Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2008, 13:08   #3
Khaes
 
Reputacja: 1 Khaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnie
Yri dotąd milczący zaśmiał się nagle. Sięgnął w biegu za połę płaszcza i dopiero teraz wyciągnął pistolet – Wcześniej, zwyczajnie szkoda było mu amunicji by prowadzić ogień zaporowy – Zresztą… Uważał, że jego towarzysze świetnie sobie poradzą bez niego.
- Oż kurew… To dopiero przywitanie, co? – Zmrużył oczy i wsunął magazynek do broni. Obejrzał się na Jona. – Nie jest nas wielu, dlatego radzę jeden strzał na jednego przeciwnika… Amunicja ma to do siebie, że szybko się kończy w kryzysowych sytuacjach.
Chłopak naglę przeskoczył przez zwałowisko jakiś gruzów leżących na zrujnowanym chodniku i skręcił w boczną alejkę znikając oddziałowi z oczu.

Yri nie lubił planów nie dopiętych co do ostatniego guzika… Choć pamięć go zawodziła, podejrzewał, że właśnie przez takie durne eskapady stracił łapsko, a ci durni cephei’czycy grzebali mu w głowie – Dlatego właśnie przed planowanym spotkaniem długie godziny spędził w zrujnowanych miejskich bibliotekach, najpierw by odnaleźć plany tej dzielnicy, a później ślęczeć nad nimi badając wszelkie możliwe trasy ewentualnej ucieczki, co jak się okazało było strzałem w dziesiątkę.
- Cholera! – Yri wydarł się po raz kolejny, gdy znowu natrafił na zawalone przejście, które według planów poprowadziło by go do miejsca zaparkowania pojazdu. W duchu zaśmiał się z Jona - Taki z niego dowódca, a nawet zanim przyszło co do czego, nie zapytał się pilota, gdzie zostawił maszynę… Takie rzeczy trzeba wiedzieć!
Chłopak w końcu odnalazł w plątaninie wąskich kładek i korytarzy pomiędzy budynkami dostępne przejścia… Pozostało mu już tylko dobiegnięcie w okolice pojazdu i sprawdzenie okolicy – Znając życie Combat wparuję tam nawet nie zastanawiając się, czy mogą wpaść w zasadzkę Cephei… „No, ale mają mnie” – Pomyślał Yri i zaraz w duchu dodał: „A ja potrzebuje żywego pilota, by stąd się wydostać, dlatego chcąc nie chcąc musze ratować im dupę.”
 

Ostatnio edytowane przez Khaes : 19-01-2008 o 17:42.
Khaes jest offline