-Spokojnie! Widać, że plebs z południa przyjechał! Na wszystkie rzeczy zostawione w garnizonie, skryba wypisze wam zaraz pokwitowanie! Sprzęt można odebrać...
W tym momencie dziesiętnik dostał delikatną, kobiecą dłonią w tył głowy. Kobieta pojawiła się nie wiadomo skąd. W powietrzu dało się wyczuć ostry zapach perfum, pobudzający zmysły. Ubrana w czerwoną suknię z koronkowym gorsetem ukazującym krągły biust. Długie, jasno brązowe włosy zawirowały na wietrze. Popatrzyła po wszystkich przenikliwym spojrzeniem. Zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się serdecznie.
Felix zatopił swój wzrok wpierw na jej malinowych ustach, a potem na niesamowitej urodzie. Dostrzegł w niej tą subtelność i delikatność.
-Morda w kubeł zakuta pało, bo zamienię cię w żabę! Patrz do kogo mówisz chamie! To Calien Hazant-prawa ręka Herr Helsehera. Jeszcze jedno twoje słowo i nawet sam Ulryk cię nie obroni.
Kobieta popatrzyła ponownie na Calien i uśmiechnęła się do mężczyzn.
-Witajcie w Middenheim. Długo wyczekiwany transport w końcu dotarł. Martwiliśmy się z Albrechtem o ciebie przyjaciółko. Straż nie będzie wam już robiła kłopotów, możemy ruszać do Gildii.
Strażnik zmierzył morderczym wzrokiem wszystkich i przeszedł do następnego wozu, powtarzając procedurę.