w sumie, jak na „starych”, byli spoko.
Piotr czuł, że mówi szczerze, ale mimo to … Miał wrażenie, że czegoś nie mówi, że coś z nim jest nie tak…Ale nie wiedział co.
Gdy spytał czy może spotkać na uczelni innych członków drużyny zapaśniczej.
- Wie pan, gdzieś tu kręcą…Zajęcia przecież się odbywają.- rzekł Thomas.Gdy jednak poprosił Thomasa by ten go do nich zaprowadził, ten odparł.- Sorry panie władzo, ale ja już jestem spóźniony na wykłady, niech pan spyta trenera…On panu powie, gdzie można znaleźć resztę.
Thomas zdołał jednak podać adres Brandona ( podczas wakacji mieszkał u rodziców), a także numer pokoju w akademiku Brandona na Campusie i obecnej jego dziewczyny Weronique mieszkającej w domu bractwa…Adresu pozostałych nie znał. Jednak wszystkie cheerliderki mieszkały w domu bractwa ΩΛΠ. Brandon mieszkał w akademiku sam w pokoju, gdyż jego matka obawiała się, że współlokator mógłby go zarazić gejowszczyzną i HIV.

NY University,gabinet trenera, 12:23 p.m.

- Dzień dobry, Kevin Richards, jestem z policji. Mam przyjemność z panem Haberli? - zapytał barczystego mężczyznę w stroju sportowym.
- Tak, to ja. O co chodzi?- odparł trener.
- Jeden z pańskich zapaśników został zamordowany dziś około szóstej nad ranem. Nazywał się Brandon Lee Braniford. Mógłby pan odpowiedzieć na kilka pytań?
- A niech to szlag! Brandon nie żyje? No cóż, w takim razie w czym mogę pomóc? - zapytał lekko zaszokowany trener. Podszedł do barku, wyciągnął karafkę whisky i nalał sobie do szklanki. Po czym wypił ją duszkiem.
- Zazwyczaj nie piję na terenie szkoły.- rzekł usprawiedliwiając się.- Ale takie…To dla złagodzenia szoku. Pewnie ma pan dużo pytań. Wal śmiało chłopie.
Kevin pytał głównie o charakter Brandona, o to jak zachowywał się na treningach, jakie były jego stosunki z kolegami, z trenerem, o jego wyniki w sporcie. Zapytał też o rodzinę, przyjaciół i dziewczynę.
-Brandon był dobrym zapaśnikiem, mógłby wiele osiągnąć. Typ przywódcy, wie pan. Ale sport traktował jak zabawę. Wiec osiągał dobre wyniki, ale nie dość dobre na zawodowstwo…Szkoda. Nie mogę jednak narzekać, do treningów się przykładał. Bardzo się przyjaźnił z innymi zawodnikami, był duszą towarzystwa. Dziewczynę jakąś miał, chyba cheerliderkę…Szczegółów nie znam. Nie wtrącam się w życie osobiste moich uczniów. Rodziców ledwo kojarzę…Bywali od czasu do czasu na zawodach zwłaszcza tych większych. Ale wie pan jak to jest, niedobory czasu zapychali dolarami. Brandon zawsze miał markowe ubrania i jeździł dobrym wozem. Co roku inną marką. Wrogów, jako takichm nie miał…Przynajmniej nie znam nikogo kto by miał do niego żal.
Po serii pytań Kevin podziękował trenerowi, usiadł na ławce przy drzwiach do uniwersytetu i czekając na Piotra analizował zdobyte dotychczas informacje.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-01-2008 o 17:51.
abishai jest offline  
Stary 10-01-2008, 20:24   #102
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole przyglądała się jak pracuje Chris i zrobiło jej się trochę głupio... Z niepokojem również patrzyła, jakie książki kryły się pod tytułami "historycznych" woluminów...

- Panie De Luca, może szukaniem książek zajmie się pan po napisaniu raportu, dobrze?- Chris usłyszał za sobą kobiecy glos należący do porucznik Darii Logan. Nutka ironii w glosie porucznik sugerowała, że nie mówi tego zbyt poważnie. Po chwili porucznik dodała.- Jak już napiszecie ten raport i złożycie go na moim biurku, to jesteście na dziś wolni. A jak będzie on ładnie przygotowany, to jutro dostaniecie poważniejszą sprawę.
Następnie rzekła do Niki.- Panno Merth, czy dobrze się pani czuje? Jest pani trochę blada.

