Zaden z przybyłych nie wiedział co to za trzecia ciecz wydobywa się z ust menela. Devon bez zbędnych szczegółów wytłumaczył chłopakom co się stało i bez chwili wachania zabrali się do roboty. Trupa wyrzucili do pobliskiej studzienki kanalizacyjnej. Nawet jeśli zostanie odnaleziony to dopier oza kilka dobrych tygodni. W ich dzielnicy kanalizacja była czyszczona rzadko.
Na szczęście Paul słyszał conieco o tym całym Xavro. Powiedział że to jakiś nowy boss, który trzęsie połową Detroit. Więcej o tym mieli się dowiedzieć od jakiegoś Langdona. Langdon to jego imię? Chyba za mocno matkę kopał po brzuchu i się chciała zemścić. Ale mniejsza z tym. Żaden kurwa Xavro czy inny śmieć nie będzie mi groził. Marco leć po furę bo musimy złożyć Langdonowi wizytę - rzucił Dix
Po chwili wszyscy czterej siedzieli już w Buicku zmierzając w kierunku centrum. Devon wyciągnął ze schowka uzi i bawił się nim aby umilić sobie drogę. Nie znał gościa i dlatego wolał mieć broń pod ręką. Po około trzydziestu minutach zatrzymali się na parkingu obok budynku "Albert Vrox Inc.". Wszyscy praktycznie równo wysiedli z wozu i skierowali się ku drzwiom wskazanum przez Paula. Chwilę przed wejściem Dev zabrał głos: Dobra panowie, pora dowiedzieć się kto nam koło dupy robi. Jakby zrobiło się gorąco to wiecie co robić...
Po wypowiedzeniu ostatnich słów zapukał kilka razy pięścią w drzwi... |