Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-12-2007, 13:03   #71
 
Estragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Estragon nie jest za bardzo znany
O ile Vladimir walki się spodziewał, to w najśmielszych snach nie przypuszczał, że aż tak zacznie się martwić o rannych towarzyszy. Właściwie pierwszy raz zdarzało mu się walczyć ramię w ramię wraz z innymi. I to go chyba zdekoncentrowało, bo jego nieomylny zmysł nie przewidział jednego ciosu. Czarny rycerz ciął go mieczem przez łydkę i przewrócił, wybijając zupełnie z równowagi. Już się zamachnął, by zadać śmiertelny cios, gdy wtem rozległ się gwizd Vladimira i jak z nocy na czarnego rycerza rzucił się Patjomkin, swoim ciężarem i pędem przewracając przeciwnika.
- Harfn, Bianka – wynieście Erickę i Lilawandera! Wyjdźcie z sali i zamknijcie drzwi! Mam złe przeczucia, coś chyba będzie tu znów przywoływane. Emesto, chroń Konrada, spróbujemy wziąć te kreatury w kleszcze.
I jak powiedział, tak zrobił. Błyskawicznie wstał, uniknął ciosu jednej z bestii i wyprowadził swój...
 
__________________
"Wystarczy przyjąć, że pi równa się 2 przecinek 89 i z
każdego koła można zrobić błędne koło".
Eugene Ionesco

Ostatnio edytowane przez Estragon : 02-01-2008 o 20:31.
Estragon jest offline  
Stary 30-12-2007, 13:34   #72
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Droga do miasta upłynęła w zawrotnie szybkim tempie. Nawet wygłodzone wilki odpuściły, co niemal w zdumienie wprawiło Lilawandra, z uwagą i podziwem spojrzał na Vladimira i jego psa. Z perspektywy wydarzeń które rozpoczęły się w domu Konrada, spotkanie z Lisą przebiegło fatalnie. Trzeba ją było dokładnie przeszukać, lub chociaż wciągnąć ją do środka, może sytuacja przebiegła by inaczej. "Ta smarkula musiała wiedzieć co tu się dzieje, Konrad miałby za mało czasu na przyzwanie demonów a impuls magii wysłany został o wiele wcześniej… jeszcze wtedy gdy dziewczyna tu była. Stąd jest przestrach, ach gdyby tylko Erika nie okazała w odruchu współczucia…może dziewczyna po kilku ostrych słowach złamałaby się do końca."

Wspomnienia przemknęły w ciągu chwili, wtedy gdy elf osuwał się na brudną i zimną podłogę pod wpływem zawirowań magii i siły która unosiła jego umysł w nieznane.

Wraz z Bianką chwilę wcześniej wyskandowali zaklęcia w stronę głównego przeciwnika, bez którego pozostałe demony powinny się zwyczajnie zdematerializować. Cudownie było walczyć przy boku maga z kolegium, wyrzutkowi magicznemu na ziemiach Imperium dawało to chociaż garść bezpieczeństwa w używaniu i studiowaniu magii.

Tymczasem jednak elf leżał nieprzytomny na posadzce a wokół niego szalała bitwa.

Elf znalazł się w otchłani pustki. Całkowita nicość otaczała go zewsząd i znikąd. Jego ciało zdawało się nie istnieć, nie mieć materii a jednak jakoś ją miało, choć nie taką jaką miało na ziemi. Elf rozglądał się wokół próbował iść, lecz nie wiedział gdzie idzie nic się nie zmieniało tylko pustka i przestrzeń. Po godzinie, a może po minucie? Czas działał tu dziwnie, inaczej, elf niemal już wył z bólu i rozpaczy jaka go ogarniała. Tak wyobrażał sobie piekło, jako miejsce bez Boga, jako totalną pustkę i skazanie na niekończącą się samotność. W momencie gdy już sięgał doń szał oraz otępienie psychiczne, nagle wyrwał się z e snu…

W pierwszym momencie przeszedł go dreszcz i uczucie wszechogarniającego bólu, jakby cały był poobijany. Splunął ze zdziwieniem spostrzegając, iż pluje krwią. Dookoła szalała bitwa, towarzysze robili co mogli by powstrzymać napór wroga.

Elf nie potrzebował wiele czasu by zebrać się do kupy. Wciąż leżąc nie tracąc czasu na wstawanie splótł w pośpiechu magię oraz rzucił małą drewnianą strzałką w kierunku Konrada, ten wściekły demonolog był niebezpieczny, a póki był przytomny póty demony które przyzwał były mu całkowicie posłuszne i stabilne.

Pomimo niepokoju wywołanego całą ta sytuacją elf zebrał wszystkie swe siły, rzucając strzałką krzyknął jeszcze

-Aep the Morgan – strumień ciemnoszarej energii pomknął w stronę Konrada.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-01-2008 o 17:24.
Eliasz jest offline  
Stary 05-01-2008, 13:21   #73
 
Miś's Avatar
 
Reputacja: 1 Miś nie jest za bardzo znany
Bianka po długiej kąpieli czuła się odprężona i do pełni szczęścia brakowało jej tylko snu. Nie zdołał jej zdołować nawet opłakany stan klasztornych posłań dla gości. Z tak błogiego stanu wyrwała ją dopiero podróż do miasta. Było okropnie zimno, a każdy członek jej Kolegium na mrozie czuł się nie najlepiej i nawet ciepły płaszcz podarowany jej przez Emesto na niewiele się zdał. Bianka pamiętała dobrze obronę Marienburga, północny wiatr walący od morza, śnieg i brak ciepłych posiłków, które chociaż na chwilę sprawiłyby, żeby było jej ciepło. Wtedy też postanowiła, że kiedy już będzie mogła opuścić mury swojego Kolegium i będzie mogła podróżować na własną rękę, uda się byle dalej na południe. Kiedy Theodora postanowiła wysłać ją do Averlandu Bianka ucieszyła się, także dlatego, że oznaczało to podróż właśnie na południe, ku cieplejszym regionom Imperium. Jak widać wielce się myliła...

