Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2008, 18:47   #5
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Black eyed Peas ft. Justin Timberlake - Where is The Love

Ubieram się pospiesznie i niedbale. Wkładam wczorajszą koszulę, którą wypadałoby przynajmniej wyprasować. Myję zęby elektryczną szczoteczką którą Wendy sprawiła mi na Mikołajki, pewnie skłonił ją do tego fakt że szczotkowałem zęby tak intensywnie że średnio co dwa miesiące trzeba było wymieniać szczoteczkę.
Uśmiecham się na tą myśl i pytam siebie co się stało. Co się stało, że przestaliśmy się razem śmiać. Chodzić na normalne randki, czerpać radość ze wspólnie spędzonego czasu i ba nawet seks przestał być już tak przyjemny jak kiedyś.
Zamiast tego zaczęliśmy się kłócić. Myślę że każdy związek prędzej czy później ma przynajmniej jeden duży kryzys od którego przezwyciężenia zależą jego dalsze losy, być albo nie być. W naszym przypadku nie być.
Do parteru sprowadza mnie odgłos czajnika z kuchni przypominając że trzeba jeszcze coś zjeść. Kończę się golić i zapinam koszulę. Zerkam na zegar w kuchni, powinien spokojnie się wyrobić. Zalewam kawę przy okazji szybko smarując grzanki z tostera. Kolejny raz przyrzekam sobie, że posprzątam w tym chlewie następnym razem. Sterty brudnych naczyń, zaplamiony obrus, kawałki posiłków na podłodze - makaronu z "zupek chińskich", okruchów chleba, ketchupu i reszty trudnych do identyfikacji rzeczy które jeśli w tym domu popełniono by morderstwo pewnie sprawiłyby niezły ból głowy kryminalnym analitykom - wszystko to świadczy o tym jak to mówi reszta ludzi, że brak facetowi kobiecej ręki.
No cóż na pomoc domową mnie nie stać a nigdy nie byłem dobry w tych sprawach, zwykle facet zakłada że jeśli przynosi do domu kasę. I to znaczą część domowego budżetu jak nie cały to powinien mieć jakieś względy jeśli chodzi o dom.
No dobra starałem się też coś robić ale kiedy przypaliłem obiad enty raz to Wanda tym słodkim niewinnym godnym politowania uśmiechem po którym czerwieniłem się i czułem się znowu jak nastolatek nakryty na czymś wstydliwym dajmy na to masturbacji sprawiała, że przypominałem sobie swoje miejsce w szeregu.
Kochałem ten uśmiech. Kochałem ją. Jakaś moja część wciąż ją kocha i tęskni. Ale chyba czasem lepiej odpuścić, lepiej tego nie utrudniać zwłaszcza gdy w grę wchodzą dzieci. Trzeba przede wszystkim patrzeć na dobro dzieci i wcale tu nie przesadzam dzieci w takich sprawach cierpią najbardziej.
No dobra pakuje, lunch - jeśli lunchem można nazwać to co jem - biorę płaszcz i wybiegam pospiesznie z domu upewniając się że zamknąłem drzwi na wszystkie trzy zamki. W takiej okolicy trzeba być ostrożnym, mamy tu jeden z największych wskaźników przestępczości w mieście hmm chyba dlatego właściciel spuścił tyle z ceny przy wynajmie.
Przeprowadziliśmy się tutaj kiedy zaczęły się poważne problemy finansowe. W gruncie rzeczy jeśli jesteś naprawdę zdeterminowanym złodziejem to nie zatrzyma cię żaden zamek, ale lepiej nie kusić losu.
Wychodzę na Main Street zerkając na zegarek, jakieś trzy minuty do chwili kiedy ucieknie mi autobus i pozostawi na pastwę szefa który skrupulatnie wykreśla każde spóźnienie.
Przystanek jest tylko 100 metrów ode mnie i to w lini prostej, co to jest dla byłej - zmarnowanej - nadziei białych w biegach. Puszczam się pędem z teczką w ręku, krawat powiewa mi na wietrze pot spływa z czoła a płytki oddech mówi mi, że trochę wyszedłem z wprawy.
Gdyby jakiś malarz chciałby uwiecznić mnie właśnie w tej chwili i nawet stworzyłby arcydzieło pełne ukrytej symboliki i głębszego przesłania o które zapytany z dumą mógłby wygłaszać niekończące się wywody nad przemijającym cyklem człowieka zataczającego krąg, upadkiem moralnym, wyścigiem szczurów i kto go tam jeszcze wie czym. Może miałby rację, ale prawda jest taka, że w tej chwili gówno mnie obchodziło co powiedziałby ten malarz. Ja zinterpretowałbym to jako człowieka spieszącego się do pracy. Przybiegłem na przystanek a autobusu wciąż nie było. No co jest? Czyżby się spóźniał?
Jakaś starsza kobieta która najwidoczniej lubiła czekanie spojrzała na mnie z politowaniem. Wanda, coś jej w oczach przez chwilę przypomniało mi właśnie moment kiedy przypaliłem obiad.

-Przepraszam czy..
-Nowy rozkład kochaneczku. Wszedł w życie pierwszego, trzynastka będzie za 15 minut.


Stałem przez chwilę przyswajając sobie to co powiedziała. Od pierwszego? Czyli od dzisiaj. Kiwnąłem lekko głową wyrażając tym samym zrezygnowanie. Przekląłem swoją głupotę no tak, przecież wiedziałem o tym już od dawna jak zresztą każdy uczestnik ruchu drogowego.
Brak samochodu kolejny raz stanął mi ością w gardle, no tak brak samochodu i roztargnienie.



Nie mając za bardzo wyjścia, usiadłem ciężko na ławkę obok tej miłej starszej pani. Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłem uśmiech robiąc dobrą minę do złej gry. Joe mnie zabije, jak znowu się spóźnię ale teraz już nic nie poradzę. Pieszo przez miasto dojdę tam w południe a to było równoznaczne z dobrowolnym zwolnieniem z pracy. Spróbowałem się odprężyć ale średnio mi to wychodziło.
Nagle zupełnie bez ostrzeżenia poczułem silne ukłucie w klatce piersiowej, wstałem momentalnie chwytając rękoma powietrze szukając rozpaczliwie rozwiązania co się dzieje. Bez dźwięcznie zadając pytanie nie doczekałem się odpowiedzi. Na próżno wodziłem oczami w poszukiwaniu jakiegoś ratunku. Usłyszałem za sobą coś chyba krzyk a potem kolana ugięły się pode mną jak cienkie zapałki. Szyja bezwładnie skrzywiła się w dół, chodnik w zastraszającym tempie stawał się coraz bliższy i wyraźniejszy a potem.. A potem chyba ktoś wyjął wtyczkę.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 20-01-2008 o 18:54.
traveller jest offline