Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2008, 11:58   #98
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Tomek rozłożył papiery na chuście i zaczął je przeglądać. Z pokaźnej kupki odrzucił od razu wszystkie gazetki reklamowe i ulotki, zostawiając tylko te koperty, które mogły mieć jakąś konkretną wartość. Wśród nich zostały odcinki renty oraz korespondencja z banku i firmy prawniczej, opatrzone odpowiednimi pieczęciami i logami. W kilkunastu kopertach bankowych oprócz różnorakich ofert i pisemek służbowych znajdowały się również (a może przede wszystkim) roczne rozliczenia konta. I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby te kilkanaście karteczek zawierało nieco inne liczby. Bo niby skąd taki stary, osamotniony pijak mógł zgromadzić na swoim koncie niebagatelną przecież sumę stu tysięcy złotych?! Tak, po kilkakrotnym sprawdzeniu wyciągu z ostatniego roku konto pana Józefa Tarnowskiego niewątpliwie na pewno przekroczyło stan stu tysięcy złotych. Wyciągi z poprzednich lat świadczyły o tym, że co miesiąc na to konto wpływała suma tysiąca złotych tytułem wynagrodzenia, rzadko kiedy z konta były pobierane jakiekolwiek pieniądze, ale zdarzyło się tak kilkakrotnie i były to zawsze jednorazowo sumy rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Co ciekawsze pierwszy list z banku nosi datę sprzed 15 lat i już wtedy na tym koncie widniała naprawdę spora suma pieniędzy. O czym mogły świadczyć te liczby? Kto i za co płacił staremu pijakowi i dlaczego ten żył w takiej nędzy w środku lasu mając w banku tyle pieniędzy?
Kolejne spostrzeżenie, jakie nasunęło się coraz bardziej zaszokowanemu Tomkowi, to nazwa Kancelaria Prawnicza Jan Praiss i Synowie. Druga kupka kopert opatrzona była właśnie takim logiem, natomiast przy wyciągach bankowych konto, z którego przelewano pieniądze należało właśnie do Jana Praissa. Korespondencja z Kancelarii Prawniczej ograniczała się do czysto informacyjnych pisemek - o tym, że wszelkie podatki zostały uregulowane, wszystkie czynsze zapłacone, wynagrodzenie jest przelewane na konto i wszelkie inne sprawy związane z dworkiem "Dęby" są jak najbardziej pomyślnie prowadzone. Na kopertach i pismach zmieniały się jedynie daty, natomiast treść przeważnie brzmiała identycznie (przynajmniej jeśli chodzi o sam sens wypowiedzi), nie zmieniał się również podpis pana Jana Praissa.



I tak prezentowała się skromna korespondencja niesamowicie bogatego staruszka, który żył samotnie stróżując i pijąc, i który zmarł równie tragicznie pozostawiając po sobie naprawdę sporą ilość pieniędzy.


Tymczasem N'sakla razem z tymi, którzy chętni byli razem z nim wejść ponownie do ciemnego budynku, posuwał się ostrożnie naprzód, przygotowany na kolejny atak wroga. Dom jednak wydawał się być zupełnie pusty i wymarły, tak jakby to wszystko co działo się całkiem niedawno nigdy nie miało miejsca. Na podłodze w głównym korytarzu, w którym poprzednio toczyła się walka, wciąż leżała osamotniona latarka, rzucająca cienki snop światła. To potęgowało jeszcze bardziej ciemności dookoła i nawet doskonałe wilkołacze oczy nie były w stanie dostrzec wszystkiego, tym bardziej, że cały dom tworzył zwartą bryłę, która nie przepuszczała do środka żadnego światła...


W tym samym czasie przed dworkiem pojawił się znowu Trzeci w swojej wilczej formie. Przysiadł niedaleko Tomka i obserwował poczynania młodego Homida.
 
Milly jest offline