Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2008, 15:37   #78
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Emesto otrzepał się z popiołów powstałych z ciała demona, który zaszedł go od tyłu. Musiał przyznać, że gdyby nie Bianka i Lilawander prawdopodobnie leżałby teraz na ziemi martwy. Co prawda fakt ocalenia przez kobietę był lekkim dyshonorem, ale szermierz stwierdził, że woli pozostać przy życiu, nawet za cenę odrobiny honoru.

„W końcu ma się jedynie jedno życie, a honor w ten czy inny sposób można odzyskać. Będę musiał podziękować kiedy już trochę ogarniemy ten rozgardiasz.”

Rozejrzał się po pomieszczeniu i pomógł stanąć na nogi Vladimirowi. Elf w tym czasie szukał czegoś, by zebrać to, co pozostał z Konrada. Po chwili podszedł on do Bianki i przez moment coś do niej mówił. Emesto z racji odległości nie był w stanie usłyszeć co, ale następne słowa maga, skierowane do wszystkich usłyszał wyraźnie. Zaraz też odpowiedział mu zgodnie z własna opinią.

-Tak. Niewątpliwie jesteśmy dziwną kompanią. Ale jak widać dość skuteczną.- noga przewrócił nogą ciał rycerza i przyjrzał się ranom zadanym przez magię –I silną. Niewątpliwie pochwały należą się Lilawanderowi i Biance. Gdyby nie wy pewnie nie wynieślibyśmy stąd cało naszych głów. Jedno jednak mnie zastanawia. Co było tym ptasim kształtem, który wyleciał z ciała bajlifa? Muszę przyznać, że lekko mnie to niepokoi, nie znam się na magii, ale czy to oznacza, że on przeżył i w udało mu się zbiec? Cóż w każdym bądź razie zbierajmy się do powrotu, opat na pewno nas wyczekuje.-

Estalijczyk ponownie otrzepał ubranie i przeszedł się po sali szukając czegoś, co w jego opinii byłoby przydatne. Po chwili był już gotów do tego, by wyjść na zewnątrz. Kiedy zobaczył nocne niebo westchnął cicho. Wszystko było już za nimi, przynajmniej chwilowo.


Kiedy opat skończył czytać list znaleziony w domu Konrada, Emesto w zamyśleniu spojrzał na kamień wmurowany w ścianę.

„Każdy z nas jest niczym taki kamień, a nasza kompania jest jak ta ściana. Niby niewielki i mało znaczący, ale gdyby go wyjąć ściana stałaby jeszcze jakiś czas, później wypadałyby kolejne kamienie lecz w końcu runęłaby grzebiąc pod sobą swoich budowniczych. Co byłoby, gdybyśmy nie podjęli się zadania wspólnie? Ile dni zająłby przyjazd tej osoby wspomnianej w liście i zniszczenie miasta.”

W końcu szermierz zdecydował się zabrać głos.

-Gdybyśmy nie zrobili tego, w końcu konsekwencje dotknęłyby i nas. Wcześniej czy później. Pozostaje nam dowiedzieć się do kogo był skierowany ów list. Z pewnością jest to ktoś o wiele potężniejszy od Konrada. I możemy być niemal pewni, ze będzie w jakiś sposób starał się nam zaszkodzić. W końcu pomieszaliśmy jego plany, będzie chciał się zemścić. Ale pozostaje jeszcze kwestia tej całej Lisy. Najwyraźniej nie wiedziała co planuje Korada. Miłość jak to mówią bywa ślepa ale i tak powinna ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu.

Emesto zamilkł i spojrzał po osobach, które go otaczały. Dopiero co się poznali, a przecież starał się obronić wszystkich a oni odwdzięczyli się tym samym. Czasami z lepszym niż jego efektem. Bianka najwyraźniej nie była tak bezbronna jak to wydawało się z początku. Estalijczyk potrząsnął lekko głową, by odgonić ponure myśli. Ostatecznie przeżyli, zażegnali niebezpieczeństwo. Że jest to tylko chwilowy stan? A któż by się tym przejmował. Zapewne nie po raz ostatni przyjdzie zmierzyć mu się z silniejszym przeciwnikiem. Ale od tego są towarzysze, by wspomóc w walce, by podtrzymać ramieniem w trudnym czasie.

„No i oczywiście to dzieło sztuki też będzie użyteczne.”

Jego wzrok padł na spoczywający w pochwie pięknie zdobiony rapier. Nagroda od opata. Broń była naprawdę niesamowita. Wykończona w najdrobniejszych szczegółach. Cały kosz był czarno emaliowany i bogato zdobiony srebrem, przy czym szczególnie pięknie prezentowała się głowica. Rękojeść z masy perłowej była wyjątkowo dobrze uformowana, zapewniając pewny chwyt nawet spoconej dłoni. Głownia broni także nie umknęła dłoni artysty, którym niewątpliwie był jej twórca. Cała pokryta była delikatnym wzorem, który nie zmniejszał jednak giętkości i wytrzymałości. Całość prezentowała się bardzo okazale i niewątpliwie stanowiła unikalną broń cieszącą oko Estalijczyka.

"Tylko skąd taka broń znalazła się w klasztorze? A zresztą co mi zalezy skąd się wzięła. Teraz jest moja. Może świat nie jest taki zły?"

Twarz Emesta rozpogodziła się i zagościł na niej uśmiech.

 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline