|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-01-2008, 15:41 | #111 |
Reputacja: 1 | Przez cały wieczór Feliks rozmyślał o pięknej czarodziejce. Gdy obudził się wraz z zapachem unoszącym się w domu wdarły się znów natarczywe myśli. W jej domu… Znaczy się ze będzie okazja się z nią widzieć… Ale o czym z nią rozmawiać czarodziejką? Weź się w garść chłopie przed liczniejszą już publicznością występowałeś… Ale nie prze taką piękną… To przecież też kobieta tyle że czarodziejka, weź się w garść Feliks, bo marny los Ci wruże. Poradziłeś se z rycerzem poradziłeś se z czarnym magiem to i teraz dasz rade. Bił się z myślami Feliks nim wstał z posłania. Czas się zabrać za siebie. Leżąc i patrząc w sufit nic nie zdziałasz. Złożył swoje posłanie, znalazł miejsce by się umyć, sprawdzić bandaże i ranę. Większość czynności wykonał tylko lewą ręką jednak poradził sobie nadzwyczaj dobrze. A teraz sprawdzimy czy jedną ręką tez da się na życie zarobić nim dojdę do pełnej sprawności… Znalazł trochę wolnej przestrzeni w domku Janny, wyciągną z torby kule. Chwycił lewa rękę najpierw dwie podrzucił zaczął nimi żonglować po chwili nie przestając chwycił trzecią. Spróbował zmienić pozycje, trochę zakłóciło mu to rytm leż żadnej nie upuścił. Nie jest źle. Nabiorę trochę wprawy i sądzę ze będzie dobrze, a jakby Calien mnie uzdrowiła tak samo jak Wolfganga to i wprawy bym nie musiał nabierać.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. Ostatnio edytowane przez harry_p : 19-01-2008 o 17:16. |
19-01-2008, 16:37 | #112 |
Reputacja: 1 | Calien przebudziła się gwałtownie. Jej serce kołatało tak silnie, jakby jakaś nieznana siła waliła w nie niewidzialnymi pięściami. Dreszcz przeszedł ją po całym ciele. Co za koszmar...Pierwszy raz w życiu miałam tak realistyczny sen...Nie rozumiem...Kim była ta postać?Skrzydlata dama...I nagle ta trawa skąpana we krwi, i cmentarz...wszystko jakby wyrwane z kontekstu... I kim był On okryty tym cieniem... Calien jak by nie przytomna, rozmyślała nad dziwnym snem, który zakłócił jej odpoczynek. Nagle ożywiła się, wstała szybko z łoża i zmierzyła w kierunku szafy. O takich sprawach trzeb porozmawiać z Morytami...W końcu to oni służą władcy snów i życia po życiu. Dziewczyna, wyjęła z szafy swoją ulubioną sukienkę w odcieniach zieleni. Rozczesała włosy, użyła pachnidła o zapachu świeżej trawy z odrobiną wanilii i tak gotowa opuściła dom kierując się do domu Janny. Z uśmiechem na twarzy witała przechodniów.
__________________ Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast? Ostatnio edytowane przez Scarlet : 19-01-2008 o 16:46. |
19-01-2008, 17:11 | #113 |
Reputacja: 1 | Dzwony świątyni Ulryka obudziły Felixa. Zaraz po nim obudziła się reszta. Jak się okazało, w sypialni były jeszcze jedne drzwi do prywatnej łaźni, gdzie wszyscy sie odświeżyli. Tak jak i wieczorem tak i rano niewiadomo skąd na stole pojawiło sie śniadanie-smażone jajeczka na bekonie, świeży chleb, sery, warzywa, owoce i inne smakołyki. Zapach w powietrzu powodował automatyczny głód. Za okiennicami, które były już odsłonięte, słychać było odgłosy tętniącego życiem miasta. Nagle dało sie słyszeć pukanie do drzwi wejściowych. |
19-01-2008, 17:15 | #114 |
Reputacja: 1 | Wieczór! Te dwa gargulce mnie wkurzają, patrzą się na mnie, nie lubię gdy ktoś się tak na mnie patrzy, grrr..... Wolfgang zdjął płaszcz odkrywając swoje dobrze zbudowane ciało. Płaszcz powiesił na jednym z kamiennych gargulców, porozglądał się na boki, zobaczył obraz pięknie wystrojonego mieszkania, zobaczył kwiaty.... Mhmm, piękna odmiana róży, sensunium oligarchium Podszedł pod regał z książkami, zobaczył same tytuły związane z magią, historią i bogami, ooo a co to... "Chwała Ulrykowi" ciekawe, pożyczę sobie tą księgę. Wolfgang wyjął książkę i zaniósł ją do pokoju gdzie mieli spać, zostawił ją przy swoim łóżku wraz ze swoimi rzeczami, i ruszył w stronę kompanów, którzy już jedli. Po uczcie, Wolfgang poszedł po książkę i przy świetle świec zaczął czytać: Ulryk, bóg...... Po 20 stronach zachciało mu się spać, więc położył się i zasnął. Wolfgang.... Tak? Wolfgang.... Tak? Jesteś mordercą.... I co z tego? Zabijaj..... Wolfgang otworzył oczy, nie mógł zasnąć, bo wciąż przychodziły do niego te same słowa, więc wstał i wyszedł przed domek usiąść na ławce, pal licho że było już prawie ciemno, musiał odpocząć. Gdy odpoczął wystarczającą wrócił spać *** Ranek Jedzenie? Skąd się wzieło tutaj? Przecież zbudziłbym się jakby ktoś przyszedł, nie będe tego jeść, przepełnione magią, jeszcze dostanę biegunki a teraz nie znajdę tutaj zioła Smecterium. Panowie ja nie jem, mi to śmierdzi idę do karczmy, tam zjem coś czystego. Wolfgang wziął książkę i 2 złote korony, wziął płaszcz i ruszył do drzwi gdy ktoś lub coś zapukało, poszedł otworzyć. Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 19-01-2008 o 17:28. |
19-01-2008, 17:18 | #115 |
Reputacja: 1 | Andres wstał z łożka i skieroawł się do łaźni, aby przemyć zaspane oczy. Zaspane, ponieważ już dawno tak dobrze nie spał. Po porannej poalecie ruszył w kierunku pomieszczenia, tam gdzie poprzedniego dnia czekała na nich strawa. Nie mylił się i tym razem, posiłek już na nich czekał. Zasiadł do stołu i choć był bardzo głodny, nie jadł łapczywie, robił to powoli i tak długo aż się najadł do syta Ciekawy ten dom, tak samo magiczny jak jego pani. Wszystko pojawia sie tu, ni stąd ni zowąd, to oznacza, że jesteśmy na łasce... rozmyślanie przerwało mu pukanie do drzwi. Ostatnio edytowane przez Andres : 19-01-2008 o 17:38. |
19-01-2008, 17:28 | #116 |
Reputacja: 1 | Joachim leniwie otworzył jedno oko i spojrzał na strop pokoju. Poleżał jeszcze moment po czym wstał i udał się do łaźni, gdzie umył się dokładnie. Na stole stało już śniadanie i kusiło zapachem oraz wyglądem. I znowu nie słyszałem, ani nie widziałem, żeby ktokolwiek rozstawiał naczynia, cóż magia w tym domu zdaje się być wszędzie. Ale jedzenie jest prawdziwe. Zwadźca usiadł na wolnym miejscu i dla próby ugryzł gruszkę wziętą z półmiska pełnego owoców. Kiedy skończył otarł złocisty sok z podbródka i wziął się za jajka, ser oraz chleb. na uwagę Wolfganga wzruszył ramionami i odpowiedział. -Dostarczone i pewnie przyrządzone za pomocą magii, ale prawdziwe. Zresztą, gdyby chciano nas otruć albo uśpić zrobiono by to już wczoraj. Ale jak chcesz.- Tak jak najbardziej prawdziwe. Kiedy ja ostatnio tak solidnie podjadłem? Cholera będzie z kilka miesięcy temu. Właśnie kończył jeść, kiedy do drzwi frontowych ktoś zapukał. Joachim otarł twarz i otrzepał ubranie z okruchów chleba i poszedł razem z Wolfgangiem sprawdzić, kto dobija się do drzwi. Po drodze wziął jeszcze dwa dojrzałe, czerwone jabłka i schował je za pazuchę. To pewnie Janna przyszła, żeby dać nam zapłatę.
