30 Erntezeit. Konistag.
Noc o dziwo minęła spokojnie. Jedynie podczas warty Adnres’a, jakieś dzikie zwierzęta zrobiły sobie ucztę z nadpalonych kawałków ciał. Nad ranem Joachim obudził wszystkich, by szykowali się do drogi. Słońce od rana zaczęło przygrzewać, co jest nienaturalnym zjawiskiem o tej porze roku na północy Imperium. W lesie dało się słyszeć odgłosy zwierząt i szumu jesiennych, kolorowych liści kołysanych przez wiatr. Cały ten sielankowy poranek psuł najbliższy krajobraz i smród, który szybko wszystkich sprowadził na ziemię i zmobilizował do wymarszu. Wszyscy rozglądali się wokół, gdyż dopiero w dzień dostrzegli obraz rzezi jaka tu zaszła. Pobojowisko usłane było resztkami ciał. Nadpalone drzewa i doszczętnie zniszczony zajazd, po którym pozostały jedynie fundamenty. Wolfgang napoił konie i doprowadził do ładu wozy. W tym czasie Felix przygotował sobie napar. Calien przygotowała śniadanie z tego co zostało im w torbach podróżnych. W końcu spakowali swoje rzeczy i wyruszyli w dalszą drogę. Przez przemęczenie a może szok spowodowany ostatnimi wydarzeniami, wszyscy milczeli.
* * *
Soundtrack Czy zastanawialiście się kiedyś po co podróżujecie? Jaki jest cel waszej wędrówki? Ciągła podróż po niekończących się traktach. Czy to gonitwa za sławą i bogactwem? Dzień w dzień czujecie ból zmęczonych mięśni, strach przed nieznanym złem, które otacza was w tym mrocznym świecie. Czujecie jednak ten dreszcz emocji i nadzieje, że wszystko będzie dobrze… Pamiętacie jednak o celu tej wędrówki? O uczuciach i życiu w rodzinnym cieple? Błąkając się po szlakach w brudnych i pokrwawionych ubraniach… Czy pamiętacie?
* * *
Późnym popołudniem dotarli do ostatniej doliny przed wielkim Miastem Białego Wilka. Na tle zachodzącego słońca, skąpanego w płomiennym niebie, dostrzegli potęgę niebotycznie wielkiego miasta Middenheim. Dziesiątki czerwonych dachów pnących się w górę, aż do samego pałacu Grafa. Konstrukcja miasta-twierdzy niemalże tworząca całość z Górą Fauschlag, napawała ich skruchą i lękiem.
W dole ujrzeli kilka wozów jadących od strony Grevenfeld do Middenheim i ludzi na moście, tłoczących się jak mrówki. Na dystansie bezpośrednim jednak pojawił się inny problem – rogatka mytnika. Kilku strażników wraz z Mytnikiem w mundurach Middenheim stało już przy drewnianych palach, umocowanych na podporach w kształt x. Wolfgang zauważył, że jeden z nich napiął kuszę. Mytnik zadarł pas, uwydatniając swój otyły brzuch. Poprawił beret i płaszcz obszywany futrem. Złoty medalion na łańcuchu przedstawiający jego profesje, zabłyszczał w świetle zachodzącego słońca.