- Już wszystko w porządku... - odparła kobiecie. Gdy ta wyszła, Nicole zwróciła się do Chrisa.

- Mogę Ci jakoś pomóc? Już czuję się znacznie lepiej... - powiedziała dosyć rześkim głosem. - Czyżbyśmy się pomylili co do rockowców? - dodała, patrząc na tytuły książek w internecie.

Jednocześnie zastanawiała się, czy udałoby jej się na tyle zapanować nad mocą, by ujrzeć, czy kiedykolwiek mieli coś wspólnego z satanizmem...
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 11-01-2008, 12:49   #103
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Christopher odwrócił się na krześle, i uśmiechnął się do swojej przełożonej. Nie złapała go przecież na żadnym przewinieniu.

-Oczywiście pani porucznik, to wszystko ma związek z raportem. Jeżeli miałbym szukać książek dla siebie, to miałaby mniej łacińskich słów w nazwie- odpowiedział lekko rozbawiony całą sytuacją detektyw.

Co prawda słowa o "wolnym" wcale go nie ucieszyły. Wiedział ile wyciąga na czysto bez żadnych dodatków, ale nie na darmo po całych stanach krążyło przekonanie, że praca detektywa jest najlepsze w całej policji. W niej najłatwiej było załapać nadgodziny, a to równało się dodatkowej kasie. Najlepiej pod tym względem było w wydziale zabójstw, znał paru facetów, którzy dzięki nim potrafili dobić do pensji inspektora. No właśnie, dlatego wielu Policjantów, nie pragnęło awansów, bo na wyższych stanowiskach, było jak to oni nazywali: "wolne zastępcze". Nie znał dokładnego przelicznika, bo go to nie interesowało, ale wychodzili na tym gorzej. Wyjście kilka godzin przed czasem dzisiaj, sprawi że może nie złapać żadnych nadgodzin. Dobrze, że nie miał żony ani dzieci, nie zależało mu tak bardzo na kasie, chociaż była ona przyjemnym dodatkiem, szczególnie jak trzeba było odmrażać sobie tyłek obserwując jakiegoś przestępce ... kimkolwiek lub czymkolwiek by był.

Kiedy porucznik wyszła odezwała się Nicole.

- Mogę Ci jakoś pomóc? Już czuję się znacznie lepiej... - powiedziała dosyć rześkim głosem. - Czyżbyśmy się pomylili co do rockowców? - dodała, patrząc na tytuły książek w internecie.

Faktycznie Włoch musiał przyznać, że otrząsnęła się w końcu z tej wizji, czy czegokolwiek co to było. Już zaczynał się o nią martwić.

-Właściwie to mogłabyś pomóc. Pewnie piszesz dość szybko na komputerze ... w każdym razie szybciej niż ja - odpowiedział jej Chris uśmiechając się -Może ja ci go podyktuję a ty go napiszesz? Wyjdzie pewnie szybciej, a przy okazji zobaczysz jak wygląda ta "najstraszniejsza" część naszej pracy ... a co do tych książek, właściwie to przestępstwem nie jest, a większość z tych książek to chyba takie New Agowe głupoty. Tylko ta jedna mnie zaciekawiła - powiedział Christopher zaznaczając na ekranie tytuł "Grimorum arcanorum aet malum phasmatis".

Podniósł się ze swojego krzesła i wyciągnął komórkę z kieszeni. Napisał smsa, po paru minutach przyszła odpowiedź -Hmm, to ciekawe ... kontaktowałem się z wujkiem, który jest profesorem historii na uniwersytecie nowojorskim, mówi że nigdy nie słyszał tego tytułu ... no nic posiadanie książek nie jest w tym stanie karalne ... chociaż korci mnie, żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej- mówiąc to policjant schował swoją komórkę do wiszącej na krześle kurtki

