Janna popatrzyła na wszystkich po kolei i z uśmiechem na twarzy powiedziała:
-Witam panów. Jestem Janna Eberhauer-zastępca Arcymaga Middenheim Herr Albrechta Helsehera. Miło was poznać. Oczywiście Albrecht czeka na dostawę, więc musimy sie spieszyć.
Spojrzała na wyczyn Felixa i pokiwała głową.
-Niech Pan tak nie skacze, bo można upaść i stracić głowę dla kogoś. Ruszajmy bo się ściemnia.
Słońce utonęło za lasem Laurelorn, ustępując miejsca dwu księżycom. Latarnie w
mieście oświetlały główne ulice. Wozy z ładunkiem dla Arcymaga ruszyły w górę miasta. Dojechawszy do pomnika jakiegoś mężczyzny ze szczurami, skręcili w lewo kierując się w stronę parku. Po lewej minęli potężny, biały zamek. Jak sie dowiedzieli od Janny, jest to światynia Ulryka. Tłok w mieście o tej porze dnia był niewielki. Tylko przemierzający ulice zbłądzeni wędrowcy i pędzące dorożki. Zorientowali się, że im wyżej się przemieszczają, tym chłodniej się robi. Gdy minęli park okolica jak gdyby zrobiła się bardziej przyjazna. Budynki zachowane w lepszym stanie, czyściej na ulicach i jakoś ciszej.
Skierowali sie w północno-wschodnia część miasta. Z oddali dostrzegli w górze dzielnice szlachty i górujący nad wszystkim Pałac Grafa. Wjechali w wąską alejkę. Budynki w alejce wyglądały inaczej niż reszta. Dobudowane wieżyczki obserwacyjne,abstrakcja w zdobieniach, wręcz groteska, małe domki z szyldami w języku uczonych. Niesforna cisza zapanowała wokół nich. Po ulicy przebiegł czarny kot. Na samym końcu dostrzegli budynek-mały zamek z 4 basztami.
-Oto jesteśmy. -Odezwała się Janna.Wyciągnęła klucze.
-To klucze do tamtego domku. -Wskazała na prawo od zamku, na mały domek.
-Tam przenocujecie Panowie. Rano dostaniecie śniadanie i zapłatę za usługi. Calien dobrej nocy życzę. Posprzątałam twój domek przed twoim przyjazdem, więc możesz spać we własnym. Dobranoc Panowie.