Cieplej zrobiło się jej dopiero, kiedy weszli do domu Konrada. Bynajmniej nie dlatego, że ten jakoś specjalnie zadbał o to by w kominkach było ciepło. Zła magia wokół tego domu zwiastowała, że za chwilę może być nieciekawie i Bianka poczerwieniała lekko na twarzy ze stresu.

Kiedy znaleźli się w piwnicy bajlifa sprawy potoczyły się nadzwyczaj szybko. Chwilę temu Bianka wraz z elfem ugodziła skutecznie Konrada a już teraz leżała na ziemi po krótkiej szamotaninie z leżącym obok czarnym rycerzem, którego przed sekundą Norsmen pozbawił głowy. Przerażający widok, ale tym razem nie było czasu nawet na wrzask. Bianka podniosła się chwiejnie, ale jednocześnie najszybciej jak tylko mogła, szybko się rozejrzała i oceniła sytuację. A ta, trzeba przyznać, nazbyt ciekawa nie była. Pozostały trzy demony, jeden rycerz i ciężko ranny, ale wciąż cholernie niebezpieczny Konrad. Gdyby go zabili, demony z pewnością nie byłyby już tak niebezpieczne. Jednocześnie Bianka miała dziwne przeczucie, że to intryga szyta grubymi nićmi a Konrad jest tylko pionkiem i że przydałoby się go po walce przesłuchać.
Bianka nie miała zamiaru, jak sugerował Vladimir, wynieść z sali Lilawandera i Ericki i miała nadzieję, że Harfn postanowi to samo. Wróg, póki jest zajęty nimi, nie będzie się przejmował tym, co nie sprawia mu na razie zagrożenia.
Bianka postanowiła postarać się zneutralizować kolejnego czarnego rycerza, który dla okrążonego i próbującego się podnieść Vladimira był chyba największym zagrożeniem. Przesunęła się lekko w prawo by Harfn przypadkiem nie wszedł w drogę pocisku. Jednocześnie postanowiła, że jeśli którykolwiek z przeciwników będzie się do niej zbliżał, spróbuje go uśpić. Nawet demony, wszak pod osłoną tych ohydnych twarzy kryją się ludzkie ciała.
 
__________________
Nie ma to znaczenia, że zasypiamy byle gdzie, oddychamy tym co jest na 't' i od niechcenia mamy te marzenia gdzie, trochę jaśniej robi się i trochę cieplej też.
Miś jest offline  
Stary 05-01-2008, 18:01   #74
 
Macharius's Avatar
 
Reputacja: 1 Macharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputację
- Parszywe stwory! - wrzasnął Norsmen odcinając głowę wojownika Chaosu. Skald zastanawiał się skąd tu wzięli się ci słudzy Mrocznych Bogów. Na dalekiej Północy ujrzeć ich całą kompanię nie było niczym dziwnym, przybywali z Pustkowi Chaosu i jeździli po całej Norsce i Kraju Trolli. Wielu wojowników z plemion z północnej części Norski za górkami Thjazi także przywdziewało czarne zbroje i ozdabiało je symbolami Ciemności i czaszkami pokonanych wrogów. Hrafn kiedy przebywał w jedym z Norskich portów, Suderholmie przed wypłynięciem do Imperium słyszał historię że to miasto było napadane przez mroczne oddziały które zbierały się pod jakimś plugawym sztandarem a raz nawet wedle opowieści Suderholm został doszczętnie spalony przez siły Chaosu. Jednak skąd oni się wzięli tutaj? Tak daleko na południe od Pustkowi Chaosu, od Norski i od Kraju Trolli? Hrafn walczył z nimi tak jak kiedyś robił to w swej ojczyźnie.

Kiedy zauważył że ciało krwiożerczego demona zmieniło się w ludzkie odetchnął lekko. Nigdy nie spotkał się z tak mroczną magią która by zmieniała ludzi w demony tak dosłownie. Widział czary które wprawiał wojowników w morderczy szał albo ludzi opętanych przez diabelską istotę ale nigdy tak okrutnie przetransformowanych. Już miał rzucić się na jednego z nich kiedy usłyszał okrzyk Vladimira i ruszył pomóc Erice.
 
Macharius jest offline  
Stary 09-01-2008, 00:31   #75
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Ciemność. Mgła. Feeria czerwonych barw. Szczęk żelaza. Konrad wykrzykujący upiornym głosem inkantacje. Potworne istoty przybywające z innego wymiaru. Dźwięk okutych butów. Szaleńczy wyraz twarzy Vladimira, następnie demon przybierający postać ludzką. Postać debila z klasztoru. Te i inne obrazy zakotłowały się w głowie Ericki na krótko przed odejściem w stan nieświadomości. Poczuła ostry ból w kolanie, gdy wrogi rycerz uderzył ją mieczem. Potem już tylko czuła zimną posadzkę na swoim policzku, ale ucieszyła się, gdy ten skurwysyn wyrżnął się na jej krwi. Potem ogarnęło ją uczucie umysłowego obezwładnienia…

Dookoła świszczał przeraźliwie wiatr. Las? Raczej bagniska… nie, to nie mogą być bagna, tam nie ma okaleczonych ciał, ani ściętych głów. Znajdowała się na pobojowisku pełnym trupów. Erica z przerażeniem poruszyła palcami u stóp. Spojrzała w dół, i omal nie wrzasnęła. Stałą po kostki w kałuży krwi, a obok jej stóp leżał ludzi czerep, błędnie patrzący na nią swoimi wywróconymi białkiem do góry oczyma. Cofnęła się, stopą natrafiła na coś twardego. Obróciła się, i upadła…