-Chyba pozostaje nam zamieszczenie tego w raporcie i zobaczymy co szefostwo o tym powie - dodał po chwili przypatrując się Nicole
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 11-01-2008, 19:46   #104
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Zdaje się mamy szczęście. Załapiemy się na konferencję prasową. Miejmy nadzieję, że nie zamkniętą. W każdym razie jedziemy do Waldorf-Astoria. Tak myślę, żeby załatwić to możliwie spokojnie. Wejdziemy tam i o ile nas wpuszczą na konferencje, to posłuchamy chwilę. Chcę dokładnie widzieć jakie emocje wywołuje nasz Nazista - roześmiał się przy tych słowach - Ciekaw jestem czy w dużej grupie ludzi jakoś dziwnie się zachowuje. W końcu na takiej konferencji w tych wszystkich reporterach emocje aż buzują. Gorzej, jeżeli nie będziemy mogli wejść. Wtedy trzeba pomachać trochę odznakami. - Mike zamyślił się po tych słowach. W sumie swoją odznakom nie machał jak inni. Zostało mu przyzwyczajenie z wydziału do przestępstw komputerowych. Jako analityk miał tylko legitymacje, którą zawsze nosił na szyi. Gdy dostał awans zamienił tylko ją na odznakę. Nie nosił jej w portfelu jak większość jego kolegów z pracy. Gdy o tym rozmyślał zapiął kurtkę tak, żeby nie było widać odznaki. Gdy dojeżdżali do hotelu Mike powiedział jeszcze do Lou:
- Po konferencji postaramy się z nim porozmawiać. Zadamy mu kilka pytań. Ale tak sobie myślę, że nie powinien wiedzieć, że jest podejrzany. Nie mamy nakazu zatrzymania, ani nic. Pomówmy z nim jak ze świadkiem. I ani słowa o innych podejrzanych. Wiesz standardowe: czy widział pan coś podejrzanego, czy sądzi pan, że mogło być więcej sprawców? Co pana zdaniem łączy oba zdarzenia? Zresztą, nie pracujesz od dziś, wiesz jak z ludźmi rozmawiać. - przyjazny uśmiech zagościł na twarzy Mike'a.

- Aha - dodał po chwili zastanowienia - myśl o tym jakie wywołuje w Tobie uczucia. Emowampiry wzbudzają zazwyczaj niechęć w innych. To może być jedynym znakiem rozpoznawczym.

Ponieważ hotel nie był najbliżej, a ruch koło dwunastej nie pozwalał dotrzeć do niego natychmiast. Mike żeby zająć się sobą zaczął czytać instrukcje dołączoną do magazynków, które otrzymał od kwatermistrza. Gdy już wiedział co różni czerwony od żółtego i je oba od amunicji konwencjonalnej wziął swoją komórkę. Napisał smsa:

Hej Kochanie, jak szkolenie? Ja dziś pierwszy dzień w nowym wydziale. Zapowiada się ciekawie Od razu rzucili mnie do zawiłej sprawy. Tęsknie. Kiedy wracasz?
Wybrał numer do Nati i czekał na raport doręczenia

Schował telefon do kieszeni swojej kurtki. Właśnie dojeżdżali do hotelu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-01-2008, 21:52   #105
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
-Właściwie to mogłabyś pomóc. Pewnie piszesz dość szybko na komputerze ... w każdym razie szybciej niż ja - odpowiedział jej Chris uśmiechając się -Może ja ci go podyktuję a ty go napiszesz? Wyjdzie pewnie szybciej, a przy okazji zobaczysz jak wygląda ta "najstraszniejsza" część naszej pracy ... a co do tych książek, właściwie to przestępstwem nie jest, a większość z tych książek to chyba takie New Agowe głupoty. Tylko ta jedna mnie zaciekawiła - powiedział Christopher zaznaczając na ekranie tytuł "Grimorum arcanorum aet malum phasmatis".

- Rozumiem... Spróbuję w domu coś na ten temat poszukać. Mam swoje sposoby. - Mrugnęła do niego okiem - Dobra, pokaż ten raport... - Usiadła na miejscu, które ustąpił jej Chris. Gdy ten zaczął dyktować, dziewczyna rozpoczęła pisać. Nie patrząc na klawiaturę, błyskawicznie wklepywała dziesięcioma palcami litery, słowa, zdania... Po niedługim czasie wszystko było zrobione.
- To teraz do domu? - zapytała z uśmiechem. Nawet rumieniec powoli wracał na jej bladą twarz.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 14-01-2008, 21:15   #106
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Chris widząc tempo i sposób pisania dziewczyny gwizdnął przeciągle -Co za tempo, ja bym pewnie był gdzieś dopiero na początku ...- odwzajemnił jej uśmiech -W sumie teraz powinniśmy go wydrukować i zanieść pani porucznik, a potem faktycznie tak jak powiedziała do domu-. W sumie, może sam pomysł wolnego nie był taki zły, w końcu to był dopiero pierwszy dzień, będą inne sprawy, przy których będzie można się lepiej wykazać, a także zarobić trochę dodatkowych pieniędzy na nadgodzinach. Skoro trzeba było się już narażać, to nagroda pieniężna była całkiem miłym dodatkiem do pracy.

