Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2008, 22:11   #7
Khaes
 
Reputacja: 1 Khaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnieKhaes jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chłopak poruszał się szybko, zwinnie przemieszczając się pośród gruzów i wraków. Wtedy to jego uszu dobiegł odgłos kroków… Zbliżających się kroków.
Już miał się obrócić, gdy nagle ktoś złapał go za dłoń… Uniósł drugą z pistoletem, chcąc wymierzyć w napastnika – Wtedy ujrzał, że za rękę trzyma go dziewczyna… Opuścił broń widząc jak ta wskazuje na swój naszyjnik świadczący o przynależności do anarchistów.
- Wybacz za spóźnienie. Jestem tu by cię uratować. – Yri uniósł brwi w zdziwieniu. „Uratować? Przecież doskonale sobie radzę” pomyślał tylko i nim zdążył coś powiedzieć dziewczyna uśmiechnęła się w zakłopotaniu – Chodź, nie mamy czasu.
Pociągnęła go w jakąś uliczkę, a chłopak był zbyt zdezorientowany by cokolwiek odpowiedzieć, czy sprzeciwić się jej…
Posłusznie ruszył jej śladem, gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę – „Cholera! Prowadzisz nas prosto w łapy Cephei, czy ty niczego nie słyszysz!?” – Już chciał otworzyć usta, kiedy dziewczyna ponownie się odezwała wskazując wielką stertę gruzu.
- Mam nadzieję, że dasz radę się na to wspią… – Nie dokończyła. „Brawo, jednak słyszysz”. Yri rozejrzał się szybko szukając drogi ucieczki… „To na nic! Są za blisko… Ta dziewczyna sprowadziła na mnie śmierć!”.
Chłopak zamruczał niecenzuralnie pod nosem i skierował lufę pistoletu w stronę odgłosów, czekając tylko, aż cephei’czycy wybiegną za wyłomu…
Wtedy…
- Nie mogli kurwa wyparować! Psia mać, oficer ustnie mi jaja jak nie przyprowadzę mu trupów. Ja pier…. – Głos umilkł ustępując innemu, zniekształconemu przez radio.
- Trzzz…z…z..zzz…. Alfa d5….Alfa d5 odbiór, słyszycie mnie?...trzzzz…
- Tak, tu Alfa d5, jesteśmy w fazie przeczesywania terenu.
- Trzzz..z .zzzz…. wśród ludzi których złapaliśmy nie znaleziono niejakiego Jona White’a. Sądzimy…tz.z.zzzz…..z.sz…s.., że znajduje się wśród ludzi …s.z..tt…których otoczyliście... – dźwięk broni maszynowej – cholera! Zaatakowa… - Nastąpiła cisza na eterze, a odgłos ognia broni palnej z radia powielił ten który usłyszeli w powietrzu, tyle, że ten w powietrzu nadal trwał. Pochodził z strony gdzie wylądowali. Po czym ucichł.
- Kurwa, słyszeliście to?! To były odgłosy strzelaniny?! Wracamy i to biegiem! – Po chwili dało się słyszeć odgłos oddalających się kroków.
Yri odetchnął mimowolnie z ulgą i obejrzał się na dziewczynę…
- Nie wiem, kto nas uratował, ale nie przeszlibyśmy tej ściany gruzu na czas, nim by tu wpadli. Teraz nie ma to znaczenia, to, co robimy? Wybacz, Cassia jestem. – Powiedziała z uśmiechem wyciągając ku niemu dłoń. Yri zawahał się przez chwilę, co było widać… Przełożył pistolet w mechaniczną protezę – Gdy metale się spotkały, zabrzęczały cicho. Podał dziewczynie prawą rękę.
- Yri „Szczur” Yang. Nie pytaj dlaczego „Szczur”. Nie pamiętam… A może ty wiesz… Ostatnio spotykam wiele osób, które wiedzą o mnie dużo więcej niż ja… – Uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie i oswobodził dłoń z jej uścisku obserwując z uwagą jej reakcje – Lubił patrzeć jakie wrażenie sprawia na innych jego imię, choć sam nie wiedział z czym to się wiąże... „Cholerna pamięć” pomyślał, któryś z kolei raz w ciągu ostatnich tygodni. – Zanim mi przerwałaś zmierzałem do mojego wozu… Właściwie, do wozu mojej grupy. O ile pamiętam z papierów, to ty miałaś nas zaprowadzić na spotkanie… Cassia. – Skinął do niej głową i ruszył uliczką, którą szedł uprzednio, nim dziewczyna go z niej zgarnęła.
Przeszedł parę kroków i spojrzał przez ramię, by upewnić się czy kobieta idzie za nim.
- Strzały, które słyszałaś to sprawka grupy Combat – Tak myśle… O ile przeżyją najbliższe parę minut, to spotkasz ich osobiście. Póki co, musisz się zadowolić mną… Poczekamy na nich przy transporcie. – Wywinął młynka pistoletem i rozglądając się bacznie na boki ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
Biegł szybko nie oglądając się na dziewczynę… Skoro potrafiła go zajść niezauważalnie od tyłu, to pewnie nie będzie miała problemów z tak trywialną rzeczą jak bieganie w tempo. Mijał wyloty ulic i uliczek w duchu ciesząc się z tego, że Combat – Jak sądził – Skupiło na sobie uwagę cephei’czyków. Pozwoliło mu to na bezproblemowe przebycie paru kilometrów…
W końcu przystanął w cieniu jakiegoś z budynków… Poczekał na dziewczynę.
- O ile wiem w następnej uliczce jest ukryty nasz wóz… Jeżeli Christianus nie zmienił planów – Chłopak uśmiechnął się do dziewczyny szeroko poczym wszedł do jednego ze zrujnowanych budynków. Ostrożnie wspiął się po zdemolowanych schodach na wyższą kondygnacje i wyjrzał przez jakąś wyrwę na zaułek, gdzie ukryty miałbyć wóz…
- Oho… – Powiedział pod nosem dostrzegając dwóch cephei’czyków, patrzących na swego ziomka, który najwyraźniej demontował osłony kamuflażu z pojazdu… „Osłony” które szczerze mówiąc były zwykłymi śmieciami… Ale cóż, sprawdzały się dobrze - wozu nie było prawie z pod nich widać, a gdyby trzeba było szybko ruszyć, to nawet nie trzeba by się nimi przejmować…
Yri podparł dłoń z pistoletem, mechaniczną kończyną i przymierzył… Oddał trzy strzały… Wszystkie celne.
- Teraz wystarczy poczekać na naszych.
 

Ostatnio edytowane przez Khaes : 19-01-2008 o 22:29.
Khaes jest offline