Andres zobaczywszy, jak miło Calien i zarazem cała grupa została przywitana, odetchną z ulgą... Widocznie ta kobieta jest tu bardzo znana i poważanan. No proszę podróżowałem z prawą ręką arcymaga.
Jego spokój zakłuciło nie zwykłe poruszenie wśród reszty strażników... co się tak nagle ożywili, czyżby ździwienie, że jesteśmy żywi? Może to jacyś szpiedzy, tacy sami jakich już spotkaliśmy... Nie spuszczał ich z oczu, będąc gotowym na zeskoczenie z konia i na walkę. |