Chwilę czasu zajęło jej zorientowanie się, że leży zatopiona pośród ludzkich kości. Pośród żeber i piszczeli. Z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Chciała się wydostać, ale nie mogła. Morze kości pochłaniało ją, nie chciało puścić. Wrzasnęła jeszcze głośniej, nim kompletnie utonęła, zobaczyła nad sobą czarną, zakapturzoną postać, wyciągającą w jej kierunku kościstą dłoń. Nie chwyciła się, nie miała odwagi…

Polanka w lesie. Pamiętny stary dąb z dzieciństwa, na którym lubiła siedzieć całymi dniami, i obserwować otoczenie. Przypomniała sobie dawne lata, gdy będą jeszcze dziewczynką, marzyła o zostaniu elfką. Chciała być tak jak one, jak elfie wojowniczki, szeroko opiewane w przydrożnych zajazdach przez śmiałków, którym dane było je ujrzeć. Przypomniała sobie... Coś czego nie chciała sobie przypomnieć. Jak to właśnie elf, przedstawiciel pięknej i dumnej rasy zwyczajowo sobie ulżył na niej. Prosto, z rąk bandytów. Odruchowo chwyciła się za krocze, sięgnęła do kieszeni. Jednak nie mogła znaleźć swojego sztyletu, zgubiła go. Spojrzała na dąb, cofnęła się przerażona. Drzewo nie było tym, co widziała przed chwilą, ciemne, grube i ogołocone z liści konary uginały się pod naporem wisielców. Kilku setek wisielców. Nie mieli nóg, rąk, mieli rozpłatane żołądki… a pod nimi wilk skakał do stóp, próbując ściągnąć sobie pożywienie. Krzyknęła z przerażenia, a czarne zwierze w mig rzuciło się na nią. Nienaturalnym skokiem dopadł ją i przewrócił. Chciała go zrzucić z siebie, ale nie mogła. Otworzyła oczy, by pochwali zamknąć je. Coś ciepłego chlusnęło na jej twarz, ze wstrętem rozmazała to z siebie. Opuszkami palców poczuła pęknięty siniak na czole, krew zalewała jej oczy.

Stał nad nią. Bił i kopał, przeklinając przy tym wcale głośno. Widziała jego czarno srebrną zbroję, z liściastymi motywami. Twarz jego ukryta była pod kapturem, a na czole miał metalową płytkę. Błyskał spod niej swoimi pustymi, czarnymi jak otchłań morza oczyma. Kopnął ją jeszcze raz, z całej siły, aż oprzytomniała. Chciała krzyczeć, wezwać pomoc, ale nie potrafiła. Nie umiała mówić aż do czternastego roku życia. Żałowała.

Potem pojawiły się zimne mury dworku. Żelazna brama zgrzytnęła metalicznie, powodując ciarki. Była noc, wyjątkowo zimna. Erica szła środkiem kamiennej dróżki, lawirowała pomiędzy fantazyjnie przystrzyżonymi roślinami. Koła, kwadraty, stożki, piramidy, zarys kobiety w pozycji horyzontalnej… Szła tak dalej, podziwiając kolorowe kwiaty. Żółte tulipany, białe jak płatki śniegu lilie, niebieskie niezapominajki, krwistoczerwone róże. Kusiły zapachami, aż krzyczały „zerwij mnie!”. Erica zerwała jedną różę, jednak natychmiast odsunęła skaleczony palec. Przytknęła do go ust, jak dziecko, próbując wyssać krew. I wtedy spostrzegła, że kwiecisty i barwny ogród, w którym się znajdowała przed chwilą znikł. Znajdowała się teraz na opuszczonej alejce. Po bokach spostrzegła kamienne mogiły i kurhany. Byłą na cmentarzu. Stąpała pośród nich spokojnie, zdawała się nie pamiętać, jakie zdarzenia wydarzył się przed chwilą. Zobaczyła karmazynowy napis na nagrobku. Wymawiała je cicho, a brzmiały niedźwięcznie. Litery wydawały się być przypadkowo ustawione, jednak po dokładniejszych oględzinach wreszcie odszyfrowała napis.

"Erica Reichert"

Nie zlękła się, nie cofnęła ani o krok, nie krzyknęła płochliwie.Zobaczyła go, siedzącego na płycie nagrobnej. Pomiędzy kosteczkami palców przewracał monetę. Spokojnie, miarowo. Spojrzała w jego czarne pustki w oczodołach trupiej czaszki, spojrzała w oczy śmierci. I spostrzegła ciemność, wieczną otchłań...

- Teraz się nie lękam. Zrozumiałam.
- Nic nie rozumiesz.
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 11-01-2008 o 23:13.
Revan jest offline  
Stary 13-01-2008, 01:19   #76
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Fioletowe i czerwone światła powoli traciły na sile. Robiło się coraz ciemniej, ku trwodze naszych bohaterów. Pomieszczenie w którym trwała walka, tak przecież nieprzewidywalna jeszcze do dziś, rozświetlił kolejny pocisk. Wystrzelił go nie kto inny jak Bianka Bauer - początkujący czarodziej magii ognia. Tym razem nie stało się jak zwykle - w powietrze nie poleciała jedna mała ognista strzała. Tym razem były to dwie kule ogniste. Sama zdziwiona tym co zaszło magini westchnęła. Zbroja rycerza została przepalona w dwóch miejscach na raz - napierśnik i napletnik wyglądały teraz jak po ciosie w serce zadanym balistą, z tą tylko różnicą, że obrzeża “rany” zbroi były pofałdowane od gorąca. Jednak wojownik nie umarł - natarł z wściekłością na leżącego Vladimira. Miecz zatrzymał się jednak na kamiennej podłodze, gdyż Kislevita wyczuł nadchodzące ostrze. Następnie zaś przetoczył się po podłodze w jego kierunku skutecznie pozbawiając broni swojego prześladowcę. W tym momencie Potiomkin rzucił się na rycerza z zamiarem przegryzienia mu gardzieli. Niestety, pies nigdy nie próbował tej techniki na ciężkozbrojnych - metalowy kołnierz osłonił rycerza, a sam rycerz wykorzystał tę sytuację wbijając sztylet w bok ulubieńca niewidomego.