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej Ostatnio edytowane przez John5 : 19-01-2008 o 17:31. |
19-01-2008, 17:40 | #117 |
Reputacja: 1 | Chwilę trwało nim Feliks dołączyło reszty towarzyszy przy śniadaniu. Bez problemu radził sobie jedną ręką przy stole. Jadł szybko jakby chciał nadgonić spóźnienie na śniadanie. Jak bym umiał sprawić ze jadło się samo pojawia i znika to chyba by mi się nie chciało pracować mógłbym się lenić pstrykną bym palcami i… mam jedzenie pstryk i posprzątane. Ech tacy magowie to mają dobrze. Gdy usłyszał pukanie od drzwi przypomniał sobie w czyim domu się znajdują. Z pełnymi ustami podszedł do drzwi. Staną przed nimi zatrzymał się na chwilę obciągną ubranie na sobie przełkną to, co miał w ustach o mało się nie udusił przy tym i otworzył drzwi głęboko oddychając.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |
19-01-2008, 18:10 | #118 |
Reputacja: 1 | 25 Erntezeit. Wallentag. Pukanie rozległo się po całej sali i wszyscy ruszyli by otworzyć drzwi. Wolfgang podszedł jako pierwszy. Złapał za klamkę spodziewając się Janny... * * * Calien wyszła na zatłoczoną Zauber Strasse. Wszędzie pełno uczonych dążących do Collegium Theologica, lub adeptów magii zmierzających na zajęcia. Pierwszy dzień tygodnia jest zawsze jak zastrzyk nerwów i złego samopoczucia dla mieszkańców. Zwłaszcza tych pracujących. Calien dostrzegła, jak gdzieś w głębi tłumu ktoś puścił w niebo małe, magiczne ptaki, które mieniąc się kolorami tęczy, rozprysły się na niebie. Wszystkie sklepiki czarodziejów i alchemików były już otwarte i tętniły życiem. Brak chmur na niebie i ciepłe poranne słońce dodało Calien optymizmu. Spojrzała na wierze Collegium. Zegar tam wmontowany wybił jedenastą. W połowie drogi do domku Janny dostrzegła, jak dwie osoby ubrane w obszerne, czarne płaszcze z założonymi kapturami, zapukały do drzwi. Otworzył Wolfgang... * * * ...i otworzył drzwi. Nie małym zdziwieniem okazało się, że przed drzwiami nie stała Janna. Dwie zakapturzone osoby w płaszczach. Mężczyźni koło dwudziestu lat. Jeden z nich błyskawicznie podniósł dłoń i dmuchnął jakimś proszkiem wprost w twarz Wolfganga. Ten zaczął się dusić i upadł na podłogę. Sprawcy uciekli w tłum... Ostatnio edytowane przez DrHyde : 19-01-2008 o 18:13. |
19-01-2008, 18:21 | #119 |
Reputacja: 1 | Calien idąc do przodu przyglądała się całemu zajściu. Zdziwiła się sytuacją jaką ujrzała. Widząc uciekające postacie podbiegła w stronę domu Janny. -Co się tu dzieje?! Podbiegła do Wolfganga leżącego na ziemi. Przyłożyła ucho do jego klatki i nasłuchiwała przez chwilę bicia serca. -Kim byli ci dwaj?! Calien po chwili niewyczuwalnego tętna wstała, poszła do sypialni, i po chwili wróciła z płóciennym kawałkiem materiauł. Nakryła ciało Wolfganga. -Wolfgang chyba nie żyje... Oznajmiła smutnym głosem. Spojrzała po towarzyszach z lekkim wyrzutem. -Dlaczego nie uważaliście? Gdzie wasza roztropność się podziała?
__________________ Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast? Ostatnio edytowane przez Scarlet : 19-01-2008 o 18:37. |
19-01-2008, 18:30 | #120 |
Reputacja: 1 | Feliks przez chwilę stał osłupiały zdarzeniem. Co jest do ciężkiej cholery przecież już po wszystkim. Przesyłka przecież dostarczona. Znowu jacyś zakapturzeni popaprańcy psie syny. Podbiegł do leżącego Wolfganga spojrzał na niego oraz na pochylonego nad nim Joachima wyminą ich i wybiegł z domku krzycząc za zakapturzonymi ludźmi i wskazując w kierunku, w którym uciekli: Zatrzymać ich! zatrzymać!… Tych w kapturach! Wbiegł w tłum przeciskając się między zdziwionymi ludźmi z ręką zaciśnięta na sztylecie.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |
| |