Kyp spojrzał na Rodianina, któremu z jakichś powodów było wesoło. Miał niemal pewność, że nie miał on wcześniej styczności z Jedi. Nie irytowało to jednak człowieka, który należał do tych, co cierpliwie tłumaczą i pobłażają niewiedzy innych, starając się jednocześnie odpowiednio ją zmniejszyć.
- Witajcie, na imię mam Naviko. Z tego co wiem, najpierw zaprowadzę was do Rexesa, tam on opowie szczegółowo na czym ma polegać wasza praca. Jutro zaś oprowadzę was po kolonii.
- Doskonale. Jesteśmy zaszczycenie że będziesz nam przewodził. Mam nadzieję że nasza współpraca będzie odbywała się w bezproblemowej, przyjaznej atmosferze - ciągnął spokojnie, wciąż uśmiechając się lekko, dumnie wyprostowany przed Rodianinem.
- Myślę, że nie można marnować czasu, ruszajmy jak najprędzej. Pytania zaistnieją... gdy przyjdzie pora i nie wątpię, że będziesz w stanie udzielić nam rzetelnych informacji - rzekł enigmatycznie. W głosie była nutka ironii, przeplecionej ciekawością.
Odwrócił głowę w stronę towarzysza. Tamten nie odzywał się, stojąc nieco na uboczu. Kypowi wydawał się wyobcowany. W dobrym tonie wydawałoby mu się chociaż przedstawienie przewodnikowi. Nie wiedział, czy milkliwy jedi czuje pogarde do istot niewrażliwych na moc, a może pogardę do kontaktów?
Coraz częściej wydawało mu się, że mimo swoich niekonwencjonalnych poglądów i sposoby bycia, był bardziej jedi, niż wielu jego znajomych. "Wyjątkowo małomówny dyplomata. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał wszystkie rozmowy toczyć sam. "
- Ruszajmy zatem - powiedział do Rodianina. Kiedy szli starał znajdować się obok niego i nawiązać jakiś kontakt. Niewątpliwie żeby coś osiągnąć, trzeba było najpierw zdobyć sobie tutaj sojuszników.
Ostatnio edytowane przez Umbriel : 16-01-2008 o 20:48.
|