-Nieee!

Zakrzyknął Vladimir, kiedy jego do uszu doszedł nie słyszany dotąd dźwięk z mowy czworonogów. Czarny rycerz zaśmiał się. Nie puścił sztyletu, który to tkwił głęboko w trzewiach Potiomkina - zaczął go przesuwać. Na nic zdały się rozpaczliwe akty samoobrony . Vladimir wielkim wysiłkiem rąk chciał wstać i pomóc, wtedy jednak dosięgły go pazury czerwonych potępieńców.

W tym czasie Emesto dzięki dużej dawce przyrodzonego szczęścia uniknął o włos ciosu, który pewnikiem powalił by go na ziemię. Postawiło go to w bardzo dogodnej sytuacji, ponieważ demon stał do niego teraz praktycznie plecami. “Nikt tej łachudry nie nauczył szermierki”, pomyślał z zadowoleniem i wbił mu swoją szablę w plecy aż po rękojeść. Zaskoczony tam małym oporem poleciał w bok, co ocaliło go przed ogniem. Kreatura spłonęła, zaś jej miejsce zajął ludzki trup - tak samo jak poprzednim razem.

Vladimir jednak nie miał tyle szczęścia. Zbyt wiele się wydarzyło, by mógł leżąc na ziemi się skutecznie wybronić. Altruistyczne podejście go zgubiło - nikt nie pomógł mu na czas. Jedna z czerwonych bestii złapała go za nogę i rzuciła nim w ścianę tak mocno, że kilka kamieni luźno położonych tuż przy stropie zachwiało się i spadło. Jeden z nich uderzył go w czoło odbierając mu zmysły. Drugi potwór zaś przyskoczył do niego i złapał go za głowę…

Nikt z Was do tej pory nie wiedział o czerwonych monstrach niczego na pewno. Niektórzy przypuszczali, że wraz ze śmiercią Konrada ich istnienie w tym świecie zostanie naruszone. Niestety, nic z tych rzeczy.

-Aep the Morgan.

Ku zdziwieniu elfa powietrze przecięły dwa pociski, nie jeden. To miejsce jakoś dziwnie działało na rzucane zaklęcia. Naturę tego zjawiska znał jedynie Konrad, ale już nie było wam dane się od niego dowiedzieć niczego. Dwa sztylety utkane z cienia przybiły go do ściany i tak wydał swoje ostatnie tchnienie, nie ukończywszy kolejnego zaklęcia. Wytwory magii zniknęły, a on sam opadł na ziemię. Fioletowy płaszcz opadł na ziemię. Był pusty w środku. Kie licho? Jednak na tym się nie skończyło - z jego "zwłok" wystrzeliły strumienie energii - zakłębiły się nad szatą bajlifa i uformowały się w postać jakiejś ptasiej abominacji. Stworzenie jednak od samego początku było martwe.

Efekt jednak jakiś był. Fioletowy czarodziej najwyraźniej sprowadził demony na ten świat zwabiając je do ciał obłąkanych pacjentów z Sigmaryckego Klasztoru. Wraz z końcem życia kultysty straciła ważność pewna umowa. Z ciał dwóch pozostałych przy życiu demonów wydzieliły się ciała ludzi - tym razem jeszcze żywych. Towarzyszył temu zjawisku dla demonów pewien rodzaj obezwładnienia i bólu, które przeżywają rodzące matki. To zjawisko dało więc okazję do działania Hrafnowi, który właśnie zatamował krwawienie Ericki, i Emestowi, który z całej siły starał się ocalić powalonego Vladimira. Demony jednak nie były wrażliwe na ból w tym stopniu co ludzie - mogły go przezwyciężyć. Ten, który trzymał Kislevitę odrzucił jego bezwładne ciało i złapał [b]Hrafna[b] za ręce, którymi ten zamierzał wrazić w niego topór. Drugi zaś odskoczył przed ciosem Emesta i oślepił go rozbłyskiem ognia z oczu. Młody szermierz odruchowo cofnął się i dla postrachu machał mieczem, kiedy stopniowo wracał mu wzrok. Dla skalda ten stan rzeczy mógł skończyć się tragicznie, ponieważ zwarty w zapasach z jednym ze stworów był praktycznie niemożliwym do chybienia celem dla drugiego. Czuł smród siarki i dziwnego, podobnego do końskiego potu od swojego przeciwnika - nie jednego sama ta mieszanka by już obezwładniła, a jednak on trzymał się dobrze i co najdziwniejsze - oparł się próbom rzucania lub też ranienia pazurami, których przeciwnik nie zaprzestawał. Czarny rycerz próbował wrazić mu sztylet pod żebra, ale w tym momencie huknęło od buzującej w pomieszczeniu magii. Z rąk elfa i magini ognia już drugi raz poleciały mordercze pociski i tym razem dokonały prawdziwego spustoszenia w szeregach wroga - czarny rycerz padł w pół kroku, a demon, który właśnie zaszedł od tyłu Emesta rozsypał się na popiół. Odzyskawszy wzrok młody szermierz podbiegł do Hrafna i zakończył walkę wypraktykowanym już ciosem przebijając oponenta.


Epilog

W refektarzu Sigmaryckiego Zakonu Kowadła. Ciemna noc.

