Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2008, 19:46   #3
Tołdi
 
Reputacja: 1 Tołdi nie jest za bardzo znany
„Szybki” Peter

Wsiadł na łódź, bo musiał dostać się do Brzegu. To był najprostszy ze sposobów dostania się do miasta. Dawał również szansę na wyprzedzenie celu, co było nie do przecenienia. Za głowę Humberta z Gniewu, zwanego również „Rwanym Pyskiem” z powodu szpetnej blizny przecinającej jego twarz w charakterystyczny, skośny sposób, wyznaczono na tyle wysoką nagrodę, by partało tłuc się za nim przez taki szmat kraju. Zwłaszcza gdy odkryło się iluzję, którą morderca skrywał swoją tożsamość przed łowcami. Peter miał dar i szczęście. Gdyby udała mu się zasadzka w Brzegu, miał by również i pieniądze.

Podróżni nie wzbudzali jego zainteresowania podczas żeglugi barką. Starał się nie wchodzić im w drogę, zwykle kiedy miał cel stronił od ludzi. I od nieludzi. Od takich jak ów Jonathan w szczególności. Nieznajomy bowiem miał w sobie tyle człowieczeństwa co but Petera. Może nawet mniej uwzględniając fakt, że but pękł i wystawał zeń jego duży palec. „Trzeba będzie do szewca zanieść” pomyślał smętnie ubolewając nad sypiącym się przyodziewkiem i ekwipunkiem. Te pieniądze, które miał zarobić za Humberta były mu potrzebne. Bardzo.

Jak zwykle jednak coś musiało pójść nie tak. Przecież do Brzegu zostało im tak niewiele. Ledwie może pół dnia drogi, nocą mogli być już w przystani, ale nie! Zły los musiał na ich drodze postawić bandę rzecznych rzezimieszków, którzy wedle opowieści Buta mięli terroryzować okolicę. Peter niechęcią myślał o zabijaniu. Poza pracami zleconymi, rzecz jasna. Jednak czasem, jak mawiał jego ojciec, każdy mężczyzna musi uderzyć pięścią w stół i powiedzieć „Kurwa mać!”. Taka już męska dola. Peter, choć daleki był od tego by wszczynać zwadę, przekonany był, że nadchodzi właśnie taka pora.

Łuk wyjęty z sajdaka znalazł się w jego ręku mimowolnie. Skryty za burtą przed wzrokiem piratów czekał na dalszy rozwój wypadków. Pomocnicy Buta czym prędzej dali nogę i Peter szybko policzył, że naraz mięli po trzech najmniej przeciwników przypadających na jednego pasażera. Jednak zarówno on, jak i ów nieczłowiek Jonathan mięli łuki. Nie mogło się to równać jednak z liczbą dzierżonych przez piratów kusz. Żeby wszystkiego było mało Jonathan zrezygnował ze strzału i próbował herszta piratów przekonać. Peter wątpił, by takie nie poparte argumentami słowa mogły wywołać dobry skutek. No, ale z drugiej strony, mógł z kolei dostarczyć argumentów na poparcie słów współtowarzysza podróży.

Strzała pojawiła się w jego ręku mimowolnie, łuk w ułamku chwili został napięty do granic wytrzymałości, zatrzeszczał i z brzękiem zwalnianej cięciwy wypuścił śmiercionośną strzałę wprost w stojącego obok herszta pirata, który nie zdążył nawet stęknąć. Strzała weszła aż po brzechwę w szyję pirata. Ten zachrypił, zamachał rękoma, przechylił się przez burtę i z pluskiem wylądował w wodzie. Piraci w jednej chwili przykucnęli i unieśli kusze, lecz herszt pozostawał jakby uwięziony w spojrzeniu Jonathana. Peter nie czekał na jego własne spostrzeżenia i krzyknął zza burty.

- Słyszałeś co mówi?! Będziesz następny!

Miał nadzieję, że dowódca zbójów – potrafi zapanować nad sytuacją, bowiem nie zdziwił by się, gdyby teraz pierś stojącego Jonathana zakwitła od tkwiących w niej bełtów.
 
Tołdi jest offline