Na widok M1 oczka mi się zaświeciły, po czym zgasły jak świeczki na torcie od podmuchu solenizanta.
"Jasna...!"-myślę sobie-"To ja proszę o karabin, z którego można strzelać, a ten daje mi coś co od wyjścia z fabryki nie słyszało o czyszczeniu. No nic, jeśli nic nie jest pordzewiałe to kropelka oleju, szczotka i powinno działać. Przynajmniej kule powinny wylatywać właściwą stroną."
Podchodzę do stołu i podnoszę M1'kę. Oglądam i oceniam stan techniczny. No na szczęście nie jest tak źle, chociaż czasu się trochę spędzi przy tym.
- Reyland, jeśli chcesz go to bierz. Ale najpierw będę musiał się nim zająć. No dobra, wszyscy mają z czego strzelać, tylko ja będę stał z tyłu i czekał, aż mnie który władca znajdzie... Chwila! Przecież....
Uśmiech na twarzy. Widzicie, że to nie jest zwykły uśmiech, kiedy się mówi komuś 'dzień dobry'. Coś się kryje pod tą miną...
Rzucam M1 z powrotem na blat. Wybiegam z ratusza i pędzę do baru.
Wpadam do baru i podchodzę do barmana:
- Kierowniku, jest interes do ubicia.