-Od kilku lat planowałem przejęcie tego zapadłego miasteczka dla ciebie mój Panie. Żaden z tych głupców wynajętych za zakonne srebrniki, czy też wikt nie domyśli się niczego. Po zabiciu Maksymiliana i zabraniu mu kamienia nie będzie już żadnego problemu. Plan od początku był dziecinnie prosty. Lisa mogłaby być zbawczynią wszystkich sierot tego świata. Zakochana idiotka posłużyła mi jako narzędzie do zdobycia nośnika - ciała ludzi o spaczonych umysłach przyciągają demony, wiedziałeś? Wystarczyło jej powiedzieć o tym jacy to Sigmaryci są dla nich źli i poszła na to. Zresztą ona by mi uwierzyła we wszystko… Tymczasem jedna wieśniaczka jeszcze nie załatwiła by sprawy. Potrzebny był ktoś jeszcze, ktoś z wewnątrz. Volkbert - druga osoba po opacie w tym klasztorku miał kiedyś kontakt z Chaosem. Nigdy nie zostałby opatem, gdyby się o tym ktoś dowiedział. Zatem poradziłem Lisie, by go zaszantażowała. To, czy jacyś tam pacjenci uciekną było dla niego znacznie mniej ważne niż własna kariera. Jutro zapewne będę miał tutaj w tym miasteczku całą armię, więc przybywaj szybko. Ktoś musi je poprowadzić. Tymczasem idę ukończyć moje dzieło.

Opat zakończył czytanie listu i pokręcił głową.

-Dziękuję wam.


Koniec rozdziału pierwszego.


Przyznane punkty doświadczenia.

Hrafn 950
Ericka 2375(bonus za sesję przez gg)
Lilawander 1850
Vladimir 750
Emesto 1350(bonus za sesję przez gg)
Bianka 1100(bonus za odgrywanie)

Przyznane punkty obłędu:
Vladimir 1
Ericka 1
Lilawander 1

Zmiany Punktów Przeznaczenia:
Vladimir -1
Ericka -1

Specjalne:
Vladimir ma bliznę na czole.
Bianka otrzymuje za darmo zdolność Magia tajemna(ogień).
Lilawander otrzymuje za darmo zdolność Magia tajemna(cień).
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 15-01-2008 o 11:15.
 
Stary 14-01-2008, 12:53   #77
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Dokładne przeszukanie pomieszczeń Konrada pozwoliło na odnalezienie listu, który był ostatecznym dowodem i sposobem na rozwiązanie tajemnicy spisku. Elf pomimo to szukał dalej, liczył, że znajdzie składniki i indegriencje do czarów, może jakieś księgi? Rozglądał się też za innymi wartościowymi a jednocześnie małymi przedmiotami, które łatwo można schować w zakamarkach ubrania. Te większe i wartościowe przedstawił drużynie jako łup wojenny, ciekaw ich reakcji – o ile coś jeszcze takiego znalazł. ( przeszukiwanie)

"Pozostała kwestia, dla kogo służył Konrad i co się z nim stało? To co zostało z Konrada, należało zabrać do zakonu i zbadać – najlepiej przed murami świątyni by nie narazić jej na skażenie." Transport ptasiej abominacji musiał być niezwykle ostrożny, bez narażania się na kontakt fizyczny, dlatego elf szukał też koców, prześcieradeł itp. Ciekaw był czy szata lub jakiekolwiek inne rzeczy są tu magiczne, dlatego też sprawdził wszystko pomocą umiejętności wykrycia magii, upewnił się jednak kilkukrotnie nim uznał, że dokładnie wszystko przebadał.

Gdy już wszystkim się zajął gotów był do drogi. Reszta także była już gotowa do drogi, po opatrzeniu ran i przyszykowaniu kulbaki także dla zwłok psa Vladimira. Elf podszedł do przyjaciela, położył mu dłoń na ramieniu i powiedział.

- Miałeś dzielnego psa, mój lud wierzy, że także one trafiają do lepszych lub gorszych miejsc, w zależności od zachowania, Twój zasłużył na polanę Karnosa, przez Was zwanego Tallem. Wszystko przychodzi i odchodzi z tego świata, może to małe pocieszenie, ale Twój pies okazał Ci najwyższe oddanie poświęcając dla Ciebie życie i nie bądź z tego powodu smutny, ale raduj się tym, bo i on nie mógł dla siebie uczynić nic więcej a i o Tobie to świadczy jako o odpowiednim właścicielu zwierzęcia. Widziałem u mnichów bernardyna, może uda się ich namówić, aby Ci go odstąpili?


Znalazł też chwilę dla Bianki, teraz nie musiał się już ukrywać ze swoją sztuką przed przyjaciółmi. Co więcej czuł ogromny napływ mocy, może z uwagi na to nietypowe miejsce i walkę? Wiedział, że zakres jego możliwości magicznych znacznie się poszerzył.

- Zauważyłaś Bianko, iż to miejsce wydziela specyficzną aurę? Warto było by je zbadać, uważam też, że jako przedstawicielka kolegium masz pełne prawo zabezpieczyć i przejąć to mieszkanie, właśnie z uwagi na magię w nim zawartą. Jeśli nawet to Konrad wytwarzał taki efekt to i tak miejsce rytuału powinno być zabezpieczone i osłonięte przed zwykłymi ludźmi.


- Przy okazji gratuluję niezwykłej mocy jaką okazałaś. Pięknie popieliłaś przeciwników, bez Ciebie ta walka mogłaby się zgoła inaczej potoczyć.


Głośniej jednak przemówił do wszystkich.


- To się tyczy wszystkich. Każdy z Was okazał taką odwagę i determinację jaką nie sposób często znaleźć w Imperium. – powiedział nie bez nutki dumy z własnej rasy elfów morskich, gdzie cechy te przypisane były do wielu.


