Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2008, 15:50   #164
Odyseja
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Paladynka niezauważalnie odetchnęła z ulgą, gdy wydostały się z korytarza. Skierowała się w stronę drzwi wyjściowych, gdy minął ją Ahmed z rozżarzonym prętem. Pobiegła za nim, wiedząc że ktoś może potrzebować pomocy. ~Zostawić ich na chwilę i już...~ Nie dokończyła. Usłyszała za sobą słaby krzyk Mi Raaza. Obróciła się, zaskoczona tą słabością w jego głosie i nagłym hałasem. To co zobaczyła sprawiło, że przez moment zakręciło jej się w głowie. Kto, lub co mogło chłopaka do takiego stanu doprowadzić? Przecież był silny i bądź co bądź wydawał się rozsądny... Szybko otrząsnęła się jednak z oszołomienia. Zobaczyła otwarte drzwi. Zapewne stamtąd mnich wyszedł.

- Gwen! Pomóż mi! - krzyknęła do elfki i podbiegła do leżącego chłopaka. Ostrożnie wzięła go pod rękę i powoli zaprowadziła do pokoju. Gdy leżał już na łóżku, przyjrzała się ranom.

- Cholera... Czy oni nie wiedzą, że są inne sposoby zatamowania krwawienia? Gwen, przypilnuj go, żeby nie wstawał. Zaraz wrócę.

Szybko pobiegła do swojego pokoju. Ze złością uspokoiła wilka, wzięła apteczkę i zbiegła na dół. Przez okno ujrzała, jak ranny Nirel, Gnargo i Ahmed z czymś walczą. ~Chyba dadzą sobie radę~ pomyślała i pobiegła do pokoju Mi Raaza.

- Dzięki Gwen... - szepnęła i zabrała się za rany. - Musiał mocno krwawić, skoro przypalili go żelazem. Mogłoby się obejść bez tego, gdyby ucisnęli ranę jakąkolwiek szmatą, a gdzieś tutaj - wskazała na miejsce około 20 cm nad raną . Była pewna, że jest nie przytomny- przewiązali mocno prowizoryczną opaskę, choćby z kawałka liny. Relassa'heal [/i]- wyszeptała zaklęcie, mające uleczyć rany. - Nie wiem, jak dużo stracił krwi. Nie wiem też, co go zaatakowało. Oby zwykłe zwierze...

Kiedy chłopak się ocknął, Merlisa nie przerywając pracy, zwróciła się do niego.

- Mi Raaz, pamiętasz mnie? - mówiła spokojnym i łagodnym, ale stanowczym głosem. Było jej go żal. Na szczęście otrzymała twierdzącą odpowiedź.- Dobrze. Pamiętasz, co się stało? Co cię zaatakowało? Jak dużo krwi straciłeś? - każde następne pytanie, zadawała po otrzymaniu odpowiedzi na poprzednie. - Spokojnie, będzie dobrze... - dodała po chwili, patrząc mu w oczy.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline