Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2008, 23:28   #6
K.D.
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Srebro

Siekiera,
Motyka,
Bimber,
Szklanka,
W nocy nalot,
W dzień łapankaaa...


Srebro ziewnął ostentacyjnie, nie zadawając sobie trudu, by zasłonić paszczę, i zaraz tego pożałował. Banda owadów osiadła mu na trzonowcach, i gdy zamknął usta, aż chrupnęły skrzydełka i nóżki. Mężczyzna skrzywił się. A to, kurwa, wkładka mięsna. Może jeszcze popić wodą z rzeki?
Ale miał coś lepszego niż woda z rzeki. Podniósł do ust butelkę i pociągnął solidny łyk śliwowicy. Łożesz, ale trucizna, siarczana! Ale przynajmniej zmyła z ust smak świeżej krwi, którą opite były komarzyska.
Srebro był wysoki, wyższy niż większość załogi, i nabity żylastymi mięśniami jak wilk. Wbrew wyglądowi nie miał twarzy zawodowego matkojebcy - w jego rysach było coś niemal arystokratycznego. Twarde, ciemne oczy, mocno zarysowana szczęka, usta zaciśnięte w wąską linię - bez trudu można go było sobie wyobrazić w lśniącej zbroi, na bojowym rumaku. Miast tego jednak paradował w żebraczym uniformie, składającym się ze spodni, koszuli i płaszcza, które niegdyś miały pewnie jakiś kolor, teraz jednak były podobne do brudnego, mysiego futra, i nosiły dumnie sporo blizn - tu dziura, tam plama po winie, a rozchełstana na piersi koszula miała nawet ślady po pazurach - pewnie psa, lub podobnego zwierza. Można było zauważyć, że buty miał dobre - wysokie cholewy, miedziane sprzączki, brązowa skóra - niezgorzej, jak na człeka o takiej aparycji jak on.
Blondyn siedział na pokładzie, oparty plecami o burtę, potrząsając co jakiś czas słomianą czupryną, by odgonić rodzaj owadzi. Zaraz jednak za potrzebą wstał, odwrócił się i zamarł z ręką dobywającą członka.
O, choroba...
-Kusze ładować! Do broni psubraty, towar nam spłynął!
-Od sterburty zachodź Vinter!
-Dupa, bierz ich kurwa!

Srebro znów zanurkował za burtę i rzucił wiązankę, by dodać sobie odwagi. Piraci, piraci! Trzeba się poddać, może ukryć?
A tu co widzi?
Pan Sarassani, poeta równie sławny, co mortadela na podpłomyku, dobył swej - przedziwnej zresztą broni - i jął mierzyć w kierunku bandy. Srebro zasłonił się połą swego podziurawionego płaszcza, pewien, że zaraz chluśnie na niego krew młodzieńca.
Ale tak się nie stało. Poeta przemówił, a głos jego, czysty i silny, musiał wywrzeć na piratach pewne wrażenie, bo na chwilę ucichli. Zaraz jednak klimat diabli wzięli, bo kolejny członek załogi, szelma z dziurawymi butami, którego imienia Srebro nie zadał sobie trudu spamiętać, posłał strzałę nad głową kryjącego się za burtą blondyna. Srebro usłyszał plusk, jakby coś ciężkiego upadło w wodę. Na przykład ciało pirata.
No i chuj. Srebro umiał liczyć. Co najmniej trzech piratów na każdego członka załogi, nawet odejmując tego jednego, którego ustrzelił... eh, jak mu tam... Peter?
Przyszłość właśnie zaczynała wyglądać coraz lepiej - Srebro uciekł chłopakom tego zafajdanego karła Trzy Palce parę dni temu, i chyba zgubili jego ślad, Ghourkea nie widział od tygodni. A tu, kurwa, co? Piraci rzeczni!? I taki koniec miał go spotkać, dyndającego do góry łapciami z masztu, związanego jak elficka niewolnica na targu?
Życie płatało Srebru figle. I miało słabe poczucie humoru.
Mężczyzna westchnął i ze zrezygnowaniem usadowił się wygodniej, chroniony przez burtę, i pociągnął potężny łyk ze swej flaszy. Jak umierać, to nie z rybą w ustach, jak kusznicy jaśnie pana Hagenaua. Następnie zaś dobył znikąd długi, paskudny nóż łuczniczy, jakiego to żołdacy Ainorscy używają, by rozpruwać brzuchy koni wrogich jeźdźców, i położył go obok prawego kolana. Zdziwią się, pastuchy, jak wskoczą na pokład.
 
__________________
"Uproczywe[sic] niestosowanie się do zaleceń Obsługi"

Ostatnio edytowane przez K.D. : 17-01-2008 o 23:38.
K.D. jest offline