(test przeszukiwania - dwukrotny, spostrzegawczości - raz, wykrycia magii - trzykrotny, rzucam po kolei jak opisałem)


Opata poprosił wreszcie o możliwość wypożyczenia kilku ksiąg i zaproponował dalsze badanie sprawy. Z nagród jakie zaoferował najbardziej chciał konia, jednak gdyby reszta również równie mocno chciała te dwie sztuki jakie były na stanie, wówczas bez większych oporów pozostanie przy wypchanych sakiewkach.

Pozostało odszukać pomocnicę Konrada oraz jego pana. Napomknął też o zatrutej wodzie w kąpieli, która usypia i zaburza koncentrację.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 14-01-2008 o 16:21.
Eliasz jest offline  
Stary 17-01-2008, 15:37   #78
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość


Emesto otrzepał się z popiołów powstałych z ciała demona, który zaszedł go od tyłu. Musiał przyznać, że gdyby nie Bianka i Lilawander prawdopodobnie leżałby teraz na ziemi martwy. Co prawda fakt ocalenia przez kobietę był lekkim dyshonorem, ale szermierz stwierdził, że woli pozostać przy życiu, nawet za cenę odrobiny honoru.

„W końcu ma się jedynie jedno życie, a honor w ten czy inny sposób można odzyskać. Będę musiał podziękować kiedy już trochę ogarniemy ten rozgardiasz.”

Rozejrzał się po pomieszczeniu i pomógł stanąć na nogi Vladimirowi. Elf w tym czasie szukał czegoś, by zebrać to, co pozostał z Konrada. Po chwili podszedł on do Bianki i przez moment coś do niej mówił. Emesto z racji odległości nie był w stanie usłyszeć co, ale następne słowa maga, skierowane do wszystkich usłyszał wyraźnie. Zaraz też odpowiedział mu zgodnie z własna opinią.

-Tak. Niewątpliwie jesteśmy dziwną kompanią. Ale jak widać dość skuteczną.- noga przewrócił nogą ciał rycerza i przyjrzał się ranom zadanym przez magię –I silną. Niewątpliwie pochwały należą się Lilawanderowi i Biance. Gdyby nie wy pewnie nie wynieślibyśmy stąd cało naszych głów. Jedno jednak mnie zastanawia. Co było tym ptasim kształtem, który wyleciał z ciała bajlifa? Muszę przyznać, że lekko mnie to niepokoi, nie znam się na magii, ale czy to oznacza, że on przeżył i w udało mu się zbiec? Cóż w każdym bądź razie zbierajmy się do powrotu, opat na pewno nas wyczekuje.-

Estalijczyk ponownie otrzepał ubranie i przeszedł się po sali szukając czegoś, co w jego opinii byłoby przydatne. Po chwili był już gotów do tego, by wyjść na zewnątrz. Kiedy zobaczył nocne niebo westchnął cicho. Wszystko było już za nimi, przynajmniej chwilowo.


Kiedy opat skończył czytać list znaleziony w domu Konrada, Emesto w zamyśleniu spojrzał na kamień wmurowany w ścianę.

„Każdy z nas jest niczym taki kamień, a nasza kompania jest jak ta ściana. Niby niewielki i mało znaczący, ale gdyby go wyjąć ściana stałaby jeszcze jakiś czas, później wypadałyby kolejne kamienie lecz w końcu runęłaby grzebiąc pod sobą swoich budowniczych. Co byłoby, gdybyśmy nie podjęli się zadania wspólnie? Ile dni zająłby przyjazd tej osoby wspomnianej w liście i zniszczenie miasta.”

W końcu szermierz zdecydował się zabrać głos.

-Gdybyśmy nie zrobili tego, w końcu konsekwencje dotknęłyby i nas. Wcześniej czy później. Pozostaje nam dowiedzieć się do kogo był skierowany ów list. Z pewnością jest to ktoś o wiele potężniejszy od Konrada. I możemy być niemal pewni, ze będzie w jakiś sposób starał się nam zaszkodzić. W końcu pomieszaliśmy jego plany, będzie chciał się zemścić. Ale pozostaje jeszcze kwestia tej całej Lisy. Najwyraźniej nie wiedziała co planuje Korada. Miłość jak to mówią bywa ślepa ale i tak powinna ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu.

Emesto zamilkł i spojrzał po osobach, które go otaczały. Dopiero co się poznali, a przecież starał się obronić wszystkich a oni odwdzięczyli się tym samym. Czasami z lepszym niż jego efektem. Bianka najwyraźniej nie była tak bezbronna jak to wydawało się z początku. Estalijczyk potrząsnął lekko głową, by odgonić ponure myśli. Ostatecznie przeżyli, zażegnali niebezpieczeństwo. Że jest to tylko chwilowy stan? A któż by się tym przejmował. Zapewne nie po raz ostatni przyjdzie zmierzyć mu się z silniejszym przeciwnikiem. Ale od tego są towarzysze, by wspomóc w walce, by podtrzymać ramieniem w trudnym czasie.

„No i oczywiście to dzieło sztuki też będzie użyteczne.”

Jego wzrok padł na spoczywający w pochwie pięknie zdobiony rapier. Nagroda od opata. Broń była naprawdę niesamowita. Wykończona w najdrobniejszych szczegółach. Cały kosz był czarno emaliowany i bogato zdobiony srebrem, przy czym szczególnie pięknie prezentowała się głowica. Rękojeść z masy perłowej była wyjątkowo dobrze uformowana, zapewniając pewny chwyt nawet spoconej dłoni. Głownia broni także nie umknęła dłoni artysty, którym niewątpliwie był jej twórca. Cała pokryta była delikatnym wzorem, który nie zmniejszał jednak giętkości i wytrzymałości. Całość prezentowała się bardzo okazale i niewątpliwie stanowiła unikalną broń cieszącą oko Estalijczyka.

