Calien przebudziła się gwałtownie. Jej serce kołatało tak silnie, jakby jakaś nieznana siła waliła w nie niewidzialnymi pięściami. Dreszcz przeszedł ją po całym ciele.
Co za koszmar...Pierwszy raz w życiu miałam tak realistyczny sen...Nie rozumiem...Kim była ta postać?Skrzydlata dama...I nagle ta trawa skąpana we krwi, i cmentarz...wszystko jakby wyrwane z kontekstu... I kim był On okryty tym cieniem...
Calien jak by nie przytomna, rozmyślała nad dziwnym snem, który zakłócił jej odpoczynek. Nagle ożywiła się, wstała szybko z łoża i zmierzyła w kierunku szafy.
O takich sprawach trzeb porozmawiać z Morytami...W końcu to oni służą władcy snów i życia po życiu.
Dziewczyna, wyjęła z szafy swoją ulubioną sukienkę w odcieniach zieleni. Rozczesała włosy, użyła pachnidła o zapachu świeżej trawy z odrobiną wanilii i tak gotowa opuściła dom kierując się do domu Janny. Z uśmiechem na twarzy witała przechodniów.