Kiedy raport został wydrukowany De Luca wyjął z szuflady biurka "koszulę" na niego i włożył go tam, żeby się nie zgniótł, a i tak będzie musiał oprócz do komputera trafić do do odpowiedniej teczki, istniejącej jak by to zapewne niektórzy zapaleni komputerowcy powiedzieli "w prawdziwym świecie".

-No to czas zanieść, a potem fajrant. Dawno już tak krótko nie pracowałem ... -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 14-01-2008, 21:51   #107
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Christopher wszedł do pokoju i rozejrzał się krytycznie dookoła. Może nie był zbyt elegancki, ale czysty, a na tym szczególnie zależało Ambersowi. Odwrócił się, odebrał klucz i podziękował boyowi, rzucając piątaka, tak , by mógł go złapać. Gdy wyszedł zamknął drzwi.

- No to mamy nasz pokój dla nowożeńców - zażartował, uważając jednak na to, by nie urazić Japończyka.

Był zadowolony że wreszcie ma dane obu firm.

- No to zaczynamy pracę - powiedział do mnicha, samemu szukając telefonu. Jeśli go nie miał, poprosił o niego mnicha.
- Możemy się krzątać teraz niemal gdzie chcemy - a przynajmniej po każdym korytarzu, co ułatwi nam zlokalizowanie tego, co wyczułeś. Chyba że wiesz, gdzie to "źródło zła" dokładnie się znajduje?

W głowie świtał mu już nawet pomysł rozpoznania osoby lub istoty, która była prawdopodbnie "źródłem zła" , o ile znajdowała się w pokoju i nie wiedziała że przybyli. Wystarczyło mu krótkie spojrzenie na twarz. A przy małym kłamstwie, powinno ujść mu to płazem, bez podejrzeń.

Usiadł następnie na boku jednego z łóżek i włączył telefon. Najpierw wybrał numer do firmy organizującej imprezę. Zdjął czarne rękawiczki, by było mu wygodniej naciskać małe przyciski. Znajdowały się pod nimi potwornie popażone ręce. Cała skóra była pofałdowana. Przyłożył słuchawkę do ucha.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 14-01-2008 o 21:54.
Umbriel jest offline  
Stary 15-01-2008, 01:15   #108
 
OZ40's Avatar
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Piotr wzdrygnął się na samą myśl o rozmowie z trenerem drużyny. Podziękował dla Thomasa za rozmowę i wolnym krokiem zaczął iść do wyjścia. Zamyślił się głęboko bo był prawie pewien, że ten chłopak wie coś jeszcze, ale musi mieć powód by tego nie powiedzieć. Po chwili trafiła go kolejna myśl. Odwrócił się i swój szybki krok skierował do pokoju rektora uniwersytetu. W tempie zadał mu parę pytań o Thomasa. Chodziło mu o jego sławę na uczelni, przynależność do grupy zapaśniczej, możliwe wpadki oraz osiągnięcia w nauce i pochodzenie.
Gdy znów znalazł się na korytarzu poczuł w głowie ból.
No cholera, nie miała kiedy zacząć boleć...
Gdy Piotr podniósł wzrok z ziemi wyłożonej płytkami zobaczył coś co prawie go zdziwiło. Przed nim stała mała dziewczynka, która udawała, że wciąga z ziemi amfetamine. Piotr na chwilę zamknął oczy, wziął dwa głębokie wdechy i wyciągnął telefon. Zadzwonił do Kevina by dowiedzieć się czy jego partner skończył już swoje odwiedziny. Po krótkiej rozmowie wstał i poszedł do miejsca, w którym siedział Kevin.
-Czego ciekawego się dowiedziałeś? - Zaczekał na odpowiedź kolegi. Swobodnie przeanalizował informację i zaczął mówić co sam usłyszał. Po wymianie zdań poprosił Kevina by ten zdobył trochę informacji na temat rodziców Brandona. Powiedział też, że musi załatwić tu jedną sprawę. Musi odwiedzić jeszcze dom bractwa ΩΛΠ. Przy odrobinie szczęścia spotka tam obecną dziewczynę, bądź którąkolwiek z "panienek" Brandona. Ostatnią z rzeczy, o które prosił było to czy Kevin mógłby się zorientować w kwestii przeszukania pokoju Brandona. Sam odchodził już do domu bractwa, który jak dowiedział się od przechodnia był dosłownie parę przecznic dalej. Z oddali wykrzyczał do Kevina, że spotkają się w tym miejscu.

Piotr w domu bractwa był po dziesięciu minutach. Zapukał do drzwi i poczekał na jakiś odzew. Słyszał, że ktoś jest w środku, a nagle usłyszał coś jeszcze:
-Dobra dziewczyny! Czyj przystojniak stoi przed drzwiami? Która nieopacznie zostawiła swój adres wczoraj w klubie?
Po zakończeniu ostatniego ze zdań otworzyły się drzwi. Przed Piotrem stała szczupła, opalona brunetka. Uśmiechała się delikatnie i wzrokiem badała przybysza od stóp do głów.
-W czym mogę pomóc?
-Zależy o co pytasz - detektyw odpowiedział nieopacznie na chwilę zapominając po co tu przyszedł - Weronique Mac’Alister, zastałem ją?
-No tak, kolejny. Brandon jej nie wystarczy? Tak chyba jest gdzieś w pobliżu, ale czy można wiedzieć kto pyta? Nie wpuszczamy tu każdego kto zna inicjały choć jednej z nas, rozumiesz chyba? Prawda?

-Tak, rozumiem - Piotr poszperał w kieszeni kurtki, a po chwili przed oczami dziewczyny ukazała się odznaka - detektyw Hex-Cherem. Czy teraz mogę wejść?
Brunetkę na chwile zamurowało. Rozszerzyła usta i wydusiła ze ściśniętego gardła:
-Tak, panie władzo, ale ja nie chciałam... ja nie wiedziałam...
Piotr uśmiechnął się, uwielbiał to uczucie.
-Spoko, nic się nie stało. W sumie to lubię, kiedy ktoś mnie podrywa w czasie mojej służby.
-Wcale cię nie podrywałam.
-Tak, wiem. Tak samo jak ja nie bredzę tych głupot żeby poznać twoje imię.
-Monica, panie detektywie.
-Więc, Monico gdzie mogę znaleźć Weronique?
-Jeśli nie ma jej w salonie to znaczy, że jest poza domem. Proszę za mną.

Piotr postąpił dosłownie parę kroków do przodu. Wszedł do salonu, w którym siedziały same dziewczyny. Wszystkie akurat malowały paznokcie.
To jakiś rytuał? No kurcze, ile tu...
W chłopaku szybciej zabiło serce. W myślach odnalazł odpowiednią postawę policjanta i starał się jak najlepiej udawać, że żadna z nich go nie interesuje.
-Uwaga dziewczyny, to pan detektyw, przyszedł przesłuchać jedną z nas.
W salonie rozległy się ciche śmiechy.
-To już do takich sposobów posuwają się głupki z uniwersytetu żeby choć na chwilę wejść do naszego domu? - Z tłumu rozległ się głos którejś z blondynek.
Piotr przymrużył oczy i delikatnie ruszył palcem wskazującym.
-Cholera, która z was ruszyła mój lakier? Rozlał mi się, no nie! Bluzka! Teraz muszę wszystko zmyć i się przebrać!
Detektyw uśmiechnął się szyderczo i wyciągnął odznakę.
-Może jeszcze, któraś z was nie załapała, ale ja naprawdę jestem detektywem. Przyszedłem do Weroniqui Mac’Alister. To któraś z was?
Na chwilę zapadła cisza, a jedna z dziewcząt odstawiła na stół lakier. Nawet wśród całego tego tłumu wyróżniała się urodą. Smukła twarz o mocno zarysowanych kościach policzkowych, wielkich brązowych oczach i bardzo namiętnych ustach. Długie czarne włosy opadały jej na ramiona. Cała była bardzo seksowna, miała świetną figurę i na pewno nadawała się na dziewczynę przyszłego kapitana drużyny zapaśniczej.
-To ja - o uszy Piotra obił się słodki głos - czy coś zrobiłam panie władzo?
-Czy możemy porozmawiać na osobności?
-Zazwyczaj nie robię takich rzeczy na pierwszej randce. W dodatku mój chłopak mógłby być zazdrosny.
Piotr ugryzł się w język. To co chciał powiedzieć nie pasowało do postawy psychologa.
Mógłby, fakt. Gdyby jeszcze żył. Cięty język, żyleta... tak, to na pewno ona.
-Przejdźmy się choćby do kuchni.
-Nie, nie zrobiłam nic więc proszę mówić tu, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.