"Tylko skąd taka broń znalazła się w klasztorze? A zresztą co mi zalezy skąd się wzięła. Teraz jest moja. Może świat nie jest taki zły?"

Twarz Emesta rozpogodziła się i zagościł na niej uśmiech.

 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 18-01-2008, 19:37   #79
 
Miś's Avatar
 
Reputacja: 1 Miś nie jest za bardzo znany


Kiedy elf zajmował się przeszukiwaniem pomieszczeń domu, Bianka postanowiła zająć się ranną Ericką. Hrafn co prawda zatamował jej krwawienie jakąś szmatą, młoda czarodziejka dzięki doświadczeniom z czasów wojny wiedziała jednak, że najskuteczniejszą metodą w takich przypadkach jest przypalenie rany. Bianka zdjęła bandarz, położyła dłoń na ranie i wymamrotała pod nosem kilka słów.

- Taak, jestem przyzwyczajona do dużych zawirowań magii. W Stolicy mieszczą się wszystkie Kolegia, więc istnieje tam potężna aura. To miejsce jednak jest nieco inne. Nie potrafię pojąć do końca jego natury. - odpowiedziała Lilawanderowi, kiedy ten do niej zagaił. - I masz rację, to miejsce należałoby zbadać. Chętnie się tego podejmę, ale przedtem musielibyśmy obmówić się z władzami miasta. No i oczywiście liczyć będę na twoją pomoc. - Bianka uśmiechnęła się. - Wykazałeś się tego wieczoru równie dużymi umiejętnościami co moje i zaszczytem będzie dla mnie jeśli przedstawiciel starej rasy zgodzi się pomóc mi w badaniach. - powiedziała, a kiedy Emesto zabrał głos zwróciła się również do niego. - Żeby rozwiać dręczące cię pytania musimy dokładnie przebadać to ptaszysko. Na razie nie da się stwierdzić czy bajlif uciekł, czy może umarł. Tak, chodźmy. Zapewne niedługo zacznie świtać a ja od rana jestem na nogach. W tej chwili marzy mi się tylko odrobina snu...

Z nagród, które przedstawił im opat wybrała szatę. Była dużo solidniejsza od tej, którą nosiła teraz i po skrojenie przez świątynnego krawca nada się dla czarodziejki idealnie.
Kiedy opat czytał list twarz Bianki nagle zbladła. Maksymilian albo był właśnie w śmiertelnym niebezpieczeństwie, albo już nie żył. To tłumaczyłoby zawalenie się jego wieży. Trzeba powiadomić o tym Radę! I to szybko, tylko jak?
- Myślę, że powinniśmy na jakiś czas podzielić się na dwie grupy. Część poszuka tej dziewczyny, a reszta, myślę tu o mnie i Lilawanderze, przebada tego ptaszka i dom Konrada. - Bianka ziewnęła. - Opacie, do kogo musielibyśmy się udać by uzyskać pozwolenie na badania w domu Bajlifa?
Bianka dobrze wiedziała, że Kolegium od ręki załatwiło by takie pozwolenie. Tyle, że Kolegium nie lubi kiedy zawraca się mu głowę takimi błahostkami.

Bianka nie zdążyła nawet usłyszeć odpowiedzi, kiedy poczuła nagłe zawirowanie. Na środku pomieszczenia pojawił się okrąg o ciemnorubinowym kolorze. Opat podskoczył przestraszony. Po chwili z okręgu wyłoniła się stopa, ręce, głowa i reszta osoby owiniętej w czerwone szaty Kolegium.
- Witaj Bianko. - powiedział stary czarodziej, w którym Bauerówna rozpoznała jednego ze swoich dawnych nauczycieli, Felixa Hoffa. - Witaj opacie, nie zabawię tu długo, proszę się nie martwić. Witajcie wszyscy. Trochę było zachodu, żebym mógł pojawić się tu tak szybko. Rada uznała jednak tę sprawę za na tyle ważną, że zdecydowała o przeprowadzeniu rytuału teleportacji. Możecie sobie wyobrazić, że aż czterech magistrów utrzymuje właśnie ten portal. Brałem kiedyś udział w takim rytuale. Strasznie to męczące. Gdyby się teraz zamknął musiałbym wracać do Altdorfu piechotą. Cholibka, to chyba znaczy, że muszę się śpieszyć…
- Witaj Mistrzu. – odpowiedziała mocno zaskoczona młoda czarodziejka. Uśmiechnęła się. Hoff zawsze był nadto gadatliwy.
- Och, nie musisz się już tak do mnie zwracać. - powiedział patrząc na nią z uśmiechem. - Przeszłaś pomyślnie próbę, jaką przed tobą postawiono.
- Próbę?

- Tak, próbę. Nie myślisz chyba, że Rada wypuściła by cię z Kolegium bez wyraźnego powodu? Od dawna nie mamy wiadomości od Maksymilliana i uznaliśmy, że poradzisz sobie z odnalezieniem przyczyn jego zniknięcia. Jak widać udało ci się rozwikłać przynajmniej część tej zagadki. Byłaś pod stałą obserwacją i Rada uznała, że przestajesz już być uczniem. Teraz jesteś pełnoprawnym członkiem Kolegium. - Felix zatrzymał się na chwilę. - Otto zgodził się zapłacić za ciebie 40 złotych koron. Oto twoja licencja. - Stary czarodziej wręczył Biance zwinięty w rulon i zapieczętowany pergamin. Bianka drżącą z ręką uchwyciła papier. - Masz tez pierwsze zadanie od Rady. Doprowadź tę sprawę do końca. Pamiętaj też, że w sytuacji krytycznej możesz liczyć na pomoc Kolegium. A teraz żegnam, nie mam ochoty na kilkudniową podróż powrotną do Stolicy.
Czarodziej wkroczył z powrotem w obszar magicznego portalu a ten zamknął się zaraz potem. Bianka, lekko zszokowana, przez dłuższy czas milczała. Niedawny smutek, związany z osobą Maksymiliana, przerodził się teraz w ogromną radość.
- Tyle lat nauki. Tyle lat pracy i nareszcie mogę być w całkowicie samodzielna. - Pomyślała, a łza szczęścia popłynęła jej po policzku.
 
