Wydział 13 , 01:20 p.m.
Nicole korciło by użyć wrodzonych zdolności do sprawdzanie, czy rzeczywiste ci rockowcy byli satanistami, czy też zwykłymi pozerami na jakich wyglądali. Jednak nie potrafiła określić jaki czas i miejsce byłoby odpowiednie do uzyskania odpowiedzi. Póki co zajęli się raportem.
Gdy raport był gotowy
Chris rzekł.
-No to czas zanieść, a potem fajrant. Dawno już tak krótko nie pracowałem... - Ja zazwyczaj pracowałam w domu. Przy sprawdzaniu zabezpieczeń komputerów, wypróbowywałam swoje programy. - mrugnęła okiem i poszła za nim.
Oboje udali się porucznik
Logan, która jako nadzorując śledztwa miała własny pokój. Spojrzała na dwójkę świeżo upieczonych partnerów i palcem wskazała na stosik dokumentów mówiąc.-
Złóżcie je razem z innymi.
A gdy
De Luca je położył, dodała.-
Gratuluję pierwszego zakończonego zadania, a teraz idźcie to oblać.
Gdy obydwoje już wychodzili z komisariatu komórka Chrisa się odezwała.
De Luca odebrał i usłyszał znajomy głos wuja.-
Chris, chłopcze? Poszperałem co nieco w dokumentach oraz publikacjach i wiesz co znalazłem? Ta twoja książka znalazła się na tajnym aneksie do indeksu ksiąg zakazanych. Poza tym mógłbyś spróbować pogadać z Izaakiem Mochenbaumem…Prowadzi antykwariat w Little Italy na Manhattanie, na Hester street bodajże, numeru już nie pamiętam. W każdym razie zajmował się nietypowymi zamówieniami książkowymi dla gwiazd, w latach 50 –tych i 60-tych. Owocnych łowów, i daj znać jak coś wytropisz…Zaciekawiła mnie ta książka. A, i nie zapomnij o wpadnięciu na obiad w niedzielę, Marge kupiła łososia. Eksperymentuje z kuchnią norweską, więc nie chcę tego próbować sam. Hotel Waldorf-Astoria 01:10 p.m.
Jednak się spóźnili, korki były wszędzie…Na szczęście spóźnienie nie było wielkie. Żeby wejść na konferencję
Lou musiała pomachać odznaką. Konferencja bowiem była jedynie dla prasy. Z powodu spóźnienia weszli zwracając na siebie uwagę zgromadzonych.
- Nie wiem dla jakiej gazety pracujecie, ale powinniście się nauczyć punktualności.- zakpił młody mężczyzna z nalepką brytyjskiej Sunday Times. Oprócz niego jeszcze ciemnolicy gość z nalepką której nie dało się odczytać, był spoza miasta. Zapewne jakiś węgierki reporter. Pozostali reprezentowali głownie nowojorski rynek wydawniczy. Od New York Times do Facts & Myths - niskonakładowego szmatławca specjalizującego się w wywiadach z ofiarami porwań przez kosmitów. Gdy oboje usiedli mogli się rozejrzeć po sali. Była mała. Na pytania
Farkas nie odpowiadał bezpośrednio. A poprzez tłumaczkę.
Rudowłosą kobietę w średnim wieku, z nalepką
Jolanta Skalsky na żakiecie, mówiąca ze słowiańskim akcentem. Jedynie na pytania Węgra odpowiadał bezpośrednio, a
Skalsky tłumaczyła i pytanie i odpowiedź. Czasem wtrącał się przedstawiciel wydawnictwa które zaprosiło pisarza, a także przetłumaczyło jego książki,
Ben Thorndike.
Pytania zadawane
Farkasowi nie wydawały się specjalnie sensacyjne: Jakie wrażenie wywarł na nim Nowy York. Plany pisarskie na przyszłość. Rola folkloru węgierskiego w jego twórczości, wątki autobiograficzne i tym podobne.
Boris wspomniał że Nowy York mu się podoba, aczkolwiek jest zbyt głośny by mógł zamieszkać tu na stałe. Zbiera materiały na nową książkę związaną z okresem Austro-Węgier (przez chwilę musiał wykładać amerykańskim reporterom czym były Austro –Węgry), folklor węgierski pełni istotną rolę w jego pisarskim dorobku i często korzysta z jego motywów, a wątki autobiograficzne przewijają się w obu jego książkach. Inne pytania były zbyt nudne by
McMurry i
Pihn mogli je zapamiętać.
Nagle reporter Facts & Myths zadał głośno pytanie.
- Wierzy pan w wampiry?
Wzbudziło to na sali śmiech, ale sam
Farkas się nie śmiał, gdy mu je przetłumaczono. Zaś jego tłumaczka odparła.-
Pan Farkas nie odpowie na to pytanie.