-Ok, jeśli chcesz być prostolinijna. Proszę bardzo, ale pamiętaj, że prosiłem.
-Dobrze, będę pamiętała - dziewczyna mówiła nie zwracając większej uwagi na detektywa - ma któraś może...
-Brandon nie żyje... - Piotr mówił patrząc w sufit.
Weroniqua oniemiała, wypuściła lakier z rąk.
-Co? Co po... co pan powiedział?
Piotr oderwał swój wzrok od ścian pokoju i najzwyczajniej w świecie rzekł:
-Przepraszam, co mówiłaś? Bo nie słuchałem? - Uśmiechnął się do dziewczyny w najbardziej chamski sposób jaki tylko znalazł gdzieś w ciemnych odmętach swoich myśli. Nagle z jego gardła wyrwał się nie jego głos. - To co mała? Gramy na moich zasadach?
Ręka chłopaka uderzyła w stół z ogromną siłą. Wzrok ukazał szaleństwo, a na ułamek sekundy twarz całkowicie się zmieniła. Nagle głowa Piotra opadła, a gdy znów spojrzał na pannę Mac'Alister odezwał się najgrzeczniej jak potrafił:
-Czy możemy porozmawiać na osobności? Posłuchaj, nie jesteś mi nic winna, nie oskarżam cię o nic, a do pięknych kobiet i tak mam słabość więc będę wyjątkowo delikatny. Tylko mnie nie ignoruj... - na parę sekund zapadła grobowa cisza - bo mogę się zdenerwować.
Weronique wstała i bez słowa poszła z Piotrem. W kuchni detektyw po raz kolejny przekazał jej smutną informację. Dał chwilę czasu na uspokojenie się, podał szklankę wody i zapytał czy ma ochotę odpowiadać na cokolwiek?
Jeśli dziewczyna powiedziała, że jest wstanie Piotr wypytywał ją o te same rzeczy co Thomasa, jednak robił to delikatniej. Prócz Brandona pytał też o Thomasa, może innych, którzy mogli mu zazdrościć, bądź z którymi mógł mieć jakieś "interesy". Po skończonej rozmowie posiedział z nią jeszcze chwilę. Coś mu mówiło, że... tak musi. Eh, te słabości. Postarał się ją pocieszyć, powiedział, że jest psychologiem i gdyby potrzebowała pomocy, albo coś sobie przypomniała to zawsze może do niego zadzwonić. Na kartce zapisał jej swój numer. Wyszedł przez salon i wrócił do Kevina. Po raz kolejny przeanalizował zachowanie dziewczyny w czasie rozmowy. Szukał dziwnych zachowań...
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!
OZ40 jest offline  
Stary 15-01-2008, 17:43   #109
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
-Co za tempo, ja bym pewnie był gdzieś dopiero na początku ...- Chris odwzajemnił jej uśmiech -W sumie teraz powinniśmy go wydrukować i zanieść pani porucznik, a potem faktycznie tak jak powiedziała do domu

- Na studiach musiałam się tego nauczyć. - odparła wesoło i wróciła do pracy.

Gdy wszystko było gotowe, Christopher znów zwrócił się do niej.

-No to czas zanieść, a potem fajrant. Dawno już tak krótko nie pracowałem...

- Ja zazwyczaj pracowałam w domu. Przy sprawdzaniu zabezpieczeń komputerów, wypróbowywałam swoje programy. - mrugnęła okiem i poszła za nim.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 17-01-2008, 20:01   #110
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wydział 13 , 01:20 p.m.


Nicole korciło by użyć wrodzonych zdolności do sprawdzanie, czy rzeczywiste ci rockowcy byli satanistami, czy też zwykłymi pozerami na jakich wyglądali. Jednak nie potrafiła określić jaki czas i miejsce byłoby odpowiednie do uzyskania odpowiedzi. Póki co zajęli się raportem.
Gdy raport był gotowy Chris rzekł.