__________________
Nie ma to znaczenia, że zasypiamy byle gdzie, oddychamy tym co jest na 't' i od niechcenia mamy te marzenia gdzie, trochę jaśniej robi się i trochę cieplej też.
Miś jest offline  
Stary 21-01-2008, 14:09   #80
 
Estragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Estragon nie jest za bardzo znany


Pustka? Czerń? Może zaciemnienie? Trudno jest określić natężenie próżni. Jednaki umysł, podobnie jak wzrok, stał się ośrodkiem wewnętrznego paraliżu. Śmierć żadnego człowieka nie wywołałaby u Vladimira tego, co odejście jego najwierniejszego przyjaciela, powiernika i przewodnika po dżungli bladej rzeczywistości. Pisk Patjomkina obezwładnił go, czując krew psa na sobie miał ochotę poddać się temu co się dzieje, porzucić wszystko. Wrogowie mu w tym niewątpliwie pomogli. Czy to z szoku, czy rozpaczy – nie pamiętał, co się działo potem. Obudził się z prowizorycznie opatrzoną głową przed TYM domem, TYM miejscem kaźni jego czworonożnego brata.
- Dziękuje Lilawanderze, to co mówisz, jest pełne dobrych intencji, jednak nie przyniesie mi otuchy. Nie wierze w bogów, w żadnego z nich. Opium dla mas, nic więcej, ma jedynie pomagać łagodzić ból po utracie części własnej egzystencji, którą na kontynencie zwykło się nazywać najbardziej wyrafinowanymi sformułowaniami. Nie wiem czy mnie zrozumiesz, niewiele osób jest w stanie tak pojmować istnienie. Przeważnie tylko ci, którzy doświadczyli braku jakiegoś zmysłu. Bo to co wokół nas przestaje być tak spójne w obliczu kalectwa. Znałem kiedyś elfa, a przynajmniej jego odpowiednik z pustkowi, który to rozumiał. Tak jak i ja, był naznaczony rodzajem wschodniego spaczenia – czuwstwem. Cóż to, zapytasz się? Otóż… Odkąd tylko księgi były spisywane, wspominano o chaosie i jego przeraźliwych tworach. My, ludzie mroźnego wschodu przywykliśmy do tego, przez pokolenia kształciliśmy metody walki ze spaczeniem. Ono jednak działało i na nas. Choć dzisiejsze ludy tam zamieszkujące są już na zgubne działanie chaosu uodpornione, to w ich krwi została ta cząstka spaczenia, której udało się wtargnąć do ciał i dusz moich przodków. Jednym z jego nadzwyczaj rzadkich objawów jest czuwstwo, dar i przekleństwo. Dziecko które rodzi się niewidome, z zupełnie białymi źrenicami (tak, oczy cię nie mylą) jest niemal pewnym posiadaczem piętna. Jednak my nie tracimy wzroku, my go po prostu zamieniamy w instynkt, najprościej to tłumacząc.
Ja, jak każdy taki malczik, zostałem niemal natychmiast skierowany do jednego z zakonów szermierskich. Jesteśmy tam szkoleni na mistrzów ostrza, zwanych fiechtowałszikami wdochnobiennimi - szermierzami natchnionymi. Pytasz się mnie jak ja w ogóle jestem w stanie walczyć? Otóż to mój przyjacielu, to dar. Ja nie widzę celu, ja po prostu wiem, gdzie on jest. Gdy ktoś się czai w cieniu – czuję to, wiem, gdzie się skrywa jego ostrze. Poświęciwszy całe życie walce i wiedzy, nie znajdziesz w boju równie biegłych i doświadczonych. Jedynie innych braci wdochnobiennich. Tak, ale chyba zboczyłem z tematu. Otóż ten elf nie był taki, jak wy – pełen wiary i dumy. Czuł, że życie jest tylko klatką, z której można wyjść w dowolnym momencie. I wiedział, że poza klatką jest tylko przepaść zapomnienia, niektórzy zwą ją limbo. I nie wytrzymał, otworzył klatkę i z niej wyskoczył, nie był w stanie unieść swego piętna. Wtedy sobie uświadomiłem, że te wszystkie szaty duchowej elokwencji, które rasy na siebie zakładają, jak łachmany opadają przy najmniejszym wstrząsie.
Po chwili dodał:
- Nie odbierz tego jak obrazy, bo nie to było moim zamiarem. Po prostu czasami kształt świata zewnętrznego tak bardzo kłóci się z moim jego postrzeganiem, że muszę dać wyraz temu zgrzytowi…

U opata Vladimir starał się unikać konwersacji. Szybko przystanął na plan Bianki i wraz z Hrafnem, Ericą i Emestem zgodził się na zwiad po okolicy. Właściwie było mu to obojętne, i tak musiał się zdać na mnicha, który oferował się mu towarzyszyć w poszukiwaniach jako przewodnik. Co gorsza, oferta ta była wyrażona jednym kiwnięciem głowy, jako że świętobliwy złożył śluby milczenia. Ironia losu zdawała się nie znać granic.
 
__________________
"Wystarczy przyjąć, że pi równa się 2 przecinek 89 i z
każdego koła można zrobić błędne koło".
Eugene Ionesco
Estragon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172