Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2008, 10:50   #257
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Skinął lekko głową, gdy Killian wymienił jego nazwisko. Trzeba przyznać, że konkretny facet z niego. I dobrze.

Carver słuchał słów szeryfa.
- ...ale boję się, że szturm mógłby wywołać zbyt duże straty u moich ludzi. I tutaj pojawiacie się wy... - mówił
Trzeba przyznać, że rola mięsa armatniego to nie było to co Carver lubił. No, ale taka już praca najemnika. Czasem po prostu trzeba. Poza tym, ci jego udzie to pewnie sami amatorzy. Nic dziwnego, że koleś tak się boi o ich tyłki. Ale tak czy inaczej, Robin nie ma zamiaru ryzykować życia za darmo. Postanowił włączyć się do rozmowy.
- Nie wiem jak pan, panie Killian, ale ja uważam, że można się tym zająć. - chwycił karabin w jedną rękę - Możemy zacząć negocjować kwestię ceny. Jest kilka rzeczy, które będą nam potrzebne... - Carver próbował sobie przypomnieć, o czym mówił wcześniej Hamilton. Na pewno o maskach przeciwgazowych, których nie mieli...
Zaraz, zaraz! Gdzie w ogóle jest reszta ekipy? Pewnie czekają teraz na nich w karetce... Trzeba to szybko załatwić. "Że też akurat teraz jakimś skurwysynom zachciało się napadać na jakiś sklep!" pomyślał.

Po uzgodnieniu "formalności" Dziadek ruszył w kierunku wskazanym przez szeryfa. Czuł się prawie jak bohater jakiegoś filmu akcji sprzed lat. Spojrzał na ludzi szeryfa. Może to nie aż tacy amatorzy jak w pierwszej chwili sądził... całkiem fachowo otoczyli budynek. Snajperzy... Widać, tutaj przejmują się bezpieczeństwem.
 
Wilczy jest offline