-No to czas zanieść, a potem fajrant. Dawno już tak krótko nie pracowałem...
- Ja zazwyczaj pracowałam w domu. Przy sprawdzaniu zabezpieczeń komputerów, wypróbowywałam swoje programy. - mrugnęła okiem i poszła za nim.
Oboje udali się porucznikLogan, która jako nadzorując śledztwa miała własny pokój. Spojrzała na dwójkę świeżo upieczonych partnerów i palcem wskazała na stosik dokumentów mówiąc.- Złóżcie je razem z innymi.
A gdy De Luca je położył, dodała.- Gratuluję pierwszego zakończonego zadania, a teraz idźcie to oblać.
Gdy obydwoje już wychodzili z komisariatu komórka Chrisa się odezwała. De Luca odebrał i usłyszał znajomy głos wuja.- Chris, chłopcze? Poszperałem co nieco w dokumentach oraz publikacjach i wiesz co znalazłem? Ta twoja książka znalazła się na tajnym aneksie do indeksu ksiąg zakazanych. Poza tym mógłbyś spróbować pogadać z Izaakiem Mochenbaumem…Prowadzi antykwariat w Little Italy na Manhattanie, na Hester street bodajże, numeru już nie pamiętam. W każdym razie zajmował się nietypowymi zamówieniami książkowymi dla gwiazd, w latach 50 –tych i 60-tych. Owocnych łowów, i daj znać jak coś wytropisz…Zaciekawiła mnie ta książka. A, i nie zapomnij o wpadnięciu na obiad w niedzielę, Marge kupiła łososia. Eksperymentuje z kuchnią norweską, więc nie chcę tego próbować sam.

Hotel Waldorf-Astoria 01:10 p.m.


Jednak się spóźnili, korki były wszędzie…Na szczęście spóźnienie nie było wielkie. Żeby wejść na konferencję Lou musiała pomachać odznaką. Konferencja bowiem była jedynie dla prasy. Z powodu spóźnienia weszli zwracając na siebie uwagę zgromadzonych.
- Nie wiem dla jakiej gazety pracujecie, ale powinniście się nauczyć punktualności.- zakpił młody mężczyzna z nalepką brytyjskiej Sunday Times. Oprócz niego jeszcze ciemnolicy gość z nalepką której nie dało się odczytać, był spoza miasta. Zapewne jakiś węgierki reporter. Pozostali reprezentowali głownie nowojorski rynek wydawniczy. Od New York Times do Facts & Myths - niskonakładowego szmatławca specjalizującego się w wywiadach z ofiarami porwań przez kosmitów. Gdy oboje usiedli mogli się rozejrzeć po sali. Była mała. Na pytania Farkas nie odpowiadał bezpośrednio. A poprzez tłumaczkę.


Rudowłosą kobietę w średnim wieku, z nalepką Jolanta Skalsky na żakiecie, mówiąca ze słowiańskim akcentem. Jedynie na pytania Węgra odpowiadał bezpośrednio, a Skalsky tłumaczyła i pytanie i odpowiedź. Czasem wtrącał się przedstawiciel wydawnictwa które zaprosiło pisarza, a także przetłumaczyło jego książki,Ben Thorndike.

Pytania zadawane Farkasowi nie wydawały się specjalnie sensacyjne: Jakie wrażenie wywarł na nim Nowy York. Plany pisarskie na przyszłość. Rola folkloru węgierskiego w jego twórczości, wątki autobiograficzne i tym podobne.
Boris wspomniał że Nowy York mu się podoba, aczkolwiek jest zbyt głośny by mógł zamieszkać tu na stałe. Zbiera materiały na nową książkę związaną z okresem Austro-Węgier (przez chwilę musiał wykładać amerykańskim reporterom czym były Austro –Węgry), folklor węgierski pełni istotną rolę w jego pisarskim dorobku i często korzysta z jego motywów, a wątki autobiograficzne przewijają się w obu jego książkach. Inne pytania były zbyt nudne by McMurry i Pihn mogli je zapamiętać.
Nagle reporter Facts & Myths zadał głośno pytanie. - Wierzy pan w wampiry?
Wzbudziło to na sali śmiech, ale sam Farkas się nie śmiał, gdy mu je przetłumaczono. Zaś jego tłumaczka odparła.- Pan Farkas nie odpowie na to pytanie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-01-2008 o 20:23.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172